Twórcy Destiny 2 walczą z cheaterami, wielka kasa w tle [Aktualizacja]
Studio Bungie nie odpuszcza sprzedawcom cheatów. Tym razem amerykańscy deweloperzy domagają się wielomilionowego odszkodowania od rumuńskiego właściciela strony, na której jeszcze do niedawna można było nabyć cheaty do Destiny 2.
Kolejny sukces na koncie Bungie. Sad przyznał studiu 4,3 mln dolarów w ramach sądowej batalii przeciwko sprzedawcy cheatów do gry Destiny 2 – firmie AimJunkies (3,6 mln dol. odszkodowania i 738 tys. dol. z tytułu opłat).
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami studio Bungie – znane z takich serii, jak Halo czy Destiny – kontynuuje bezwzględną walkę z cheaterami.
Deweloper, który postawił sobie za cel stworzenie „zdrowej społeczności” graczy, przyjął strategię wytaczania pozwów przeciwko twórcom i sprzedawcom nielegalnego oprogramowania ułatwiającego rozgrywkę.
Jak podaje serwis Torrentfreak, tym razem pod lupę twórców Destiny trafiła ponownie rumuńska strona Veterancheats, która przez ostatnie lata oferowała nielegalne pliki do gier, w tym do Destiny 2.
Warto zaznaczyć, że Bungie wytoczyło proces Veterancheats jeszcze w 2021 roku, jednakże tamta sprawa utknęła w martwym punkcie.
Amerykański deweloper gier najwyraźniej nie zapomniał o dostawcy cheatów i kilka dni temu złożył kolejny wniosek do sądu, tym razem o wydanie wyroku zaocznego przeciwko właścicielowi Veterancheats, Mihaiowi Claudiu-Florentinowi.
Ogromne odszkodowanie
Według Bungie pozwany sprzedawał pakiety cheatów do Destiny 2, takie jak „Razor”, „HLBOT” czy „Render”. Modyfikacje te pozwalały graczom na uzyskanie nieuczciwej przewagi, rujnując zabawę pozostałym członkom społeczności.
Studio Bungie za naruszenie praw autorskich i obchodzenie technologicznych środków ochrony domaga się od twórcy Veterancheats odszkodowania, opiewającego na łączną kwotę przeszło 12 milionów dolarów.
Pieczołowicie przygotowany pozew
Amerykański deweloper na potrzeby pozwu przygotował szereg informacji od instytucji finansowych, takich jak Coinbase, PayPal i Stripe. Uzyskane dane ujawniają, że na stronie pozwanego dokonano 5848 oddzielnych transakcji, które mogły być powiązane z oszustwami w Destiny 2.
Łącznie transakcje te przyniosły około 146 000 dolarów przychodu, którego Bungie domaga się jako rzeczywistego odszkodowania za naruszenie praw autorskich.
Ponadto producent gier za obchodzenie przepisów DMCA żąda również 2 000 dolarów za każdą z 5 848 dokonanych transakcji – co razem daje kwotę 11 696 000 dolarów.
Prawnicy studia tłumaczą, że powyższa kwota jest zbliżona do sumy, jaką deweloper przeznaczył na łagodzenie skutków obecności oszustów w grze.
Jakby tego było mało, Bungie wnioskuje także o obciążenie pozwanego kosztami procesu.
Próba szantażu
Co ciekawe, pozwany Claudiu-Florentin miał przez chwilę komunikować się z zespołem prawnym producenta gier – dokładnie w momencie, kiedy studio próbowało uzyskać dane o transakcjach od Stripe. Właściciel Veterancheat oferował, że przestanie sprzedawać cheaty, jeśli tylko Bungie wycofa się z przygotowywanego pozwu.
Claudiu-Florentin wskazał również konkurencyjnych sprzedawców cheatów, którzy nadal oferowali podobne oprogramowanie do Destiny 2, a dodatkowo ujawnił twórcę konkretnych oprogramowań.
Bungie zgodnie jednak z wcześniej wspomnianą strategią nie poszło na ustępstwa i kontynuowało sprawę.
Sąd nie wydał jeszcze oficjalnego orzeczenia. Wydaje się jednak, że bez oficjalnej obrony ze strony właściciela Veterancheats wyrok może być tylko jeden – oczywiście na korzyść producenta gier.
Duży biznes
Niestety branża cheaterska, mimo ciągłej walki ze strony twórców gier, wciąż jest obecna w świecie gamingu. W Internecie działa wiele stron, które za opłatą udostępniają nielegalne pliki dające przewagę w grach – głównie sieciowych.
Często twórcy nielegalnego oprogramowania do gier działają jawnie i czerpią zyski, dopóki deweloperzy nie przyjrzą się bliżej ich nielegalnej działalności.
Gdy już do tego dojdzie, reakcje są różne – niektóre serwisy oferujące cheaty są nawet gotowe zapłacić wielomilionowe kary z tytułu naruszenia praw autorskich, jak było to np. w przypadku Elite Boss Tech.
Nie dziwi więc fakt, że coraz więcej gier już nawet od wersji beta ma zaimplementowane systemy antycheaterskie – w myśl zasady: lepiej zapobiegać, niż leczyć.