Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 24 stycznia 2025, 11:08

Tarcze, miecze, super shotgun - nigdy na żadnego Dooma nie czekałem tak niecierpliwie jak na The Dark Ages, a po pokazie obawiam się tylko o jedno

Czy to będzie moja strzelanka roku? Możliwe. Czy to najbardziej epickie „power fantasy”, jakie widział świat? Prawie na pewno. Doom: The Dark Ages zapowiada się na krwawy spektakl, który zapamiętamy… na wieki. Tylko co stało się z zabójstwami chwały?

Istnieje legion „boomer shooterów”, ale jest tylko jeden Doom. Wcale nie przesadzam z tym legionem, w samym styczniu odnotowałem w Encyklopedii aż cztery premiery gier należących do owego (sub)gatunku. Obecnie powstaje ich chyba nawet więcej niż „symulatorów chodzenia” i pierwszoosobowych horrorów… No dobra, horrorów jednak nie.

W każdym razie żadna z tych oldskulowych strzelanek – takie określenie bardziej mi leży w kontekście Dooma – nawet nie zbliża się budżetem i rozmachem do serii studia id Software. Ba, w tym momencie jest to już w ogóle jeden z niewielu FPS-ów w starym stylu na rynku. Dostajemy albo sieciówki, albo – rzadziej – strzelankowe sandboxy (albo miks jednego z drugim), a tradycyjne shootery z liniowymi, efektownymi kampaniami za grube miliony można policzyć na palcach – z kolei taki, który nie dodaje do nich jakiegokolwiek trybu multiplayer, być może został już tylko jeden (właśnie o nim czytacie). I chyba wszystkie takie gry ma teraz pod kontrolą Microsoft. Czy drżycie na tę myśl?

Wróćmy do Dooma. Porozmawiamy sobie o jego najnowszej odsłonie, debiutującej za niecałe cztery miesiące (15 maja) – The Dark Ages. Okazja jest po temu znakomita, bo dopiero co widzieliśmy obszerną prezentację rozgrywki przy okazji Xbox Developer Direct.

Dość skakania, kolej na mechy!

Jeśli odbiliście się od Dooma Eternal przez jego „innowacyjne” etapy platformowe (ja też ich nie pokochałem), ucieszą Was już pierwsze słowa, które wypowiedział reżyser Hugo Martin ze studia id Software podczas wczorajszego pokazu:

W Doomie Eternal byłeś jak odrzutowiec, w The Dark Ages będziesz jak żelazny czołg. Ciężki, silny, choć wciąż szybki. System walki został sprowadzony na ziemię i kładzie nacisk na moc zamiast akrobatyki.

Dotyczy to nie tylko walki. Na gameplayu nic nie wskazywało na to, żeby twórcy znowu chcieli nas zmusić do skakania po platformach. Owszem, jakieś przeszkody do pokonania się znajdą – np. przepaść wymagająca uprzedniego rzutu tarczą i wykonania „ślizgu” (?) w jej stronę w powietrzu – ale wygląda na to, że deweloperzy wymyślili lepsze sposoby na urozmaicenie gameplayu. Znacznie, znacznie lepsze.

Widzieliście ten etap z mechem (Atlanem)? Widzieliście, jak Doom Slayer obala budynki i rozkwasza pięściami pyski demonów wielkich jak wieżowce? Albo jak lata na cybersmoku i bierze udział w starciach rodem z Gwiezdnych wojen? Dodajmy do tego monumentalne lokacje z quasi-średniowiecznym, gotyckim sznytem i epickie bitwy toczące się wokół gracza, a naprawdę trudno nie zapłonąć jak Londyn w 1666 roku.

W byciu „jak żelazny czołg” pomaga Doom Slayerowi nowy arsenał, którym twórcy realizują filozofię rozgrywki wyrażaną słowami „stań i walcz” (ang. stand and fight) – w odróżnieniu od „biegaj i strzelaj” oraz „skacz i strzelaj” z poprzednich dwóch odsłon serii. Zdaje się, że zniknęły odskoki z Dooma Eternal, a w ich miejsce dostajemy piłotarczę, którą absorbujemy pociski, odbijamy ciosy czy miotamy w demony, żeby pociąć je na kawałki albo ogłuszyć i następnie wykończyć w zwarciu. Wrogów możemy potraktować morgenszternem, maczugą, elektryczną rękawicą albo po prostu pięścią czy butem.

Szczegółowość grafiki może nie wzrosła zauważalnie po Doomie Eternal, ale scenerie w The Dark Ages są zdecydowanie bardziej spektakularne.Doom: The Dark Ages, Bethesda Softworks, 2025.

Mało tego, rzucaną tarczą rozwiązujemy także zagadki środowiskowe (niczym toporem w God of War), eksplorując lokacje, które mają być znacznie większe i bardziej wypełnione sekretami niż poprzednio – ale oczywiście nie do takiego stopnia, żeby gra zmieniła się w cokolwiek przypominającego sandbox (a w każdym razie mam taką nadzieję). W parze z tym idzie bardziej rozbudowany system ulepszania rynsztunku i odblokowywania nowych możliwości.

