Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 3 czerwca 2024, 17:37

autor: Maciej Bogusz

Choć ja skończyłem z tą grą, ona ze mną nie - premiera na PC to dla mnie pretekst, by przejść Ghost of Tsushima po raz trzeci

Ostatni duży „ekskluzyw” Sony na PS4 zachwyca również na PC. Ghost of Tsushima: Director’s Cut to świetny port jeszcze lepszej gry, który zapewni Wam wiele godzin znakomitej zabawy. I bez cienia wątpliwości wart jest swojej ceny. I nigdy nie wyglądał lepiej!

Wydaje się, że kultura popularna ostatnio upodobała sobie Japonię. Zeszłego roku w listopadzie Netflix zaserwował Niebieskookiego samuraja – świetną animację w stylu Kill Billa. Niedawno miał też miejsce finał serialu Shogun, który okazał się tak dużym sukcesem, że pomimo braku materiału źródłowego planowane są kolejne sezony. Jakby tego było mało, ponad dwa tygodnie temu zapowiedziano Assassin’s Creed: Shadows. Japonia jest teraz bardzo na czasie, szczególnie że na PC ukazał się port jednego z – moim zdaniem – najlepszych „ekskluzywów” PlayStation.

Mowa oczywiście o Ghost of Tsushima: Director’s Cut. W przygotowanie tego portu zaangażowane było amerykańskie studio Nixxes, które od jakiegoś czasu współpracuje z Sony przy wydawaniu gier tej firmy na komputery osobiste. Japoński gigant coraz częściej portuje swoje produkcje (nawet te dotychczas trzymane w skrzyni z napisem „PlayStation exclusive”) na „blaszaki” i w sekrecie powiem Wam, że choć jestem fanem Sony, uważam to za doskonałą decyzję. Co więcej, porty te okazują się strzałem w dziesiątkę (może oprócz The Last of Us: Part I) i otrzymują wysokie noty, co na pewno nie uchodzi uwadze Japończyków.

Trzeci raz? A pewnie, że przejdę

Ten tekst nie jest klasyczną recenzją Ghost of Tsushima: Director’s Cut, niemniej przedstawiam w nim moje wrażenia i doświadczenia związane z śledzeniem legendy „Ducha” na PC, choć najpierw ponownie muszę Wam coś wyznać (ostatni raz, słowo). Kiedy w 2017 roku po raz pierwszy obejrzałem trailer tej gry, od razu wskoczyłem na wózeczek „hajpu” zmierzający w sumie nie wiadomo dokąd, bo oto amerykański deweloper Sucker Punch robi grę o samurajach. Każdej zdrowo myślącej osobie mogła się wtedy zaświecić lampka ostrzegawcza – ale nie mnie. Z jakiegoś powodu byłem bardzo podekscytowany, szczególnie że po głowie, jak robak z „Baldura”, krążyła mi jedna myśl: „Asasyn w Japonii, nareszcie!”. W tamtym czasie nie znałem za dobrze Sucker Punch. Jasne, grałem w poprzednie produkcje tego studia, chociażby w serię InFAMOUS, ze szczególnym naciskiem na inFAMOUS: Second Son – te gry mi się podobały, ale też nie wydały mi się niczym nadzwyczajnym.

Prosimy niczego nie regulować, ta gra naprawdę tak wygląda.Ghost of Tsushima: Director's Cut, Sony Interactive Entertainment, 2024.

Kiedy w końcu Ghost of Tsushima zadebiutowało na PS4 (17 lipca 2020 roku), od razu poleciałem do sklepu i nabyłem pudełkową kopię (stary jestem, wiem). Po jej odpaleniu wsiąknąłem w nią całym sobą. Też na pewno czasem tak macie, że gdy kupicie jakąś grę, to nie możecie przestać o niej myśleć, chcecie grać w nią cały czas, chłonąć ją, wziąć L4 i dobrze się bawić. Tego właśnie doświadczyłem, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z tą produkcją.

Studio Sucker Punch nie kryło się z tym, że przy pracy nad Ghost of Tsushima inspirowało się filmami Akiry Kurosawy, wybitnego japońskiego reżysera, którego dzieła, takie np. jak Rashomon (1950), należą dziś do klasyki światowego kina. Amerykańskie studio zainspirowało się również mangą autorstwa (tutaj uwaga) Stana Sakaia o tytule Usagi Yojimbo, opowiadającą o walecznym króliku roninie. Inspiracje te są widoczne w każdym pikselu gry, tym bardziej że w opcjach grafiki mamy do dyspozycji „tryb Kurosawy” – w skrócie: jest szaro, a posoka tryska jak gaśnica w parlamencie.

Po pierwszym przejściu gry na PS4 z miejsca wystawiłbym jej 9. Wiele rzeczy po prostu dla mnie zagrało. Po jakimś czasie (i zdecydowanie w zawyżonej cenie) udało mi się nabyć wersję na PS5. Mojej radości nie było końca, bo niedługo potem dowiedziałem się, że Ghost of Tsushima otrzyma łatkę z aktualizacją usprawniającą wersję na PS5 (ta edycja również ma dopisek Director’s Cut) oraz dodatek Wyspa Iki. Oto nadarzała się okazja, żeby ponownie przejść ten tytuł. Do tego wszystko miało wyglądać ładniej i szybciej się ładować – grzechem byłoby nie spróbować. Niestety, pojawił się mały, maleńki szkopuł – łatka kosztowała około 40 złotych. Dla wielu osób był to problem, co jest zupełnie zrozumiałe. Dla mnie jednak była to sposobność, żeby jakoś bardziej fizycznie podziękować twórcom za produkcję, która zapewniła mi tak wiele godzin dobrej zabawy. Ostatecznie wydałem te pieniądze i nie żałuję. Po ponownym ukończeniu „podstawki” i dodatku czułem się spełniony, a nawet miałem „syndrom odstawienia” od bardzo dobrej gry. Ale postanowiłem pożegnać się Jinem i sięgnąć po coś innego, w końcu kupka wstydu sama nie zniknie.

Ja gdy słyszę, że zapowiedziano Ghost of Tsushima na kolejną platformę.Ghost of Tsushima: Director's Cut, Sony Interactive Entertainment, 2024.

Tak się jednak złożyło, że dostałem możliwość napisania paru słów na temat Ghost of Tsushima: Director’s Cut na PC i z miejsca się zgodziłem… Choć ja skończyłem z tą pozycją, ona najwyraźniej ze mną nie. Miałem teraz szansę zagrania w nią kolejny raz, tym razem na mocniejszym sprzęcie. Jak już zdążyliście zauważyć, jestem jednym z niewielu spoceńców, którzy zdołali zaliczyć Ghost of Tsushima na trzech platformach. Myślę, że nie ma sensu porównywać tych wersji, ale może za to warto podzielić się wrażeniami, jak grało mi się w najnowsze wydanie przygód Jina Sakaia, czyli na PC.

„Duch” w maszynie

Jakiś czas temu udało mi się zaopatrzyć w trochę lepszy sprzęt. Co oczywiście nie oznacza, że podpaliłem wszystkie banery Sony, jakie miałem w mieszkaniu, i dumnie nazwałem się pecetowcem – co to, to nie. Jestem zdania, że każdy powinien grać na tym, na czym mu po prostu najwygodniej, przy czym trzeba być również świadomym istnienia różnych środowisk, z których korzystają gracze. Ghost of Tsushima: Director’s Cut odpaliłem na kompie wyposażonym w procesor AMD Ryzen 5 7600X, kartę GeForce RTX 4070 WINDFORCE 2X OC 12 GB oraz RAM: 32 GB 5600 MHz. Bawiłem się w 60 kl./s, przy wysokich ustawieniach graficznych w 2k (taka konfiguracja mi po prostu odpowiadała). Gra działała bardzo płynnie, nie miałem żadnych dziwnych spadków klatek czy zacięć. Jeśli chodzi o technikalia – powyższe dwa zdania to wszystko, co jestem w stanie powiedzieć na ten temat, dlatego też serdecznie zapraszam Was do naszych specjalistów z Futurebeata, od których dowiecie się o wiele więcej.

Po pierwszym uruchomieniu Ghost of Tsushima: Director’s Cut na PC powitał mnie ekran z nie do końca poprawną po polsku prośbą o „wpisanie się do PSN”. Dzięki zalogowaniu się do konta Sony mogłem uzyskać dostęp do trybu wieloosobowego Legends oraz dodatkową zbroję samurajską. Przyznam się bez bicia, że tego nie zrobiłem – nie widziałem w tym sensu, ponieważ chciałem się całkowicie skupić na opowieści dla jednego gracza. Co ciekawe, po tym jednym komunikacie gra już nigdy więcej mnie o to nie poprosiła, więc osoby niemające ochoty lub po prostu niemogące założyć konta w usłudze Sony powinny czuć się bezpieczne.

Klimat jest zawsze podkręcony do maksimum, nawet jeśli to tylko tutorial.Ghost of Tsushima: Director's Cut, Sony Interactive Entertainment, 2024.

Pisząc ten tekst, zakładam, że większość z Was jest już zaznajomiona z Ghost of Tsushima. Jeśli jednak nie, szybko przypomnę początek opowiadanej w grze historii. Mamy rok 1274, wyspa Cuszima (Tsushima w romaji) zostaje najechana przez Mongołów pod przywództwem Khotun Khana, wnuka samego Czyngis-chana. Jin Sakai, protagonista gry, wraz ze swoim wujem i garstką samurajów zamierzają stawić mu czoła, ale jak to często bywa, kiedy się bezmyślnie szarżuje na przeważające zastępy wroga, ponoszą dotkliwą porażkę. Jin zostaje uratowany przez złodziejkę imieniem Yuna, która pragnie odnaleźć swojego zniewolonego przez Mongołów brata. I tyle, jeśli chodzi o prolog, nie mam zamiaru opisywać całej fabuły, ale zachęcam, jeżeli będziecie mieli okazję, by uważne śledzić to, jak w trakcie gry zmienia się sam Jin – moim zdaniem zostało to świetnie pokazane.

Wrócę jeszcze na chwilę do pewnej technicznej kwestii. Przechodząc Ghost of Tsushima: Director’s Cut na PC, miałem też okazję przetestować, jak gra się za pomocą klawiatury i myszy, kontrolera do Xboksa (Series X) oraz pada do PS5. Chyba nikogo nie zaskoczę, mówiąc, że tym ostatnim grało się mi najprzyjemniej, ponieważ na każdym kroku widać, że gra została przygotowana właśnie z myślą o nim. Jeden ruch palcem po panelu dotykowym i już zrywa się prowadzący nas do celu wiatr. Na kontrolerze od Xboksa i klawiaturze działa to dużo mniej naturalnie i – szczerze powiedziawszy – psuje to klimat.

Ubisoftowy otwarty świat?

Po powrocie na wyspę samurajów przypomniałem sobie, dlaczego tak bardzo lubię tę produkcję – ma ona zaskakująco dobrze zaprojektowany otwarty świat, który w ciekawy i innowacyjny sposób pozwala eksplorować Cuszimę. Wydanie na PC jeszcze bardziej do tego zachęca. Kolorowe lasy, ośnieżone szczyty czy pola pełne kwiatów na komputerach osobistych wyglądają po prostu oszałamiająco. Aż chce się robić zdjęcia, na czym się wielokrotnie łapałem, bo zamiast grać, jeździłem po wyspie, praktycznie cały czas trzymając palec na F12 i pragnąc uwiecznić każde drzewo czy źdźbło trawy.

Moja droga wojownika wiedzie mnie nad jezioro, bo tam będą ładne widoczki.Ghost of Tsushima: Director's Cut, Sony Interactive Entertainment, 2024.

Być może, rozmawiając o Ghost of Tsushima, natknęliście się na opinie, że gra ma bardzo „ubisoftowy” otwarty świat – cokolwiek to znaczy. Domyślam się jednak, że chodzi o wszelkiego rodzaju pytajniki rozsiane po mapie i powtarzalne czynności poboczne. GoT nie posiada klasycznych wież wymaganych, aby odkryć dany fragment mapy, choć obozy mongolskie pełnią nieco podobną funkcję, bo po ich wyzwoleniu odsłaniamy niewielką część Cuszimy. W grze są oczywiście obecne pytajniki, które kryją coś do zrobienia, lecz te zadania zwykle odciągają naszą uwagę zaledwie na moment. I to prawda, że te aktywności z czasem zaczynają nużyć, kiedy po raz nie wiadomo który ptak lata nam nad głową, bo akurat chce, żebyśmy znaleźli jakiś zwisający z sufitu kawałek materiału, albo słodki lisek sugeruje, byśmy za nim podążyli i pomodlili się w kapliczce. Chociaż z czasem staje się to wszystko odrobinę uciążliwe, jednak nigdy na tyle, żebym chciał przestać to robić. Myślę, że jest to spowodowane tym, jak zaprojektowana została eksploracja.

