Ewolucja life simów, na którą wielu z nas czekało, już się rozpoczęła. InZOI rzuciło wyzwanie The Sims - Symulatory życia według Soni
Premiery i świętowanie przyćmiły większe i mniejsze problemy symulatorów. Nintendo niespodziewanie powraca z serią, która do życia podchodzi z przymrużeniem oka.

Od początku tego roku każdy miesiąc był tak napakowany ważnymi wiadomościami związanymi z symulatorami życia, że większość z nich zasłużyła na własne, dedykowane teksty w naszym newsroomie. Teraz, gdy ciśnienie powoli opada, możemy powrócić do klasycznego rytmu. Mam nadzieję, że jesteście gotowi na zwieńczenie tak emocjonującego rozdziału w świecie life-simów i szykujecie się na zbliżające się wielkimi krokami kolejne debiuty i innowacje.
inZOI – debiut z przytupem
W ostatnich tygodniach prawie każdy moment dnia i nocy poświęcałam inZOI. Uczestniczyłam w transmisjach na żywo, miałam okazję wypróbować grę przedpremierowo i w końcu napisać jej recenzję (a także drugą, techniczną). Z niemałym bólem serca przyznałam wczesnodostępowej wersji ocenę 7/10, ponieważ emocje i sympatia względem marki podpowiadały mi, że zasługiwała na więcej. Nie mogłam jednak kompletnie zignorować aktualnych niedociągnięć i bardzo cieszę się, że twórcy są ich również świadomi.
W swoim tekście założyłam jednak, że mimo wszystko prawdziwi zapaleńcy będą mieli naprawdę masę frajdy nawet z tą nieperfekcyjną wersją. Wygląda na to, że się nie pomyliłam – twórcy już mogą pochwalić się sprzedażą miliona kopii oraz przeważająco dobrymi ocenami i niezmienną obecnością tytułu na listach bestsellerów Steam.

Szczerze mówiąc, sama mam już wielką trudność z nadążaniem za tym, jak wiele pomniejszych aktualizacji i hotfixów inZOI zdążyło otrzymać od 28 marca. Część bardziej negatywnie nastawionych do tego internautów może dostrzegać w tym świadectwo złego planowania czy designu, który trzeba łatać w pośpiechu. Myślę jednak, że fani innych produkcji mogą pozazdrościć symulatorowi opieki, jaką został objęty przez deweloperów, i prędkości, z jaką odpowiedzi na skargi zostają przekształcone w faktyczne działanie. Unikanie błędów w grze (zwłaszcza we wczesnym dostępie) nie jest tak cenne, jak czynne naprawianie ich.
Jak przyznał sam producent gry w wiadomości z zeszłego tygodnia, studio trzyma rękę na pulsie z dużą determinacją:
Jak wyjaśniliśmy w naszej prezentacji na żywo, pierwotnie planowaliśmy aktualizacje zawartości inZOI mniej więcej raz na dwa miesiące w okresie wczesnego dostępu.
Biorąc jednak pod uwagę ducha wczesnego dostępu – ukończenie gry razem z wami – zamierzamy szybko zastosować poprawki zgłoszonych błędów poprzez hotfixy w kwietniu.
Te krótkoterminowe aktualizacje mają mniejszą skalę w porównaniu z dużymi aktualizacjami, ale oczekujemy, że szybsze wprowadzanie treści i uwzględnianie opinii będzie miało bardziej pozytywny wpływ na wrażenia z rozgrywki.
Ponadto, gdy tylko zidentyfikujemy krytyczne problemy, planujemy zająć się nimi za pomocą szybkich poprawek. Jak już wspomnieliśmy, chcemy pozostać wierni naszym słowom o niewykorzystywaniu określenia „wczesny dostęp” i okazać wdzięczność tym, którzy zakupili grę, kontynuując wydawanie aktualizacji i utrzymując otwartą komunikację.
Ja pozostaję niezmiennie spokojna i optymistyczna względem inZOI. Cieszę się, że twórcy z zapałem wywiązują się ze swoich opinii i całkowicie nie żałuję dania im kredytu zaufania. Ewolucja symulacji życia, na którą wielu z nas czekało, już się zaczęła, co cieszy mnie jako fankę gatunku, a także jako autorkę tego przeglądu.
Już za miesiąc będziemy mogli spodziewać się aktualizacji wprowadzającej do gry nową zawartość – to idealny moment, by jak najlepiej poznać wszystkie sekrety oryginalnej wersji inZOI.
Ten przegląd nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.
Kup Abonament Premium Gry-Online.pl
The Sims 4 – jubileuszowy miesiąc i jego następstwa
Jeszcze przed premierą inZOI twórcy The Sims 4 dali nam naprawdę dużo powodów, by poświęcić symulatorom życia więcej uwagi, niż zwykle. W ramach obchodów 25. urodzin marki doczekaliśmy się 25-godzinnej transmisji na żywo, wydarzenia z nagrodami, nowej szaty graficznej menu The Sims 4, odświeżonych wersji The Sims 1 i 2 oraz dużej paczki z darmową zawartością.
Bez wątpliwości można przyznać, że prawie dwa miesiące, które poświęcono tej okazji, były tak huczne, jak obiecywano. Niedługo potem zadebiutował dodatek Dochodowe hobby, a w ramach aktualizacji mu towarzyszącej do podstawowej wersji gry trafił brakujący wielu fanom poprzednich części serii NPC specjalny – złodziej.
Nie wszystko jednak od tego momentu układało się pozytywnie w świecie The Sims.

