Kilka godzin w FIFA 23 dało mi więcej frajdy niż 300 godzin w FIFA 22
Miałem okazję zagrać we wczesną wersję FIF-y 23. Ostatnia część serii produkowanej od lat przez EA ma być godnym pożegnaniem z marką i zapowiedzią tego, co czeka graczy w przyszłości.
Cykl FIFA od wielu lat dzieli społeczność graczy na tych, którzy z niecierpliwością wypatrują jego kolejnych odsłon, i tych powtarzających, że nie ma sensu co roku wydawać trzystu złotych na tę samą grę. W tym roku dzięki uprzejmości EA miałem okazję przetestować FIF-ę 23 na długo przed premierą. Otrzymałem dostęp do zamkniętej wersji beta, której na razie daleko do ukończonego produktu, ale powinna dać obraz zmian, jakie czekają na nas w dniu premiery.
Mecze z telewizji, czyli HyperMotion 2
Wprowadzona w zeszłym roku technologia HyperMotion sprawiła, że na nowych konsolach FIFA 22 zyskała tysiące świeżych animacji, a sama rozgrywka dużo płynności. Okazuje się jednak, że był to wyłącznie przedsmak tego, co zapewni FIFA 23. Podczas kilku dobrych godzin spędzonych z wersją beta mogłem zapoznać się z HyperMotion 2 i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Prowadzenie piłki przy nodze, dryblingi, sztuczki techniczne, strzały, podania, interwencje bramkarzy i ogólnie poprawiona responsywność sterowania – wszystkie te elementy prezentują się o niebo lepiej niż wcześniej.
Podczas rozgrywki wyraźnie daje się zauważyć, że twórcy przysiedli nad systemem strzałów. W ciągu kilku godzin grania w FIF-ę 23 widziałem więcej unikalnych animacji strzelania na bramkę niż przez ponad trzysta godzin zabawy z FIF-ą 22. Zawodnicy lubią teraz ustawiać się do uderzeń z fałsza, a na parabolę lotu piłki zdaje się oddziaływać także nachylenie tułowia. Do gustu przypadł mi również nowy system mocnych strzałów. Po wciśnięciu odpowiedniej kombinacji przycisków gra przechodzi w tryb silnego uderzenia, gdzie samemu wybiera się jego kierunek (w zasadzie co do centymetra). Takie zagranie jest stosunkowo trudne, ale wykonane poprawnie pozwala na zdobycie naprawdę widowiskowego gola.
To, co mówiłem o animacjach towarzyszących strzałom, mogę powtórzyć także w odniesieniu do sekcji poświęconej podaniom. Zawodnicy bardzo naturalnie ustawiają się do przyjęcia piłki, a cały proces przekazywania futbolówki od nogi do nogi wygląda dużo ładniej.
Może dziwnie to zabrzmi, ale zaraz po uruchomieniu bety FIF-y 23 w oczy rzuciła mi się zielona murawa. Nie szara, nie zielonkawa, nie zgniła, nie żółta, tylko soczyście zielona. Tak dobrze wyglądającej trawy nie widziałem w tej serii od 2016 roku. Murawa w kolorze szarozielonym była jednym z największych mankamentów FIF-y 21, nieco poprawiono to w edycji 22, ale FIFA 23 ustawiła poprzeczkę na zupełnie innym poziomie. Kilka meczów zagrałem wyłącznie po to, żeby napatrzeć się na nową paletę barw. Niestety, trzeba tu pamiętać, że EA naprawiło problem, który samo stworzyło, bo porządną trawę z FIF-y 17 zastąpiło w kolejnych edycjach brunatną mieszanką.
Wydaje mi się, że FIFA 23 (a przynajmniej w wersji beta) jest „szybsza” niż FIFA 22 w dniu premiery. Zawodnicy poruszają się teraz jakby zwinniej, w związku z czym ma się wrażenie, że czasu na reakcję jest mniej niż do tej pory. Muszę zaznaczyć jednak, że we wczesnej wersji gry miałem do dyspozycji wyłącznie kilka topowych drużyn, więc może to uczucie potęgowali dopakowani zawodnicy Realu, Chelsea czy Manchesteru City. Jestem ciekaw, czy twórcy zdecydują się utrzymać to nieco wyższe tempo meczu w finalnej wersji gry, bo w trybie FUT dość szybko pojawiają się zawodnicy mający grubo ponad dziewięćdziesiąt punktów, przez co rozgrywka może wyglądać jak wyścig sprinterów.
Co prawda w becie nie miałem dostępu do żadnego modułu online, ale muszę też wspomnieć o tym, że FIFA 23 od dnia premiery będzie wspierała crossplay. Oznacza to, że posiadacze gry na różnych platformach będą mogli bez przeszkód grać ze sobą. Nie wiadomo jeszcze, w jakich trybach pojawi się wsparcie dla rozgrywki multiplatformowej, ale na pewno z tego skorzystam. W FIF-ie 22 crossplay w ograniczonej formie znalazł się dość długo po premierze.
Rewolucji nie będzie, ale to dobrze
Jak wspominałem we wstępie, wielu użytkowników (najczęściej ci, którzy nie mają do czynienia z FIF-ą) wyśmiewa zmiany dodawane co roku przez EA lub ich brak. Wydaje mi się, że „przeciętnemu” graczowi FIFA 23 nie będzie jawić się jako produkcja przełomowa. Wrażenia z rozgrywki, ulubione schematy zagrań oraz inne kluczowe elementy zabawy wypadają tu z grubsza podobnie do tego, co dostaliśmy w zeszłym roku. Nie jest to jednak nic złego, bo do dziś uważam FIF-ę 22 za jedną z najbardziej udanych i innowacyjnych odsłon serii. Beta FIF-y 23 pokazała to, co zakładałem już wcześniej – EA Sports skorzystało z niezwykle solidnych podstaw poprzedniej części cyklu i dodało do nich konieczne usprawnienia.
Sądzę również, że na większe, może nawet rewolucyjne zmiany musimy poczekać do 2023 roku. Wtedy kończy się umowa EA z organizacją FIFA i na rynek trafi gra znana na razie pod nazwą EA Sports FC. Twórcy będą musieli udowodnić, że brak potężnego partnera nie wpłynie negatywnie na jakość ich produkcji, a pieniądze zaoszczędzone na horrendalnie drogiej licencji przełożą się na lepszą grę.