W przeciwieństwie do gier Ubisoftu ta okazuje się bardzo naturalna (i to dosłownie!). Zamiast minimapy mamy tu subtelny wiatr wskazujący drogę, wspomniane ptaki, które chcą nas poprowadzić do miejsc wartych uwagi, oraz minimalną obecność HUD-a na ekranie, pozwalającą na wczucie się w uniwersum inspirowane prawdziwymi, pięknymi lokacjami.

Khotun Khan nie jest pod wrażeniem.Ghost of Tsushima: Director's Cut, Sony Interactive Entertainment, 2024.

Zwiedzając świat wykreowany przez Sucker Punch, możemy natrafić m.in. na NPC, który został zniewolony przez mongolskich najeźdźców. Zwykle w takiej sytuacji bez namysłu ruszałem do walki, by ową postać uwolnić, a kiedy już uporałem się z Mongołami, uratowany przeze mnie Japończyk dawał mi np. cynk, że za lasem jest wioska, w której źle się dzieje, i fajnie by było, jakbym tam pojechał i rozwiązał problem. Bardzo podoba mi się prostota i naturalność tego, jak gra zachęca do dalszej eksploracji. Ten konkretny element jest czymś, czego ze świecą szukać w tytułach Ubisoftu.

Kolejną ciekawą rzecz stanowi sposób, w jaki można dotrzeć do danego celu. W Ghost of Tsushima występuje wielokrotnie już przywoływany w tym tekście wiatr, ale fajne jest również to, że sami musimy odkryć dokładną ścieżkę, którą wyznacza podmuch powietrza – koniec z kropeczkami na minimapie czy niezawodną nawigacją, która w cudowny sposób działa w każdym zakątku globu, doprowadzając idealnie do celu misji.

Moje ciało to maszyna, która przerabia pierogi na screeny z Ghost of Tsushima.Ghost of Tsushima: Director's Cut, Sony Interactive Entertainment, 2024.

Wydaje mi się, że kiedy Sucker Punch projektowało eksplorację w „Duchu Cuszimy”, inspirowało się światami stworzonymi w najnowszych odsłonach serii Assassin’s Creed – tyle że zrobiło to po prostu lepiej. Oczywiście jest to moje zdanie i dlatego zachęcam Was do wyrażania własnej opinii na temat tego, czy Ghost of Tsushima posiada ubisoftowy otwarty świat, czy może jednak nie?

Jak to jest grać na pececie…

Jednym słowem: znakomicie. Studio Nixxes wykonało kawał dobrej roboty przy tym porcie, po raz kolejny udowadniając, że produkcje Sony świetnie radzą sobie na komputerach osobistych. Mam nadzieję, że wkrótce portowanie gier z konsol na PC nie będzie niczym niezwykłym. Ghost of Tsushima: Director’s Cut jak zachwycało pod względem audiowizualnym, tak zachwyca nadal. Jeśli chcecie poznać świetną opowieść o tym, jak czasem należy porzucić część siebie, aby uratować wielu, to GoT jest zdecydowanie pozycją dla Was.

Maciej Bogusz

Maciej Bogusz

Absolwent Filologii Angielskiej na Uniwersytecie Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Jego praca magisterska dotyczyła analizy lokalizacji gry The Last of Us. Z GRYOnline.pl związany od 2023 roku – pracuje jako tłumacz w serwisie Gamepressure.com. Przygodę z grami wideo rozpoczął na Pegazusie, a z czasem przeszedł do obozu Sony. Fan RPG-ów, strategii, soulslike’ów i innych wymagających produkcji, a także tytułów oferujących angażujące opowieści. Uważa, że Wiedźmin 3: Dziki Gon to najlepsza gra na świecie. Ponadto uwielbia książki historyczne (analizowanie przebiegu bitew to dla niego chleb powszedni) oraz filmy i seriale animowane.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Czy zapowiedzi Ghost of Tsushima 2 doczekamy się jeszcze w tym roku?

Tak!
32,4%
Jeszcze na to za wcześnie.
67,6%
Zobacz inne ankiety