„Płakałem całą noc” - po 15 latach miliony graczy tracą dostęp do WoW-a
Po prawie 15 latach WoW i inne gry Blizzarda zniknęły z Chin, ku ubolewaniu graczy oraz dyrektora ds. współpracy firmy NetEase.
Wyjście Blizzard z Chin – choćby i tymczasowe (firma szuka nowego partnera) – zasmuciło chińskich fanów „Zamieci”. Tamtejsi gracze World of Warcraft dają znać o swoim ubolewaniu w mediach społecznościowych, takich jak serwis Weibo (via CNN).
„Płakałem całą noc”
WoW był dostępny w Chinach od 2008 roku. Nie mamy oficjalnych danych na temat liczby graczy, ale w 2016 roku szacowano, że Chińczycy stanowią mniej więcej połowę wszystkich osób grających w MMORPG Blizzarda (via BBC). Możemy więc założyć, że mowa o kilku milionach użytkowników.
O tym, jak bolesne dla fanów jest rozstanie z WoW-em po prawie 15 latach, świadczą ich komentarze w sieci (niektóre zostały już skasowane). Pewien gracz miał „płakać całą noc” po tym, jak we wtorek wyłączono chińskie serwery World of Warcraft. Niektórzy nie zaakceptowali rozstania z grą, posuwając się nawet do nazwania jej swoją „pierwszą miłością”.
Fani WoW-a współczują kolegom z Chin
Reakcje mogą wydawać się przesadzone, ale najwyraźniej nie dziwią one innych fanów World of Warcraft. Po publikacji artykułu CNN użytkownicy serwisu Reddit zwrócili uwagę, że nie chodzi tylko o utratę możliwości grania, ale też rozstanie ze społecznością, w której spędziło kilka lub nawet kilkanaście lat.
Takie znajomości czasem wychodziły poza samą grę. Gracze poznający w wirtualnym świecie (niekoniecznie w World of Warcraft) swoją druga połówkę są skrajnym przykładem, ale bynajmniej nie jedynym.
Nie zapominajmy też, że de facto zablokowanie WoW-a w Chinach oznacza, że niektórzy stracili postacie rozwijane przez setki godzin (jeśli nie tysiące). Nawet jeśli uznać, że „to tylko gra”, trudno nie być co najmniej sfrustrowanym, gdy poświęciło się czemuś więcej czasu, niż – jak to ujął jeden z użytkowników Reddita – trwają niektóre małżeństwa.
NetEase również opłakuje rozstanie z Blizzardem
Nie tylko szeregowi gracze WoW-a wyrażają swoje przygnębienie końcem gry w Chinach. Nad opuszczeniem Chin przez Blizzarda ubolewa także… Simon Zhu z firmy NetEase. Ten sam, który w listopadzie obwiniał pewnego „palanta” (zapewne z Blizzarda) o wyrządzenie niepowetowanych szkód.
Może się to wydawać dziwne po niedawnych działaniach NetEase, bo chiński wydawca bynajmniej nie krył się ze swoją niechęcią do Blizzarda. Jednakże, jak czytamy w liście opublikowanym w serwisie Linkedin, Simon Zhu jest osobiście przywiązany do gier „Zamieci”. Z nimi dorastał, z nimi uczył się angielskiego, a Mike Morhaime – współzałożyciel Blizzard Entertainment – był jego idolem.
Morhaime znalazł się wśród „tysięcy” osób, którym Simon Zhu podziękował za możliwość współpracy NetEase z Blizzardem. Podkreślił też, że najbardziej poszkodowani są chińscy gracze.
Firma Activision Blizzard nie odpowiedziała podobnym listem, ale przekazała serwisowi CNN, że nadal poszukuje nowego partnera, dzięki któremu produkcje spółki wróciłyby do Chin. Jeszcze w grudniu obiecano, że firma pozwoli tamtejszym graczom na wykonanie kopii zapasowych danych z gier, by mogli zachować swoje postępy.
Może Cię Zainteresować:
- Weteran Blizzarda zwolniony po proteście przeciwko klasyfikowaniu pracowników
- Wyczekiwany patch 1.35 do Warcraft 3 Reforged z datą premiery