Overwatch 2 mnie oszukał. Ta beta wygląda jak aktualizacja, a nie nowa gra
Kontynuacja, która okazuje się najzwyczajniejszą aktualizacją? W dodatku płatną? Takie rzeczy tylko u Blizzarda! Zanim jednak negatywnie ocenimy Overwatcha 2 pamiętajmy, że częścią gry będzie osobny tryb PvE, którego jeszcze nie poznaliśmy.
Łatwo krytykować Blizzard, ale z drugiej strony to nie tak, że firma ta nie daje ku temu powodów. Mimo to podszedłem z otwartą głową do bety trybu PvP w Overwatchu 2, bo chciałem sam się przekonać, czy warto czekać na kontynuację gry, z którą spędziłem ponad 250 godzin. I cóż mogę powiedzieć? To tak właściwie ta sama produkcja – żadnej rewolucji tu nie ma, co najwyżej kilka poprawek oraz mniejszych lub większych zmian estetycznych. Po około 7 godzinach testów w tym momencie nazwałbym Overwatcha 2 zwykłą aktualizacją, zmieniającą grę w Overwatcha 1.5.
Co pokazała beta Overwatcha 2:
- pięcioosobowe drużyny zamiast sześcioosobowych składów;
- kilka nowych map i odświeżone stare;
- nowy tryb o nazwie Przepychanka;
- nową bohaterkę – Sojourn;
- zmiany u Doomfista, Orisy, Sombry i Bastiona;
- odnowiony i znacznie lepszy interfejs.
Mniej znaczy lepiej!
Weźcie pod uwagę, że oceniam tutaj wyłącznie PvP. Do kooperacyjnego trybu PvE z pełnoprawną kampanią fabularną nie ma jeszcze dostępu. Poza tym nawet rywalizacja z graczami nie oferuje wszystkich nowości. Przykładowo na ekranie wyboru postaci mamy już nowe ikonki odświeżonych bohaterów, ale związanych z nimi skórek wciąż brakuje. Dodatkowo pograć można było w zasadzie tylko w jednym trybie, dlatego w Overwatchu 2 jeszcze wiele może ulec zmianie.
Co widać na pierwszy rzut oka? Zmniejszenie liczby graczy w drużynie z sześciu do pięciu osób. Wyznam szczerze, że nigdy nie rozumiałem oryginalnego założenia sześcioosobowego zespołu. Dzisiaj zauważam w grach tendencję do zmniejszania ekipy, jak tylko się da, aby gracz miał jak największą szansę na zabawę ze znajomymi, a niekoniecznie z losowymi osobami. Dlatego tę zmianę w Overwatchu 2 przywitałem z ulgą.
Zmniejszenie liczby graczy odbiło się również na mecie. Teraz każda drużyna składać musi się z jednego tanka, dwóch postaci skupiających się na zadawaniu obrażeń oraz dwóch osób wsparcia. Przez takie przetasowanie Blizzard wyraźnie zwiększył wytrzymałość tanków, a DPS-om zmniejszył liczbę punktów życia. Wszystko po to, aby teraz jedna postać mogła skutecznie odpowiadać za bezpieczeństwo reszty zespołu.
Mecze są szybsze, ale brakuje elastyczności
Jak to wypada w praktyce? Mecze są znacznie szybsze. Faktycznie nie ma już sytuacji, w której potyczki się dłużą – naprawdę niewiele potrzeba, by kogoś wyeliminować. Równocześnie jednak „support” ma w Overwatchu 2 pod górkę. Trudno tu bowiem utrzymać towarzyszy przy życiu i zapewnić im odpowiednie wsparcie. Dlatego – zamiast koncentrować się na leczeniu – bohaterowie ci znacznie bardziej angażują się w bezpośrednią walkę. I to logiczne, bo im szybciej zabije się przeciwników, tym mniej trzeba leczyć sojuszników!
Nie jestem jednak przekonany do narzuconej odgórnie „mety”. Gracze zawsze znajdą sposób na optymalizację zabawy i wymyślą metodę pozwalającą na „lepsze granie”. Niemniej Blizzard wymuszający konkretną kompozycję drużyny moim zdaniem szkodzi Overwatchowi 2. Zwłaszcza że przy pięcioosobowym zespole wielokrotnie odnosiłem wrażenie, że wynik meczu mógłby być inny, gdyby mój „drugi support” zmienił się w „dodatkowego DPS-a”. Brakowało mi elastyczności przy dobieraniu bohaterów oraz możliwości reagowania na to, co dzieje się podczas meczu.
