Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 2 października 2024, 16:19

Throne and Liberty nie jest nową nadzieją MMO ani najgorszą grą na świecie; to po prostu klasyczny koreański grindownik

Throne and Liberty nie jest żadną rewolucją. To w zasadzie typowe koreańskie MMORPG, oparte o grind oraz kładące nacisk na PvP. Fanom Lineage 2 powinno przypaść do gustu, a dla całej reszty będzie prostą odskocznią od innych gier. Co ważne – za darmo!

Złotą erę gier MMORPG już dawno mamy za sobą. Kiedyś kolejne tytuły wychodziły hurtowo i cierpieliśmy na nadmiar reprezentantów gatunku, zwłaszcza z Korei. Dzisiaj ostało się raptem kilka produkcji, a każda nowość traktowana jest niczym zbawiciel. Dlatego uprzedzam, że jeśli oczekujecie po Throne and Liberty nowej nadziei MMO, to możecie się srodze zawieść. Jeśli jednak podobało się Wam Lineage 2, to być może odnajdziecie się w najnowszej produkcji od NCsoftu. Nie jest to co prawda Lineage 3, ale oddaje ducha koreańskich gier MMO. Tylko czy to wystarczy?

Lineage 2.5? W sumie to trochę tak!

Z duchowymi spadkobiercami trzeba mocno uważać. Kultowe niegdyś Ragnarok Online miało powrócić jako Tree of Savior, ale projekt okazał się mocno przeciętny. W przypadku Throne and Liberty sytuacja wygląda znacznie lepiej, bo za tytuł odpowiada to samo studio, które stworzyło Lineage 2. Zresztą, oryginalnie projekt miał być kontynuacją tego MMORPG-a, ale ostateczne wyrósł na coś samodzielnego. Z jednej strony szkoda, chociaż z drugiej może i dobrze? Ciężko wyobrazić sobie, jak miałoby wyglądać Lineage 3, aby sprostać wymaganiom jego fanów.

Throne and Liberty, Amazon Games, 2024.

Jakie zaś jest Throne and Liberty? Klasycznie koreańskie. Jeśli graliście w ichnie MMORPG-i, to tutaj odnajdziecie się bez problemu. Czas jakby stanął dla nich miejscu i pewne mechaniki oraz rozwiązania nadal są używane, jak np. ulepszanie broni w stylu +10. Fabuła to nadal jakiś tam dodatek, a główną atrakcję stanowi grind połączony z PvP. Kilka lat temu skrytykowałbym ten projekt za brak innowacyjności oraz bycie kolejnym klonem, ale dzisiaj jestem wobec niego bardziej wyrozumiały. Dlaczego?

Ponieważ nie dostajemy już takiej liczby gier MMO z Korei Południowej. Moda na hurtowe wydawanie minęła, ale czy bezpowrotnie? To już poniekąd zależy od Amazonu, które ostatnio zajmuje się sprowadzaniem koreańskich produkcji do nas. Obecnie gatunek tkwi w tak mocnej stagnacji, że z radością przyjmę klasycznego grindownika.

Klasyczne koreańskie MMO niczym burger z budki przy dworcu

Dlaczego mimo krytyki podoba mi się Throne and Liberty? Posłużę się metaforą. Obecnie chcąc kupić dobrego burgera, musicie liczyć się z wydatkiem co najmniej 40 złotych, za które otrzymacie „craftowe” dzieło sztuki kulinarnej, z ręcznie robioną bułką, 200 g mięsa wołowego, serem cheddar i czego jeszcze dusza zapragnie. Dawniej jednak zamawiało się burgera w lokalnej budce, skąd dostawaliśmy produkt niewiadomego pochodzenia, pachnący chemią oraz ociekający podejrzanym tłuszczem. I czymś takim jest właśnie Throne and Liberty.

Na co dzień wolę wybrać jedzenie wyższej jakości, ale okazjonalnie mam ochotę na taką prostą taniochę. Ma ona swój specyficzny smak, którego nic nie podrobi i właśnie tym tak kusi. Mimo świadomości, że nie jest to najzdrowszy posiłek, okazjonalnie się nim zajadam. Throne and Liberty zwyczajnie nie jest w wybitną produkcją, tylko dobrym średniakiem, ale i takie gry są potrzebne.

Throne and Liberty, Amazon Games, 2024.

Zwłaszcza gdy szukacie czegoś, przy czym nie musicie myśleć. Początkowe kilka godzin grania w tego MMORPG-a spędzicie jak na autopilocie. Nic dziwnego zresztą, bo oryginalnie Throne and Liberty miało „autoplay”, co widać już od początku. Amazon zdecydował się na wyłączenie tej funkcji w naszej wersji, przy czym szkoda, że nie dopasowano do tego rozgrywki. Cały czas miałem wrażenie, że gra gdzieś tam połowicznie gra za mnie i odczuwam pozostałości po tym systemie. Nawet patrząc na elementy UI dziwiłem się, że Throne and Liberty nie ma dedykowanej wersji mobilnej, tylko PC-tową oraz konsolową.

Dzieło sztuki optymalizacji – to powinien być standard!

Nie mogę wyjść spod wrażenia, jak dobrze zoptymalizowana jest ta gra. Throne and Liberty prezentuje się naprawdę przyzwoicie, aby nie napisać „bardzo ładnie”. Oczywiście jak na koreańskie MMO przystało, postacie, moby oraz otoczenie są generyczne, ale przynajmniej dobrze wykonane. Momentami miałem wrażenie, że patrzę na Black Desert Online. W tym wszystkim gra naprawdę działa płynnie (w przeciwieństwie do wspomnianego tytułu), a także ma naprawdę niewiele ekranów wczytywania. Przejście do dungeonu czy teleportacja do miasta to zaledwie sekunda! Pokuszę się o określenie „seamless experience”, które w przypadku tego tytułu faktycznie jest zasadne.

Throne and Liberty, Amazon Games, 2024.

Optymalizacja daje radę również na poziomie PvP, gdzie dziesiątki (czasem i setki) graczy walczy w ramach jakiegoś wydarzenia czy rywalizuje o zamek. Tak, główny aspekt rozgrywki w Throne and Liberty, który ucieszy fanów Lineage 2, to wojny gildii oraz tzw. „siege war”. To imponujące, że przy starciach na taką skalę gra faktycznie działa płynnie. W tym miejscu uprzedzam również, że najnowsze dzieło NCsoftu żyje bitwami pomiędzy graczami, a bycie częścią klanu jest istotnym elementem zabawy, jeśli nie kluczowym.

Teoretycznie w Throne and Liberty możecie bawić się samotnie, a także korzystać z elementów PvE. Nie są one jednak głównym aspektem rozgrywki, a jedynie dodatkiem – zbieracie lepszy ekwipunek oraz wzmacniacie go po to, aby być sprawniejszym w PvP. Są solo dungeony oraz co-op, nie brakuje również dynamicznych wydarzeń w otwartym świecie związanych z zabiciem jakiegoś bossa, ale rywalizacja napędza tutaj zabawę. Od początku warto być tego świadomym.

Bezklasowy system rozwoju postaci

Uczciwie muszę napisać, że nie do końca jestem fanem bezklasowych systemów postaci. Uwielbiam, gdy decydując się na takiego Dark Mystica, awansuję go na Dark Wizarda, aby z czasem stał się Spellhowlerem i ostatecznie otrzymał tytuł Storm Screamera. W Throne and Liberty nie możecie wybrać ani klasy, ani rasy postaci, bo po prostu decydujecie się na dwie bronie i w ten sposób tworzycie swoją „klasę”.

W praktyce nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybrać inny ekwipunek, jeśli dana kombinacja Wam nie przypasuje. Sam system jest zabawny, bo w rzeczywistości możecie grać tylko jednym orężem. Drugi z kolei będzie Wam służył za źródło dodatkowych umiejętności oraz zdolności pasywnych. W odróżnieniu od takiego New World czy Guild Wars 2, w Throne and Liberty nie trzeba przełączać się między broniami. To, jaki sprzęt dzierżycie w dłoniach, definiuje jedynie atak automatyczny oraz decyduje (chociaż też nie zawsze) o działaniu „masteries” przypisanych do danego oręża.

Throne and Liberty, Amazon Games, 2024.

Co więc z pozostałymi umiejętnościami związanymi z danym sprzętem? Możecie mieć w ręku łuk i używać np. zdolności sztyletów w zwarciu czy magii z kostura. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby korzystać z czarów związanych tylko z jedną bronią lub mieszać obie – Wasz wybór. To samo dotyczy bonusów pasywnych. Całość uzupełnia możliwość ulepszania zdolności, a także specjalizacje, czyli modyfikowanie umiejętności. Nie można również zapominać o punktach statystyk, otrzymywanych co awans, aż do obecnie maksymalnego, 50. poziomu. A to dopiero wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o liczbę możliwości.