Jak dotąd jednymi z najpoważniejszych problemów na głowie deweloperów z Maxis były błędy. Zdołały one m.in. ostudzić zapał osób podekscytowanych The Sims 1 i 2 w Tradycyjnej Kolekcji. Z kolei aktualizacja uwzględniająca złodziei przysporzyła niektórym graczom The Sims 4 problemów z deformacją wyglądu ich Simów. Na przełomie marca i kwietnia część użytkowników zaczęła skarżyć się na najgorszy typ błędu, jaki może znaleźć się w jakiejkolwiek grze – wpływający na zapisy rozgrywki.
Wiele osób przypisuje te wydarzenia temu, jak realnie wiekowe jest już The Sims 4. Towarzyszą temu wpisy na platformie X, wskazujące na inne mankamenty produkcji, niekoniecznie spowodowane błędami, lecz przestarzałą podstawą technologiczną tytułu.
Jednym z nich była wizualizacja, ukazująca to, jak opustoszałe zdają się być miasta w najnowszej części serii ze względu na duże ograniczenia liczby Simów na mapie, które niektórzy starają się obejść modyfikacjami.
Pomimo coraz to nowych rozszerzeń i aktualizacji uatrakcyjniających rozgrywkę, nie da się kompletnie oszukać mijających lat.
Z kolei znacznie bardziej pozytywnym akcentem okazała się oficjalna odpowiedź zespołu The Sims na ogłoszenie debiutu inZOI. W niej nowy gracz na arenie został przywitany w typowo simsowym stylu – kultowym już ciastem owocowym.
Chociaż to zaledwie symboliczny gest, wpisał się świetnie w narrację przedstawianą zwłaszcza przez członków studia Krafton – kulturalnej koegzystencji, zamiast walki o podium.
Na razie nie powinniśmy spodziewać się zbyt wielu niespodzianek ze strony zespołu The Sims. Jesteśmy coraz bliżej końca sezonu Motherlode, a więc najprawdopodobniej dopiero w maju poznamy szczegóły planów twórców na kolejne miesiące tego roku. Doświadczyliśmy już tych mniej i bardziej pozytywnych zaskoczeń, więc kolejne zapowiedzi mogą wpłynąć znacząco na nastroje społeczności.
Project Rene – potencjalny nowy kierunek
Podczas gdy koreańska konkurencja w końcu rzuciła rękawicę prawie 11-letniemu The Sims 4, zespół Maxis zdaje się nieustannie szykować swoją bardziej aktualną odpowiedź. W ostatnich dniach sieć obiegły kolejne przecieki, prezentujące nową produkcję symulującą życie ze stajni studia EA poddaną ograniczonym testom.
Ze względu na to, że wczesna wersja gry została udostępniona na urządzenia mobilne za pośrednictwem Sklepu Play, w sieci zaczęły krążyć oficjalne grafiki wybrane przez twórców, screeny graczy, a nawet krótkie nagrania rozgrywki.
Tak jak relacjonowaliśmy już w ramach newsa, rozgrywka pokrywa się ze starszymi przeciekami i wciąż nie budzi zbyt pozytywnych emocji wśród graczy. Ze względu na dłuższą formę przeglądu, chciałabym się skupić bardziej na innym aspekcie tego wydarzenia – nazwy testowanego tytułu.
Wiele osób zwróciło uwagę na fakt, że produkcja została zatytułowana City Life Game with Friends. Na podstawie wcześniejszych grafik i fragmentów (zarówno nieoficjalnych, jak i oficjalnych) nie możemy mieć jednak większych wątpliwości co do tego, że testowany materiał pochodzi z gry, którą znaliśmy już do tej pory jako Project Rene. Część osób ze względu na samą nazwę zaczęła jednak rozróżniać je jako dwa oddzielne byty – czy słusznie?