Jeszcze jako tako rozumiem takie ograniczenie w grach rankingowych, ale przy szybkich meczach, które są główną atrakcją tej bety, wydało mi się to niepotrzebne. Szczególnie że raz wybranej roli nie można już zmienić do końca potyczki – jesteśmy na nią skazani, mogąc żonglować jedynie bohaterami do niej przypisanymi. Ten element według mnie wymaga poprawy, tym bardziej że podczas testów mało kto decydował się na granie tankiem lub wsparciem, a nie chcąc czekać 10 minut w kolejce, wybierałem właśnie te role.
Fajna aktualizacja, ale niekoniecznie kontynuacja
Oczywiście nie brakuje również pozytywnych zmian. Przykładowo tabela wyników to teraz coś wspaniałego. Pożegnaliśmy się z wyświetlaniem medali, które realnie niewiele mówiły, i przywitaliśmy klasyczne pokazywanie prostych statystyk. Co więcej, Blizzard informuje również PUBLICZNIE o liczbie naszych zgonów – nie jest to ukrywane, więc każdy wie, jak dana osoba poradziła sobie w meczu. Moim zdaniem to świetne rozwiązanie, bowiem nie chcę być głaskany po głowie, gdy mi nie poszło. Zamiast tego biorę na klatę swój brak umiejętności i lecę na salę treningową szlifować celność.
Pokuszono się również o wizualne poprawki starych map, a konkretnie o zmianę pór doby. Ujrzenie takiego King’s Row o poranku, a nie tylko wieczorem, było przyjemnym doznaniem. Jest to zdecydowanie mała rzecz, która cieszy. Na nowych polach bitew widać również, że silnik Overwatcha 2 wymieniono lub podrasowano – prezentują się one znacznie lepiej. Co jednak ciekawe, sama grafika gry nie uległa póki co większej zmianie. Całość wygląda ładniej, ale nie jest to zasługa wielkiego reworku, bo takowego nie było. Jeśli zatem liczyliście na dużo lepsze doznania wizualne, to mam smutne wieści – Overwatch 2 wygląda jak przypudrowany poprzednik.
Dla samego PvP nie warto kupować Overwatcha 2
Overwatch nie potrzebował tak naprawdę wielu gruntownych zmian, a jedynie odrobiny deweloperskiej miłości. To, co zobaczyłem w „dwójce”, przypomniało mi, dlaczego zagrywałem się w oryginał. Równocześnie jednak nie znajduję argumentów, żeby kupować kontynuację z powodu PvP. Zwłaszcza że wszystkie zmiany, jeśli chodzi o rozgrywkę, będą współdzielone. Nie musimy się zatem obawiać braku jakichś map czy postaci.
Wizualnie „dwójka” również nie oferuje praktycznie żadnej różnicy względem „jedynki”. No, poza interfejsem, który w kontynuacji wypada znacznie lepiej. Są to jednak poprawki kosmetyczne, a poza nimi – to ta sama gra. Jeśli nie interesuje Was PvE, to w zasadzie nabędziecie drugi raz to samo. Bez tego trybu jest to po prostu duża (i potrzebna!) aktualizacja gry, którą i tak otrzymacie częściowo za darmo. No chyba że zależy Wam na nowych skórkach, wtedy nie było tematu!
Gdyby ktoś mnie zapytał, czy dobrze bawiłem się podczas testowania PvP w Overwatchu 2, bez wahania odpowiedziałbym, że tak. Nie dlatego, że wprowadzono jakieś rewolucyjne zmiany (bo takowych tu nie uświadczycie) – ja po prostu lubię oryginał i dobrze mi się w nim strzelało. Kontynuacja jedynie mi to przypomniała, a wszystkie wynikające z niej zmiany przyjmę z otwartymi rękoma. No chyba że Blizzard każe za nie zapłacić – wtedy nie, bo póki co nie dano mi powodu, aby drugi raz nabywać ten sam produkt. Chociaż szczerze mam nadzieję, że tryb PvE zmieni moje zdanie na ten temat.
O AUTORZE
Overwatch 2 przypomniał mi, jak dobrze bawiłem się w pierwszym Overwatchu, za co pragnę podziękować Blizzardowi. Równocześnie muszę zganić to studio za to, że tak bardzo zaniedbało oryginał. W moim odczuciu mogło go spokojnie rozwijać i doprowadzić do stanu, w jakim jest „dwójka”. Zamiast wydurniać się z kontynuacją, wystarczyło zrobić porządny rework, wydać wszystko jako aktualizacje, a tryb PvE udostępnić jako płatne, opcjonalne DLC. Kto wie, może zresztą i tak się stanie? Mimo całego mojego głośnego szczekania i tak będę merdał ogonem na widok tej produkcji, bo jest po prostu przyjemna.