Ci muzycy z gier mogliby przyciągnąć tłumy na prawdziwych koncertach - muzyczny cykl Adama
Być może na myśl przychodzi Wam teraz Johnny Silverhand, ale to nie jedyny taki przykład - oto sylwetki kilku najlepszych moim zdaniem muzyków z gier, na których koncert z pewnością kupiłbym bilet w prawdziwym życiu.
W historii gier wideo nie brakuje interesujących postaci o muzycznej przeszłości, a niektóre są w swoim fachu na tyle dobre, że aż chciałoby się, aby ich wykonań w danym tytule było więcej. Stworzenie interesującego muzyka w grze nie jest łatwym zadaniem, ponieważ przede wszystkim powinna być to dobrze wykreowana postać, która swoją charyzmą będzie w stanie zapalić w graczu iskrę ciekawości. Poza tym oczywiście trzeba uczynić taką osobę wiarygodną, a to wiąże się z napisaniem przynajmniej jednego naprawdę dobrego utworu, po wykonaniu którego nasz wirtualny artysta zostanie zapamiętany na dłużej.
Czasem jednak twórcy robią na tym polu tak dobrą robotę, że faktycznie gracz mógłby sobie zażyczyć kolejnych przebojów. Zainspirowany takimi growymi muzykami postanowiłem przybliżyć sylwetki kilku najlepszych moim zdaniem, na których koncert z pewnością kupiłbym bilet. Chciałbym jednak zaznaczyć, że na liście nie znalazła się Priscilla z Wiedźmina 3 i jej Wilcza zamieć. Zarówno bardka, jak i jej dzieło zasługują na wzmiankę, ale wspominałem już o niej w artykule o muzycznych wyciskaczach łez, do którego zapraszam ponownie.
Alfira – Baldur’s Gate 3
Zaczynamy z „wysokiego C”, czyli od postaci Alfiry. Bardkę tę spotkamy w grze Baldur’s Gate 3, gdzie przesiadując w Gaju Druidów, brzdęka sobie na lutni, próbując ułożyć słowa do pieśni, która – jak się okaże – będzie dla niej bardzo ważna. Owo czerwonookie diabelstwo ma za słuchaczy jedynie parę wiewiórek, które (o ile posiadamy zdolność rozmowy ze zwierzętami) dają graczowi dobitnie znać, że nie przepadają za talentem bardki. Co jest zatem takiego wyjątkowego w Alfirze, skoro nie potrafi dokończyć utworu, a jej widownia chciałaby, by wyniosła się w diabły?
Historia Alfiry i pieśni, którą próbuje stworzyć, jest piękna i przejmująca, a my jako gracz możemy pomóc jej ukończyć dzieło. Gdy tego dokonamy, otrzymamy w nagrodę wspaniały, melancholijny i pełen emocji występ. Pieśń nosi nazwę Weeping Dawn, czyli w tłumaczeniu na język polski Szlochający świt i muszę wyznać, że już po pierwszym przesłuchaniu nie chciała mi wyjść z głowy i często nieświadomie nuciłem ją pod nosem. Muzykę napisał Borislav Slavov, kompozytor ścieżki dźwiękowej do Baldur’s Gate 3, a głosu śpiewającej Alfirze użyczyła Ilona Ivanova.
Warto w kilku słowach wspomnieć także o diabolicznym Rafaelu, którego nasączony podstępem głos doskonale nadaje się do nagrań typu ASMR. Okazuje się, że nasz diabeł świetnie śpiewa, czego dowodzi ścieżka dźwiękowa zatytułowana Raphael’s Final Act, w której ów jegomość daje popis wokalny. W śpiewającego Rafaela wcielił się oczywiście dubbingujący go aktor Andrew Wincott, a towarzyszyła mu Mariya Anastasova, śpiewaczka operowa, której głos możecie usłyszeć chociażby w nie mniej popularnym utworze Down by the River, również z Baldur’s Gate 3.