Sam tytuł Project Rene jest wyłącznie tymczasowym określeniem przypisanym projektowi, co jako praktyka jest bardzo popularne w branży game dev. Nie pozostało jednak utajnione i jest na tyle rozpoznawalne, że twórcy najprawdopodobniej chcieli uniknąć przyciągnięcia zbyt dużej uwagi testom, nadając tymczasowej pozycji dość odtwórczy przydomek.
Nie oznacza to jednak, że nie możemy pozwolić sobie na daleko idące teorie. Być może twórcy The Sims faktycznie postanowili wysłuchać niezmiennych, negatywnych komentarzy społeczności i przekształcili dawny Project Rene w poboczną pozycję wraz z nową nazwą. Idąc tym tokiem myślenia możemy oprzeć się także na sukcesie inZOI, wobec którego członkowie Maxis z pewnością nie przeszli obojętnie. Pokazało to, że dzisiejsi fani symulatorów życia dysponują w wielu przypadkach potężnymi PC i nie żądają uparcie możliwości mobilnego grania.
Są to jednak tylko i wyłącznie teorie – nieważne, jak często zaczynają pojawiać się w dyskursie. Osobiście szansę na ich ziszczenie oceniałabym jednak na dość niskie. Tak drastyczna zmiana wizji podczas tworzenia gry, w gigantycznym studiu opartym na gargantuicznych budżetach i wymagających inwestorach, jest co najmniej szalona. Jeśli ktoś jednak szuka argumentu za kurczowym trzymaniem się tej teorii, to można wspomnieć o tym, że The Sims 4 na dość późnym etapie produkcyjnym przeszło podobną, jeśli nie bardziej znaczącą transformację...
Jeśli wcześniej nie słyszeliście o pierwotnej wersji The Sims 4 – znanej jako Project Olympus – odsyłam Was do tekstu podsumowującego 25 lat marki, który napisałam w lutym. Omawiam w nim pokrótce historię tych zmian.
Niezależnie od tego, jaka jest prawda, Project Rene pozostaje dużą tajemnicą. Po pierwszej fali przecieków twórcy na długie miesiące przestali poruszać temat gry. W ostatnim czasie otrzymaliśmy dwie malutkie wzmianki o niej – podczas prezentacji dla inwestorów Maxis oraz w kilku zdaniach transmisji związanej z obchodami urodzin The Sims. Pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość.
The Sims Town Stories – robi się coraz mniej simsowo
Poza wprawiającym w ogólne zakłopotanie Project Rene, lub jak ostatnio zauważono – City Life Game with Friends, wiemy także o jeszcze jednym projekcie Maxis wymienionym podczas prezentacji pod koniec ubiegłego roku – The Sims Town Stories.
Tworzona (jak wynika z dotychczasowych wieści) wyłącznie pod kątem urządzeń mobilnych produkcja nawet jako sekretna nowinka nie przyciągnęła zbytniej uwagi internautów. W tym czasie zdążyła się jednak zdecydowanie zmienić, jak pokazują fragmenty rozgrywki opublikowane na platformie X przez użytkownika tsmaccess2.
Oprócz zmiany stylu graficznego w nieoficjalnym gameplayu dostrzec możemy, że poza nazwą i znajomymi postaciami grę niewiele łączy z główną serią The Sims.

Gra zdaje się opierać na drobnych misjach, minigierkach na zasadzie puzzli czy formuły match 3 oraz narracyjnych wstawkach komiksowych. Jest czymś, co niewielu z nas mogłoby spodziewać się po Maxis.
Wszystkie te informacje są jednak nieoficjalne, a samo Town Stories nie zostało nawet zapowiedziane. Jak sugerują komentarze pod nagraniami, na ten moment niewiele osób oczekuje ich z zapartym tchem.
Paralives – powoli do przodu
Urodziny The Sims i debiut inZOI bez wątpienia przyćmiły Paralives. Mimo to twórcy niezależnego symulatora wciąż pracują w pocie czoła, o czym informują regularnie we wpisach na platformie Patreon. Należy jednak pamiętać, że ze względu na założenia serwisu niektóre z upublicznionych ostatnio postów powstały jeszcze pod koniec zeszłego roku, więc faktyczne postępy mogą być znacznie bardziej rozległe, niż nam się wydaje.
Zdecydowanie cieszyć może wciąż powiększająca się biblioteka elementów kosmetycznych – ubrań, mebli, detali skóry, fryzur i dodatków.