To wszystko razem sprawia, że Doom: The Dark Ages wygląda po prostu ekscytująco świeżo. Przychodzi mu to znacznie bardziej naturalnie niż Doomowi Eternal z jego platformowymi zabawami i innymi udziwnieniami – quasi-średniowieczne realia „power fantasy” sprzyjały zaprojektowaniu czegoś znacznie silniej oddziałującego na wyobraźnię. Oczywiście nadal są tutaj znajome demony czy bronie (super shotgun!) – bez nich zwyczajnie nie byłby to Doom.

W uzyskaniu efektu świeżości pomógł też większy budżet, który id Software najwyraźniej dostało (a może budżet został podobny, ale nie trzeba dzielić go między tryby single- i multiplayer?). Poza owym rozmachem świadczy o nim deklaracja twórców o „przeniesieniu fabuły z kodeksu w cutscenki”. To też mnie cieszy, bo próby połapania się w opowieści w Doomie Eternal były nazbyt uciążliwe… i po pięciu latach od premiery pamiętam z niego znacznie mniej niż z poprzednika z 2016 roku.

Poza rozmaitością broni białej nie zabrakło oczywiście całej palety nowych „pukawek”. Ciekawym, czy zobaczymy BFG w „średniowiecznej” odsłonie…Doom: The Dark Ages, Bethesda Softworks, 2025.

Nie ma piekła bez ognia

Jednak nie wszystko w Doomie: The Dark Ages wygląda cudownie i och, ach. Dołączam do grona fanów, którzy odbijają echem od ścian Internetu pytanie: co się porobiło z zabójstwami chwały (czyt. „finiszerami”)? Rozkosznie brutalne animacje były wizytówką poprzednich dwóch gier, a na wczorajszym gameplayu nie zobaczyliśmy ani jednej (była wprawdzie scena odcinania tarczą głowy powalonego demona, ale obawiam się, że stanowiła tylko fragment filmu przerywnikowego – nie było na niej interfejsu).

Zamiast tego twórcy pochwalili się, że w The Dark Ages pozwolą nam decydować samemu, w jaki sposób chcemy wykańczać osłabionych wrogów – tj. butem, tarczą, morgenszternem etc. – i takie zabójstwa chwały wyglądają… zdecydowanie niechwalebnie. Wręcz budżetowo. Ot, bohater odtwarza animację ciosu, a potwór odlatuje w tył z efektem szmacianej lalki, czasem dodatkowo gubi kawałki ciała. Oby id Software miało w zanadrzu coś więcej. Byłoby mi przykro, gdyby okazało się, że fabularne cutscenki pochłonęły fundusze na „finiszery”.

Kolejny, mniej rażący mankament to interfejs. O ile jego elementy stale obecne na ekranie wyglądają o niebo lepiej niż w przeładowanym kolorowymi ikonkami Doomie Eternal, nie jestem przekonany do barwnych efektów towarzyszących atakom demonów i otrzymywaniu przez nie obrażeń (np. sygnalizujących, że są gotowe do dobicia). Chciałbym, żeby to było bardziej subtelne. Ale skoro sam poziom trudności ma być regulowany w aż ośmiu aspektach, można żywić nadzieję, że interfejs też będzie podlegał drobiazgowej personalizacji.

No i na koniec pozostaje kwestia muzyki. Po rozstaniu wspaniałego Micka Gordona z id Software w smutnych, burzliwych okolicznościach przed dwoma laty ścieżka dźwiękowa musiała znaleźć nowych wykonawców – padło na grupę Finishing Move, która ma na koncie oprawę m.in. Borderlands 3. Czy to dobry wybór? Rabini są podzieleni. Jeśli o mnie chodzi… niech mi jego metalowość Mick Gordon wybaczy, ale nowe kompozycje też trafiają w mój gust i skutecznie gotują mnie do boju. Zwłaszcza kawałek przygrywający pierwszemu zwiastunowi gry, temu z Xbox Games Showcase 2024. O muzykę jestem spokojny.

A właściwie po co komu nowa broń, gdy wciąż mamy TO?Doom: The Dark Ages, Bethesda Softworks, 2025.

Gotowi na RZEŹ?!

Podsumowując, nie wiem jak dla Was, ale dla mnie Doom: The Dark Ages jest najbardziej wyczekiwaną premierą tego roku (może z wyjątkiem jednej czy dwóch samochodówek…). Uwielbiam poprzednie dwie części – mimo drobnych mankamentów w obu – a ten prequel zapowiada się jeszcze lepiej. Pomijając strzelanie, które na pewno nie zawiedzie, po prostu nie mogę oprzeć się temu settingowi. Czuję w kościach nominacje do nagród za kierunek artystyczny dla id Software na koniec roku…

Mam nadzieję, że takich graczy jak ja będzie więcej. Wszyscy potrzebujemy sukcesu Dooma: The Dark Ages. Jest konieczny, by branża wróciła do robienia wysokobudżetowych FPS-ów w starym stylu. Przyda się zwłaszcza w szeregach Bethesdy, która z taką zachętą mogłaby dać zielone światło Wolfensteinowi III (choć liczę, że ów już jest w produkcji u Machine Games po premierze Indiany Jonesa), a może i nawet jakiemuś nowemu immersive simowi od Arkane Studios.

Ale oczywiście nie namawiam nikogo na preorder i sam go nie składam. Najpierw recenzje. Zawsze.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej