autor: Jakub Kralka
Historia serii FIFA - część III
W poprzednim odcinku odpowiedzieliśmy sobie na pytanie jak wyglądały pierwsze lata obecności serii na rynku i czy ktokolwiek miał szanse jej zagrozić. Odpowiedź okazała się prosta – w obliczu potęgi EA Sports nie miał szans żaden z producentów, a FIFA 98 i FIFA 99 stały się już absolutnie i niepodważalnie najlepszymi piłkami kopanymi na rynku.
W poprzednim odcinku odpowiedzieliśmy sobie na pytanie jak wyglądały pierwsze lata obecności serii na rynku i czy ktokolwiek miał szanse jej zagrozić. Odpowiedź okazała się prosta – w obliczu potęgi EA Sports nie miał szans żaden z producentów, a FIFA 98 i FIFA 99 stały się już absolutnie i niepodważalnie najlepszymi piłkami kopanymi na rynku.
Actua Soccer 3 wprawdzie była 3D, ale bardziej w stylu pierwszego Wolfensteina.
A któż próbował im przeszkodzić w tym zadaniu? Cóż, znaleźli się odważni, choć przy okazji niezbyt skuteczni. Gremlin Interactive w roku 1997 wypuścił Actua Soccer 2, a rok później do sklepów trafiła przeciętna Actua Soccer 3. Jeszcze mniej poważnym rywalem okazała się gra Michael Owen’s World League Soccer ‘99, która na tle FIFY wypadała niezwykle mizernie – pod względem wizualnym, ale przede wszystkim w temacie mechaniki rozgrywki. Nie pomogło nawet promowanie przy użyciu nazwiska znanego zawodnika. Jak zatem sami widzicie – dzieło EA Sports w miarę szybko zdobyło status monopolisty, który na długie lata ukształtował późniejszą politykę firmy.
Sam Michael Owen uśmiechający się z monitora – to nadal było za mało na FIFĘ!
FIFA 98 o podtytule Road to World Cup trafia do sklepów jeszcze w 1997 roku, a jej tematem przewodnim były między innymi eliminacje do francuskiego Mundialu. Szesnaście stadionów, jedenaście lig i 189 drużyn to imponujące statystyki - jak na tamte czasy oczywiście. Naturalnie poza kwalifikacjami twórcy dostarczyli graczom wszystkie standardowe tryby rozgrywki – ligi, puchary, multiplayer, a nawet konkurs rzutów karnych. Usprawniono też Sztuczną Inteligencję, po raz kolejny poprawiono mechanikę zabawy, dodano liczne nowe zwody i sztuczki techniczne, a prawdziwej rewolucji doczekała się także oprawa graficzna. Grzechem byłoby nie wspomnieć o niezapomnianej hali, która popularnością prześcignęła nawet tradycyjne boiska. Co ciekawe, można było również grać za pomocą myszki (dziś wariant nie do pomyślenia!). W kwestii komentarza wiele się nie zmieniło, gdzie prym wciąż wiódł Motson ze swoimi kolegami. W ostatecznym rozrachunku, FIFA 98, która ukazała się m.in. na PlayStation i PC, do dnia dzisiejszego jest uznawana za najbardziej grywalną i rewolucyjną odsłonę w serii. Trudno spotkać fana produkcji spod znaku EA Sports, który właśnie o tej części nie wypowiadałby się przy użyciu słów „kultowa” i „ponadwiekowa”. Nie jest tak?
„Kultowa” i „ponadwiekowa” FIFA 98 naturalnie zawierała także rozbudowane (na skalę możliwości serii) opcje managerskie.
FIFA 99 wydana w listopadzie 1998 roku spotkała się z bardzo skrajnymi opiniami. Dla jednych było to potwierdzenie klasy Road to World Cup, dla drugich – początek komercjalizacji serii. Jedno jest pewne – 42 drużyny narodowe, 250 klubów i 12 lig to wynik lepszy niż w przypadku poprzedniczki. Do tego doszły tradycyjne (r)ewolucje na arenie mechaniki zabawy, trybów rozgrywki (doszedł między innymi europejski superpuchar), a także kontroli nad bramkarzami – tym razem gracz miał sporo więcej do powiedzenia w tej kwestii. FIFA 99 miała w sobie to coś, co pokazało, że gra piłkarska może być w pełni profesjonalna i śmiało rywalizować ze znanymi FPS-ami czy RTS-ami. Była wykonana z klasą i polotem, a mnogość funkcji konfiguracyjnych, wyboru stadionów, modyfikacji taktyki, przeprowadzania transferów czy wreszcie – ustanawiania własnych turniejów, autentycznie wpędzała w zachwyt w każdego gracza, który pasjonował się piłką nożną.
Widok świetnie znany każdemu, kto choć raz zetknął się z FIFA 99.
FIFA 98 i FIFA 99 (a także wydana pomiędzy nimi FIFA World Cup 98 – o niej więcej w kolejnych odcinkach) stanowią kolejny okres w dziejach serii, który tak naprawdę trudno nazwać przełomowym. Z całą pewnością jednak były to właśnie lata największej świetności serii. Wtedy nikt nie narzekał na wtórność, powielanie własnych pomysłów, słabą grafikę czy brak grywalności. Największą bolączką był John Motson, który przy wielu spędzanych wówczas przy FIFIE godzinach, potrafił stać się nieco irytujący. Ale któż dziś nie tęskni za tamtymi czasami?
Tymczasem w następnym odcinku przyjrzymy się z bliska kolejnemu etapowi istnienia serii w latach 2000-2005. Tak, to wlaśnie wtedy po piętach zaczął jej deptać pierwszy konkurent z prawdziwego zdarzenia – Pro Evolution Soccer!
Poprzednie części: