„Po prostu nie chcieli, żebym to robił”. Gwiazdor Baldur's Gate 3 Neil Newbon walczy o sławę i szacunek dla ludzi ze swojej profesji
Neil Newbon, Troy Baker, Jennifer Hale i inni aktorzy znani z gier wideo dołączają do walki o szacunek i uznanie dla swojego zawodu.

Aktor głosowy Astariona z Baldur’s Gate 3 mógłby nie pojawić się w wielu grach – gdyby nie pozbył się swoich agentów, z miejsca odrzucających „slumsowe” sesje nagraniowe i motion capture.
Neil Newbon zyskał spory rozgłos po swoim występie w nowym RPG studia Larian jako wampir, którego pokochali liczni fani tej produkcji (co widać nawet po pewnej modyfikacji do Stardew Valley). Jednakże Brytyjczyk bynajmniej nie rozpoczął swojej przygody z grami od BG 3 – a teraz, po 25 latach aktorstwa (w tym 12 latach w grach wideo), Newbon chce walczyć o sławę i szacunek dla artystów występujących w grach wideo.
Szacunek i sława dla aktorów z gier
Newbon bynajmniej nie podejmuje się tego wyzwania samotnie. 11 grudnia 2024 roku on oraz 17 innych aktorów i deweloperów znanych z gier założyło grupę Pixel Pack. W jej skład wchodzą takie sławy, jak Troy Baker (Death Stranding), Jennifer Hale (Mass Effect), Yuri Lowenthal (Prince of Persia: Sands of Time) oraz jego koledzy z „planu” Baldur’s Gate 3, w tym Maggie Robertson (znana także z roli Lady Dimitrescu z Resident Evil Village).
W obszernym artykule magazynu Entertainment Weekly członkowie grupy podzielili się swoimi poglądami, które sprowadzają się do jednego: że osoby występujące w grach wideo są artystami i aktorami, których praca powinna cieszyć się uznaniem i szacunkiem (via Newbon w serwisie X / Games Radar).
Patrząc w przyszłość, moją wizją jest ustanowienie Pixel Pack jako corocznej inicjatywy, która nie tylko pozwoli świętować uznane talenty, ale także wynieść na piedestał młodych aktorów w branży gier. Przez promowanie inspiracji, świadomości i działalności możemy wzmocnić nasz wspólny głos i sprawić, że występy w grach dalej będą uznawane, szanowane i chronione – wyjaśnił swój plan Neil Newbon, który pojawi się m.in. na konferencji GDC 2025 (17-22 marca).
Newbon i pozostali członkowie inicjatywy podzielili się przy tym swoimi spostrzeżeniami odnośnie do zmian w podejściu do pracy przy wcielaniu się w postacie z gier. Pomógł w tym nie tylko wzrost znaczenia gier wideo (które w tej chwili zarabiają więcej niż Hollywood), nagrody dla aktorów z gier (przyznawane przez BAFTA od 2004 roku) i tytuły pokroju The Last of Us (którego premierę Erika Ishii porównała do „bycia świadkiem powstania kina”), ale też pandemia koronawirusa (która na długo uniemożliwiła pracę na planie filmowym).
W efekcie, w największym skrócie, występy w grach wideo są teraz traktowane (niemal) tak poważnie, jak role filmowe lub telewizyjne, a aktorzy cenieni są za swój profesjonalizm. Jak to wyglądało wcześniej? Cóż…
Artyści motion-capture i aktorskie slumsy
Członkowie Pixel Pack, którzy rozmawiali z redakcją Entertainment Weekly, podzielili się swoimi doświadczeniami – także tymi sprzed kilkunastu lat, kiedy to występ w grach wideo był traktowany przez środowisko aktorskie jako powód do wstydu.
Jak wspomina Newbon, gdy zaczynał swoją przygodę z grami od występu w Ghost Recon: Future Soldier, zdarzało mu się słyszeć rozmowy, w których dawano do zrozumienia, że „artyści motion-capture” (jak oficjalnie nazywano taką rolę) nie są uznawani za „prawdziwych aktorów”.
Miałem agentów, którzy odrzucali trzytygodniowe występy motion capture, o których nawet nie wiedziałem. Po prostu nie chcieli, żebym to robił, co nie było fajne. Ale to było dawno temu. Pozbyłem się tych agentów.
Wtórują mu Jennifer Hale (według której aktorów głosowych traktowano użytkowo, jak „utensylia na stole”) oraz Yuri Lowenthal (jak to ujął, „prawdziwi aktorzy” uznawali pracę w VA jako swoiste „slumsy” i powód do wstydu – coś, czego artysta chwyta się w desperacji, gdy potrzebuje pieniędzy). Inni rozmówcy EW podzielili się podobnymi anegdotami: „voice acting” w grach miał być domeną osób powiązanych z grami, na którą patrzono z pobłażliwością.
Znamienny jest komentarz Newbona odnośnie do agentów, którzy bez jego wiedzy odrzucali wszelkie propozycje udziałów w sesjach motion capture. Aktor bynajmniej nie był zachwycony z tego powodu i ostatecznie pozbył się tych agentów.
Zimna gra aktorska
Hale wspomina przy tym, że takie de facto pogardliwe podejście mogło wynikać z niezrozumienia tego, ile umiejętności wymaga występ w grze wideo. Jak twierdzi, nawet teraz spora część sesji VA oparta jest na zimnym odczycie, tj. większość kwestii dialogowych widzi się dopiero w chwili nagrywania, na którą składa się najwyżej kilka prób. Dlatego, jak twierdzi Hale, „aktorzy głosowi muszą być bardzo utalentowani w kwestii gier”.
Wiele mówi też fakt, że do niedawna mało którą grę wideo promowano występami aktora znanego z innych projektów. Teraz się to zmienia, podobnie jak stricte „biznesowe” i „komercyjne” podejście do takiej pracy – ale wciąż jest za wcześnie, by mówić o powszechnym szacunku. Dość przypomnieć słowa dyrektora generalnego Amazon Games, który twierdził, że „w grach wideo tak naprawdę nie ma aktorstwa”.
Stąd właśnie inicjatywa Newbona i innych aktorów, która ma promować ich pracę, ale też wspierać osoby zaczynające przygodę z grą aktorską w grach. Po części zbiega się to z celami związku zawodowego SAG-AFTRA, który od zeszłego roku walczy też z nadużywaniem AI do „kradzieży” głosów aktorów. Co prawda od dawna trwają negocjacje z deweloperami, ale nawet ostatnie warunki zostały uznane przez SAG-AFTRA za niewystarczające (via Hollywood Reporter).
Zachęcamy do przeczytania całego artykułu Entertainment Weekly, z którego dowiecie się więcej na temat planów Newbona, zmian w stosunku do występów w grach na podstawie doświadczeń aktorów oraz o podejściu do trolli i, ekhm, „spragnionych” fanów.