autor: Damian Rams
Dlaczego StarCraft 2 będzie trylogią? Developerzy wyjaśniają
Nie ma wątpliwości co do tego, że największą niespodzianką BlizzCon 2008 okazała się informacja o podziale StarCraft 2 na trzy odrębne części. Kiedy cały świat zdołał już nieco ochłonąć po zaskakujących wieściach, redaktorzy serwisu Voodoo Extreme postanowili przeprowadzić wywiad z Bobem Colayco.
Nie ma wątpliwości co do tego, że największą niespodzianką BlizzCon 2008 okazała się informacja o podziale StarCraft 2 na trzy odrębne części. Kiedy cały świat zdołał już nieco ochłonąć po zaskakujących wieściach, redaktorzy serwisu Voodoo Extreme postanowili przeprowadzić wywiad z Bobem Colayco.
Pracownik Blizzarda wyjaśnia, dlaczego studio zdecydowało się na takie, a nie inne posunięcie. Przede wszystkim przejawia się tutaj chęć dostarczenia graczom czegoś wyjątkowego i obszernego, czyli gry wyciskającej z niezwykle ciekawego uniwersum StarCrafta tyle, ile się da. „Od kiedy zespół developerski zaczął się zastanawiać, jak wyglądałoby stworzenie rozgałęzionej kampanii zawierającej podejmowanie znaczących decyzji w misjach, ulepszenia technologiczne, pre-renderowane cut-scenki, interaktywne sceny dialogowe i całą resztę smaczków, stało się jasne, że to przytłaczająca ilość jak na jedną grę.” – mówi Colayco.
StarCraft 2 zapowiada się na jedną z najdłuższych gier RTS w historii. Podzielenie produkcji na trzy odrębne części, poświęcone każdej rasie z osobna, obfituje w wiele korzyści – największa z nich to możliwość idealnego dopracowania fabuły i rozgrywki dla poszczególnych frakcji. Blizzard ma więc szerokie pole do popisu, szczególnie w kwestii objętości, dlatego też kampania dla jednej ze stron kosmicznego konfliktu będzie się składać z 26-30 etapów. Łatwo policzyć, że cała trylogia to około 90 misji, co zapowiada naprawdę ogromne pokłady gameplayu – oczywiście pod warunkiem, że ukończenie poszczególnych fragmentów historii nie będzie zadaniem na kilka-kilkanaście minut.
Pierwsza część trylogii nosi tytuł Terran: Wings of Liberty i naturalnie skupia się na rasie ludzkiej. Wcielamy się w Jima Raynora – postać świetnie znaną osobom mającym wcześniej styczność z pierwszym StarCraftem. Nasze zadanie polega na odnalezieniu potężnego artefaktu, na którego chrapkę mają również Zergowie, a wśród nich stara znajoma Kerrigan. Kampania Terran zakłada podróżowanie z grupką najemników po różnych planetach, gdzie na wykonanie czekają zlecenia, za które można dostać sporo pieniędzy. Zarobione fundusze przydadzą się do wykupienia nowych technologii bądź usprawnienia armii. Niektóre z ulepszeń są unikalne tylko dla trybu single-player Terran: Wings of Liberty i nie spotkamy ich nigdzie indziej. Całość powoduje, że kampania Terran jest nie tylko wyjątkowa pod względem formy rozgrywki, ale także nieliniowa, co pozwala na ukończenie jej kilka razy za pomocą różnych metod.
Niestety nieco mniej wiemy na temat pozostałych dwóch części. Colayco nie podał żadnych szczegółów dotyczących tła fabularnego Protoss: Legacy of Void – poinformował natomiast, że ta kampania prawdopodobnie będzie zawierać w sobie sporo elementów dyplomatycznych, co ostatnio staje się popularnym trendem nie tylko w strategiach. Wykonywanie misji dla pewnych frakcji rasy Protossów zaowocuje dostępem do ich zaawansowanych technologii i jednostek, ale z drugiej strony spotka się z niezadowoleniem reszty, która szybko zaniecha współpracy z nami. Z kolei Zerg: Heart of Swarm ma zaoferować sporą gamę rozwiązań typowych dla gier cRPG.
Zapytany o regularne odstępy czasowe między datami ukazania się poszczególnych epizodów trylogii Colayco odpowiada: „Nie mamy rozkładu, który ściśle określa, ile czasu musi upłynąć, ani jakiej daty nie możemy przekroczyć przy wydawaniu kolejnych części. Będziemy pracować tyle, ile potrzebujemy, aby każdy epizod był tak ekscytujący i epicki, jak poprzedni. ”. Wypowiedź typowa dla pracownika studia Blizzard, które zdołało już przyzwyczaić społeczność graczy i krytyków do wydawania gier „wtedy, kiedy skończymy”, bez określania terminów.
Pomysł związany z podzieleniem StarCrafta 2 na trzy części wydaje się być silnie uzasadniony. Moim zdaniem nie ma tutaj miejsca na obelgi ciskane w stronę Blizzarda i wytykanie firmie chęci zarobienia większej ilości pieniędzy. Jeśli bowiem developerom uda się sprostać słowom Colayco, to każdy z epizodów będzie wart ceny, jaką trzeba zapłacić za inne produkcje w dniu ich premiery – w końcu dostaniemy tak naprawdę trzy pełnoprawne i obszerne pozycje, oparte o uniwersum StarCrafta.