Throne and Liberty dostarcza dużo opcji modyfikowania postaci i oferuje mnogość systemów, co wpływa na buildy postaci. W moim odczuciu nie dodaje to jednak głębi rozgrywki, a jedynie momentami ją niepotrzebnie komplikuje. Takie wrażenie odniosłem w trakcie expienia postaci, kiedy gra rzuca w nas wszystkim, nie dając czasu na zastanowienie się.

Wprowadzenie kolejnych systemów nie idzie gładko i byłoby lepiej, gdyby niektóre elementy przesunięto na późniejszy etap rozgrywki. Nie zmienia to jednak faktu, że opcji do kombinowania faktycznie nie brakuje, a fani „theorycraftingu” będą wniebowzięci. Dla mnie dałoby się jednak to lepiej zrealizować, a nie tak przytłaczać od samego początku. Zwłaszcza że o wielu elementach można zwyczajnie zapomnieć! Przykładowo, przez długi czas nie ulepszałem broni, bo zwyczajnie wypadło mi to z głowy.

Throne and Liberty, Amazon Games, 2024.

TAB-Target w nie najlepszym wykonaniu

Jak z kolei wypada walka? Mamy klasyczny TAB-target z opcjonalną możliwością włączenia trybu „action”, którego nie polecam, bo gubi się i nie zawsze sprawnie działa. Za to możecie skusić się na podłączenie pada, który jest naprawdę wygodny podczas starć. Nie sprawdzi się przy nawigowaniu po menu czy innych elementach, niemniej walczy się nim przyjemnie.

Throne and Liberty w głównej mierze polega na rzucaniu kolejnych umiejętności w przeciwnika i czekaniu, aż skończy się czas ich odnowienia. Niektóre zdolności współgrają ze sobą, więc warto używać ich w konkretnej kolejności, a także okazjonalnie unikać ataków specjalnych wroga. Mam jednak wrażenie, że brakuje pewnej płynności i responsywności. Pokuszę się o stwierdzenie, że leciwe World of Warcraft robi to zwyczajnie lepiej!

Throne and Liberty, Amazon Games, 2024.

Starcia w Throne and Liberty nie są złe, ale nie mogę pozbyć się uczucia automatyzacji oraz pewnej „mobilkowości”. Wraz z dalszymi poziomami sytuacja znacznie się poprawia i robi się przyjemniej, a także dynamiczniej. Niestety, nie wszyscy zdołają dotrwać do tego etapu. W moim przypadku pomogła zabawa ustawieniami, aby nieco uprzyjemnić sobie rozgrywkę. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla niektórych osób walka okaże się zbyt sztywna. Ja podsumuję ją tak – jest po prostu klasycznym TAB-targetem.

Co się zaś tyczy zamiany w zwierzęta, to funkcja ta umożliwia szybsze podróżowanie, ale również znajduje swoje zastosowanie w walce. Dzięki transformacji w pumę możecie odbiec od wroga, a przemiana w pawia posłuży do zaskoczenia przeciwnika atakiem z góry. Do tego w wyznaczonych miejscach można użyć linki z hakiem, aby szybciej się poruszać. Jest to przyjemne rozwiązanie, trochę jak „glide” z ArcheAge.

Serwer rozwija się wraz z graczami

Fabuła w grze istnieje, ale nie zawracajcie sobie nią głowy. Mnóstwo dialogów służy do przeklikiwania ich, bo poza paroma wyjątkami nie macie żadnego wpływu na rozmowy. Po prostu uparcie przyciskacie „F”, czekając, aż NPC dramatycznym głosem (voice acting nie jest tu najwyższych lotów) opowie swoją historię. Która ostatecznie i tak sprowadzi się do wysłania nas, byśmy pokonali jakiegoś większego przeciwnika czy całą ich hordę. Główna kampania fabularna nie jest porywająca. Questy wykonuje się dla nagród, bo usprawiedliwienie dla grindu musi być.

W zasadzie podczas grania w Throne and Liberty przez chwilę dałem się oszukać, że faktycznie ten tytuł ma do zaoferowania jakąś historię. Początkowe etapy gry z dużą ilością przerywników filmowych oraz klimatycznymi scenkami zwyczajnie mnie zwiodły! Zostały tak dobrze zrealizowane, że pomyślałem „kurde, Throne and Liberty mogłoby być single playerem z co-opem zamiast grą MMO”. Niestety, po epickim wstępie czar prysł i oczom mym ukazała się klasyczna koreańska produkcja.

Throne and Liberty, Amazon Games, 2024.

Ciekawym pomysłem za to jest system kamieni milowych, w ramach których gra rozwija się wraz ze społecznością na serwerze. Nie wszystkie elementy rozgrywki są od razu dostępne, do niektórych gracze muszą „dojrzeć”. Dzięki temu można nadrobić zaległości, a także w ciągu pierwszego tygodnia lub dwóch cała zawartość Throne and Liberty nie zostanie zjedzona, jak to w MMORPG-ach często ma miejsce. Obiecano także regularne aktualizacje, więc pozostaje trzymać kciuki, aby tempo ich wydawania szło w parze z kolejnymi kamieniami milowymi.

Pierwszy miesiąc nowego MMO jest jego najlepszym

Czy Throne and Liberty podbije rynek? Uważam, że nie. Korei gra nie zawojowała, więc myślę, że u nas również nie osiągnie spektakularnego sukcesu. Premiera będzie udana i zakładam, że przez pierwszy miesiąc „wszyscy” będą się zagrywali. Potem jednak liczby spadną oraz ustabilizują się na poziomie Lost Ark. Przy okazji pojawią się boty, w końcu mowa o grze free-to-play.

Dlatego polecam serdecznie cieszyć się tym miesiącem lub dwoma grania, bo na tyle Throne and Liberty powinno Wam zupełnie wystarczyć. Poza tym to najważniejszy i najlepszy czas dla nowej gry! A oskarżeniami o pay-to-win się nie martwcie, bo przecież i tak nie zagościcie w tym MMORPG-u na tyle długo, abyście to realnie odczuli. Szkoda tylko faktycznie zaangażowanych osób, które, aby w pełni cieszyć się rozgrywką, będą musiały postarać się bardziej lub zapłacić. Przyznaję, że kupowanie przedmiotów na aukcji jedynie za pomocą waluty premium jest naprawdę ciekawym, acz zdecydowanie kontrowersyjnym pomysłem.

Throne and Liberty, Amazon Games, 2024.

W tym miejscu brawa dla Amazonu za to, że osoby, które nabyły Throne and Liberty i mogły cieszyć się pięcioma dniami wcześniejszego grania, otrzymały dedykowane serwery. Pozostali gracze, czyli te tłumy free-to-play, mają osobne, dedykowane światy dla tzw. „darmozjadów”. Płacący nie mogą (jeszcze) przenieść na nie swoich postaci, a ci drudzy mogą zagrać na serwerach posiadaczy paczek fundatorskich, więc jest uczciwie. Chociaż szybszy dostęp do MMORPG-a w tym przypadku należy nazwać Early Accessem, bo błędów, problemów oraz innych potknięć nie brakowało.

Ostatecznie Throne and Liberty ogrywało mi się przyjemnie i jeszcze jakiś czas spędzę z tym tytułem. Nie łudzę się jednak, że zostanę przy nim na dłużej, a pewnie za pół roku o nim zupełnie zapomnę. Niemniej z tego miesiąca grania mam zamiar w pełni skorzystać, bo zwyczajnie brakowało mi koreańskiego grindownika nastawionego na PvP. Throne and Liberty posłuży mi więc za fast fooda i tak polecam go traktować – raz na jakiś czas nie zaszkodzi, ale nie powinien stanowić podstawy dobrze zbalansowanej diety.

 

Patryk Manelski

Patryk Manelski

Chciał być informatykiem, potem policjantem, a skończyło się na „dziennikarzeniu” na UŚ. Tam odkrył, że można połączyć pasję do grania z pisaniem. Następnie bytował w kilku redakcjach, próbując przekonać wszystkich, że gry MMO są najlepsze na świecie. Tak trafił do działu publicystyki na GOL-u, gdzie niestrudzenie kontynuuje swoją misję – bez większych sukcesów. W przerwach od walenia z axa hoduje cyfrowe pomidory, bawiąc się w wirtualnego farmera. Nie mając własnego ogródka, zadowala się opieką nad drzewkiem bonsai. Kręci go też jazda na rowerze, zaś czytać lubi mangę i fantastykę. A co najważniejsze, pochodzi z Sosnowca, gdzie zresztą mieszka i z czego jest dumny!

więcej

TWOIM ZDANIEM

Grywasz w koreańskie grindowniki?

Tak, nałogowo.
6,1%
Tak, czasami.
22,3%
Nie.
71,6%
Zobacz inne ankiety