Julia – Final Fantasy VIII
Zabieram Was na bardzo głębokie wody mojej muzycznej nostalgii, na których to w przeszłości raz po raz wciskałem przycisk „odtwórz”, aby w kółko słuchać przepięknie skomponowanej muzyki, prostych, acz moim zdaniem pełnych szczerości słów i tego głosu, który niczym powiew ciepłego, jesiennego wiatru zapowiadał, że pomimo zmian wszystko będzie dobrze. Zacznijmy od tego, kim w ogóle jest Julia. Artystka pojawia się w Final Fantasy VIII i jest obiektem westchnień jednej z najważniejszych postaci w grze – żołnierza imieniem Laguna. Wysoki, przystojny, pewny siebie mężczyzna, który niejedno już widział, z pewnością mógłby podejść do młodej pianistki i zdobyć jej serce w mgnieniu oka, a przynajmniej tak można by sądzić na początku. W rzeczywistości nieśmiałość wobec kobiet oraz dziwna przypadłość, objawiająca się silnym skurczem w nodze pojawiającym się przy pięknych niewiastach, sprawiają, że pierwsze spotkanie Laguny i Julii nie przebiega tak, jak życzyłby sobie tego żołnierz. Z czasem historia tych dwojga nieco się rozwija, jednak nic więcej na ten temat nie powiem, by uniknąć spojlerów.
Pieśń wykonywana przez Julię nosi tytuł Eyes on Me. Została skomponowana przez Nobuo Uematsu, a słowa do niej napisał Kako Someya. Głosu Julii użyczyła chińska wokalistka Faye Wong, która wykonywała ten utwór na żywo. Eyes on Me podbiło serca nie tylko graczy, ale także publiki, ponieważ była to pierwsza kompozycja w historii gier wideo, która na 14. dorocznej gali Japan Gold Disc Awards zdobyła tytuł piosenki roku w kategorii muzyka zachodnia.
Duet Cohen i Fitzpatrick – BioShock
Ten konkretny przykład może wydać się nietypowy i wyznam, że nie wiem, czy w celu posłuchania dzieła, które planuję opisać, musiałbym się udać na koncert Sandera Cohena czy Kyle’a Fitzpatricka. Przemierzając w grze BioShock podwodne miasto Rapture, natrafiamy bowiem na bardzo klimatyczną scenę przestawiającą udręczonego pianistę, którym jest Kyle Fitzpatrick, oraz ekscentrycznego artystę kompozytora i fotografa Sandera Cohena. Ten drugi nakazuje młodemu Fitzpatrickowi grać melodię znaną graczom jako Cohen Masterpiece, jednak pianista nie radzi sobie z jej wykonaniem tak, jak życzyłby sobie tego jej twórca.
W grze możemy usłyszeć tylko fragment tego dzieła, ale na oficjalnej ścieżce dźwiękowej dostępna jest pełna wersja. Przejmujący, pełen emocji utwór początkowo brzmi spokojnie, by po chwili bombardować słuchacza dźwiękami. Strukturą przypomina Cwał walkirii skomponowany przez Ryszarda Wagnera i to pewnie z tego powodu podczas wykonania Fitzpatricka Cohen w pewnym momencie nuci fragment właśnie tej kompozycji.
Cohen Masterpiece zostało skomponowane przez twórcę muzyki do gry BioShock – Garry’ego Schymana. Jego zadaniem było napisać ten utwór w taki sposób, aby odbiorca mógł w nim usłyszeć zmagania wykonawcy. Schyman nie wiedział, w jakim momencie gry zostanie użyta stworzona przez niego kompozycja, i nie spodziewał się, że zakończy się tak szybko, ale jak przyznał, spodobał mu się taki zabieg.
Love Fist – GTA Vice City
Grand Theft Auto Vice City to gra przepełniona po brzegi dobrą muzyką. To właśnie za sprawą tej produkcji nastoletni Adam, błądzący do tej pory po gatunkach muzycznych i niepotrafiący znaleźć sobie w nich miejsca, odnalazł heavy metal zaserwowany mu przez Iron Maiden w utworze 2 Minutes for Midnight, który zapoczątkował jego miłość do ciężkiego brzmienia. W dostępnej w grze stacji radiowej V Rock usłyszeć można także świetną kapelę Love Fist, która została wykreowana specjalnie na potrzeby dzieła Rockstara.
Love Fist to stereotypowy przykład glam rocka – energiczne gitary, specyficzny tekst, traktujący często o miłości, natapirowane włosy i legginsy znalezione w szafie starszej siostry. Kiedy podczas przemierzania malowniczego Vice City w radiu rozbrzmiewało Fist Fury, trudno było nie docisnąć gazu do dechy, nie przejmując się tym, że zapewne po chwili biedny Tommy wyląduje na drzewie.
Love Fist pojawiało się jeszcze później, chociażby we wzmiankach w GTA 5, a członek tego zespołu brał udział w jednym zadaniu z tej produkcji. Mam cichą nadzieję, że Rockstar puści oko do fanów i Love Fist w tej lub innej odsłonie znajdzie się także w GTA 6.
Kerry Eurodyne – Cyberpunk 2077
Podobnie jak w przypadku wspomnianego wcześniej GTA, tak i w Cyberpunku 2077 nie brakuje muzycznych perełek. Sam zespół Samurai odgrywa w fabule tej produkcji bardzo ważną rolę – w końcu jego frontman jest swego rodzaju głosem w naszej głowie. Nie skupię się jednak na postaci Johnny’ego Silverhanda, który muzykiem był według mnie raczej średnim, tylko poświęcę uwagę Kerry’emu Eurodyne’owi, drugiemu gitarzyście i wokaliście Samuraia, który po rozpadzie zespołu postawił na karierę solową.
Kerry to prawdziwa gwiazda rocka – ze skóry, kości i wszczepów. To żywioł, który pomimo trudności parł przed siebie, starał się, walczył o swoją karierę, a kiedy stał się już ikoną w muzycznym świecie, nie spoczął na laurach, tylko ze spluwą w dłoni walczył o to, by jego dobre imię nie zostało splamione. Talent Kerry’ego możemy podziwiać w wielu sytuacjach, jednak mnie w pamięci utkwiły przede wszystkim dwie. Pierwszą jest wykonanie Chippin In, które słyszymy we wspomnieniach Silverhanda. Potężny głos należy do polskiego wokalisty Damiana Ukeje, który doskonale przelał w ten utwór energię pasującą do brudnego Night City.
Druga scena pokazująca umiejętności Kerry’ego ma miejsce podczas jednego z zadań, gdzie dane jest nam usiąść przy muzyku i wsłuchać się w prosty, ale niezwykle klimatyczny gitarowy riff. To właśnie ta prostota i połączenie „na kolanie” kilku akordów pokazuje, że Kerry nie musi się nawet szczególnie wysilać, aby udowodnić, jak dobrym jest muzykiem. Utwór znany w sieci jako Kerry’s Song lub Kerry’s Yacht Song zapada w pamięć tak mocno, że trudno nie nucić go pod nosem. Szkoda tylko, że dzieło to nie zostało bardziej rozwinięte.
W każdym artykule traktującym o muzyce z gier wideo będę zamieszczał jeden wybrany przez siebie utwór, który specjalnie dla Was zaaranżuję i zagram na gitarze. W tym przypadku na warsztat wziąłem Kerry’s Song, ponieważ minimalizm i atmosfera, jaką roztacza to dzieło sprawiły, że jeszcze bardziej pokochałem Night City.
Na potrzeby cyklu o muzyce z gier wideo w serwisie YouTube powstał kanał „Muzyka z gier od kuchni”. Będą pojawiały się na nim gitarowe, nie zawsze w pełni zgodne z oryginałem aranżacje znanych i tych mniej popularnych kompozycji z różnorodnych tytułów. Przy okazji każdego artykułu publikowane będą tam nowe wykonania, ale znajdą się także inne, bez planowanego harmonogramu. Jeśli zatem macie ochotę posłuchać muzyki z gier w gitarowym wydaniu, zapraszam do odwiedzenia tego kanału.