Moją ulubioną nowością są uniwersalne linki na pranie dostosowujące się do otoczenia. W grach dających nam możliwość dekorowania wnętrz te drobne elementy nierzadko stają się największym problemem, gdy próbujemy wpasować je w już rozplanowaną przestrzeń. Podobnie jak z oknami czy obrazami, Paralives daje nam tu pełną dowolność.
Otrzymaliśmy także pokaz jednego z najtrudniejszych elementów do odzwierciedlenia w wirtualnych światach – zachowania i poruszania się małych dzieci. Dynamiczne brzdące potrafią być zmorą dla deweloperów, jednak w symulatorach życia są niewątpliwie istotnym elementem, zwłaszcza gdy nastawiamy się na wielopokoleniową zabawę.
Chociaż nie otrzymaliśmy jeszcze żadnych nowych informacji co do daty premiery Paralives, to wciąż na oficjalnych profilach tytułu w mediach społecznościowych widnieje informacja, że do debiutu ma dojść w 2025 roku. Nadal możemy więc spodziewać się, że ten ekscytujący rok zostanie zwieńczony jeszcze jedną, niesamowicie wyczekiwaną premierą.
Tomodachi Life: Living The Dream – niespodziewany powrót
Przed premierą Switcha konsole i produkcje Nintendo cieszyły się w Polsce znikomą popularnością – zwłaszcza jeśli chodzi o serie niezwiązane z wąsatym hydraulikiem. Wiele osób śledzących ostatni pokaz Nintendo Direct mogło więc ze zmieszaniem obejrzeć zwiastun dość ekscentrycznej gry z dziwnie gadającymi postaciami, która dostąpiła zaszczytu zwieńczenia transmisji.
Ja jednak, jak wielu innych fanów tej mniej oczywistej strony japońskiego giganta, prawie wyskoczyłam z krzesła, widząc, że Tomodachi Life doczeka się kontynuacji po 13 latach. Jeśli lubicie gry dziwne, zabawne i oparte na symulowaniu życia, również macie powód do ekscytacji.
Chociaż grze Tomodachi Life daleko do The Sims czy inZOI, to myślę, że należy jej się miejsce w tym przeglądzie. Ukazuje ona bowiem życie wirtualnych postaci, o które dbamy, jednak w dość unikalny sposób.
W oryginalnej części nasze zadanie sprowadzało się do stworzenia mieszkańców rozwijającej się wyspy i obserwowania ich codziennych wzlotów i upadków. Postacie same dbały o swoje potrzeby, były świadome naszej obecności i mogły zwracać się do nas o rady czy przysługi. Podobnie jak w Animal Crossing, czas w grze był zgodny z czasem w rzeczywistym świecie, co wymagało od nas regularnego, najlepiej codziennego odwiedzania podopiecznych.
Rozgrywkę z tej gry możemy przyrównać do rozbudowanego Tamagotchi, ale przez nieszablonowy humor i abstrakcyjne wyzwania była ona w stanie zagwarantować wiele godzin unikalnej zabawy. Ja sama spędziłam z Tomodachi Life naprawdę dużo czasu w pandemii, relacjonując moim znajomym, jak ich wirtualne kopie stworzone przeze mnie zaczynają kłócić się i zapraszać na randki.
Nowe wydanie gry, zatytułowane Tomodachi Life: Living The Dream, ma zadebiutować w 2026 roku. Nie ujawniono jeszcze dużo informacji na temat szczegółów rozgrywki, jednak sam zwiastun sugeruje nam, że zamiast kultowego bloku dzielonego przez wszystkich mieszkańców, nowi bohaterowie otrzymają swoje własne domy na zupełnie nowej wyspie.
Obecnie dość ciężko zapoznać się z oryginalnym tytułem, ponieważ pozostał on pozycją ekskluzywną dla konsol Nintendo 2DS i 3DS. Jeśli jednak poczuliście się zainteresowani i chcecie doświadczyć tego uroku w oczekiwaniu na nadchodzącą premierę, jest to jedna z gier, którą niesamowicie przyjemnie ogląda się w serii na YouTubie – jak prawdziwie zaskakującą na każdym kroku telenowelę.
Kilka słów podsumowania
Bardzo miło powrócić do przeglądu po dłuższej przerwie. Myślę, że w najbliższych miesiącach czeka nas jeszcze kilka dużych niespodzianek w świecie symulatorów życia, ale na razie możemy nacieszyć się ostatnimi debiutami, dodatkami czy modyfikacjami. Jestem naprawdę ciekawa, czy graliście już w inZOI, czy pomimo głośnej, koreańskiej premiery dalej gracie w Simsy, czy też w natłoku wiadomości zrobiliście sobie przerwę od life-simów?

Cykl Symulatory życia według Soni rozwijamy od września 2023 roku. Teksty wchodzące w jego skład znajdziecie tutaj. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:
- Po trudnym roku naznaczonym zagładą Life by You liczę na najlepsze 12 miesięcy w historii life-simów - wydanie specjalne
- The Sims 4 dzieli graczy, MySims zalicza wielki powrót, Paralives pokazuje zęby
- The Sims 4 wybiega w przyszłość, Paralives znowu zadziwia, My Little Life wprowadza pożądaną świeżość
- InZOI imponuje detalami, The Sims 4 niepokoi, a Paralives dba o naszą wygodę
- Wielki zawód Life by You, szczere wyznanie producenta InZOI, randki w The Sims 4