autor: Szymon Błaszczyk
Mortyr III: Akcje Dywersyjne - recenzja gry
Mortyr 3 trzyma poziom. I choć poziom ten nie jest zbyt wysoki, śmiało można nazwać tę gierkę najlepszym tytułem od City Interactive.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Aż trudno uwierzyć, że od premiery pierwszej części Mortyra minęło już osiem lat. Swego czasu sporo mówiono o tym jednym z nielicznych polskich FPS-ów. Ba, w rodzimej prasie pojawiły się nawet głosy, że to może być pierwsza gra, która na Zachodzie trafi nie do supermarketowych koszów, lecz na półki sklepowe obok największych hitów. Delikatnie rzecz ujmując, stało się nieco inaczej. Co ciekawe, sequel także wywołał u zagranicznych recenzentów mieszane uczucia, choć mimo wszystko został całkiem nieźle oceniony. U nas natomiast produkt Mirage Interactive został zmieszany z błotem i natychmiast zapomniany. Z tegoż właśnie powodu jeszcze kilka tygodni temu mało kto wierzył w powodzenie Mortyra 3. Szczerze powiedziawszy ja także mocno wątpiłem w to, że Mortyr 3 zapewni mi jakąkolwiek przyjemność. Myliłem się, na szczęście w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Akcja gry dzieje się w czasie II wojny światowej. Rzecz jasna ponownie wcielamy się w komandosa o pseudonimie Mortyr. Tytułowe akcje dywersyjne powinny nam podpowiedzieć, że raczej nie mamy co liczyć na tytuł podobny do Medal of Honor czy Call of Duty. Oczywiście zachowując wszelkie proporcje. Praktycznie przez cały czas wykonujemy misje na tyłach wroga, a więc o spektakularnych bitwach z udziałem setek żołnierzy od razu możecie zapomnieć. Tego w Mortyrze 3 nie zobaczycie. Co zatem przygotowali twórcy? Przede wszystkim zadania polegające na sabotowaniu działań nieprzyjaciela. Mam tu na myśli wysadzanie czołgów oraz zabudowań militarnych, pomaganie oddziałom podziemnej armii, jak również przenikanie na obszary zajęte przez Niemców, celem zdobycia cennych informacji. Niestety – misji jest zaledwie osiem, a przejście każdej z niech nie powinno zająć więcej niż 20-30 minut. I choć są one dosyć zróżnicowane, jest to zdecydowanie za mało.
Poprzednie tytuły od City Interactive były przeraźliwie nudne. Cieszę się, że mogę napisać, iż Mortyr 3 jest znacznie ciekawszy, a już na pewno dynamiczniejszy. Trudno tutaj porównywać tę grę z wysokobudżetowymi produkcjami, bo to zupełnie inna liga. Wiele też zależy od podejścia. Jeżeli oczekiwaliście zaawansowanego realizmu walki, srogo się zawiedziecie. Jeśli zaś liczyliście na stosunkowo prostą rozgrywkę, powinniście być zadowoleni.
Żeby była jasność, Mortyr 3 ma niewiele wspólnego również z Serious Samem. W sensie – akcje w stylu Rambo na niewiele się zdadzą. Nawet na najniższym poziomie trudności (do wyboru są dwa: Rekrut oraz Weteran) nic nie wskóramy, jeśli z impetem ruszymy na wroga. Trzeba zachować ostrożność i strzelać z ukrycia, wychylając się zza rogów oraz kucając. W innym razie szybko zginiemy i równie szybko stracimy ochotę do dalszej zabawy. Według mnie twórcy dobrze postąpili, kierunkując trzecią część Mortyra bardziej w stronę taktycznego shootera aniżeli bezmyślnej strzelanki. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że określenie „taktyczny shooter”, jest tu użyte cokolwiek na wyrost, niemniej trudno o lepsze. Tym bardziej że mechanika rozgrywki w pewien sposób wymusza na nas mało agresywny sposób działania.
Ogólny obraz tego tytułu nieco psują kuriozalne błędy. Polegają one na tym na przykład, że pociski nieprzyjaciela przelatują przez twarde elementy otoczenia. Na szczęście zdarza się to bardzo rzadko (w becie nie było tak różowo) i niezbyt irytuje. Dziwi natomiast fakt, że nie da się przestrzelić namiotu czy drewnianego płotku. Akurat tego można było już wymagać od gry z 2007 roku.
Zabawa jest w całości oparta na skryptach. Oznacza to, że posunięcia jednostek sterowanych przez komputer są z góry założone. Działa to w bardzo prosty sposób. Wystarczy nadepnąć na pole aktywujące skrypt, by ściągnąć na siebie kłopoty. Przykładowo – idziemy przed siebie i nagle jakby spod ziemi wyskakuje przeciwnik. Tyczy się to także różnych zdarzeń, które nie miałyby miejsca bez naszego udziału. Jeżeli w tym momencie pomyśleliście o jakimkolwiek wojennym FPS-ie, macie rację. Rozgrywka w Call of Duty bądź Medal of Honor została zbudowana na identycznych zasadach. Ma to dobre i złe strony. Na pewno plusem takiego rozwiązania jest jego pozytywny wpływ na dynamikę akcji. Wadą zaś jest to, że zabawa staje się przewidywalna. Co gorsza, skrypty w Mortyrze 3 nie zawsze funkcjonują tak, jak powinny. Poza tym potrafią być denerwujące –niejednokrotnie zaciąłem się w jakimś miejscu, gdyż nie mogłem odszukać przeciwnika, który ogłupiał i gdzieś zniknął. A trzeba nadmienić, że dopóki takiego gagatka nie ukatrupimy, akcja dalej nie ruszy...
Obawiałem się o sztuczną inteligencję przeciwników. W sumie niepotrzebnie, bo przeciwnicy nie zachowują się jak idioci, choć przypuszczalnie ich poczynania również w większości oparto na skryptach. Szczególnie dobrze wygląda to w misji w pociągu. Naziści sprytnie wychylają się z przedziałów i prowadzą przerywany ogień. Momentami nawet wystawiają jedynie samą broń i bezpiecznie dla siebie ostrzeliwują nas. Wiele do życzenia pozostawia natomiast ich ruchliwość, która jest prawie zerowa. Są zdecydowanie zbyt mało samodzielni.
Muszę jednak zdecydowanie ponarzekać na dwa elementy, których brak mocno daje się we znaki. Najpierw weźmy pod lupę fabułę. Nie rozumiem, dlaczego została potraktowana tak bardzo po macoszemu. Aż się prosiło, żeby wpleść do rozgrywki zręczną intrygę. Wszak II wojna światowa i akcje dywersyjne to łakomy kąsek dla scenarzystów. Po drugie klimat, którego w pierwszych misjach nie ma za grosz. Fakt, że potem jest znacznie lepiej (ciemne, zachmurzone niebo, naokoło zniszczone budynki, a my organizujemy napad na bank w okupowanej Warszawie – brzmi nieźle, co?), jednak z początku gry projektanci plansz nie popisali się. Trochę szkoda, bowiem ten mankament może przedwcześnie zniechęcić sporą liczbę graczy.
Rodzajów pukawek nie ma zbyt wiele, ale według mnie ich liczba jest wystarczająca. Są karabiny, pistolet, karabin samopowtarzalny, broń snajperska i granaty – czego chcieć więcej? Zamiast bezsensownie upychać w grze tony niepotrzebnych gnatów, twórcy postanowili urozmaicić zabawę w inny, moim zdaniem lepszy sposób. Mianowicie, wykonując zadania, od czasu do czasu natkniemy się na jakieś potężne działo lub CKM. Wówczas rozgrywka zamieni się w klasyczny „celowniczek”. Kto jak kto, ale akurat ekipa City Interactive ma spore doświadczenie na tym polu.
Pod względem technicznym Mortyr 3 niestety nie prezentuje się najlepiej. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że do stworzenia gry użyto silnika, na bazie którego powstał Chrome. Kilka lat temu był on całkiem dobry (przynajmniej do prezentowania dużych obszarów), choć optymalizacja kodu była, delikatnie mówiąc, przeciętna. Nie wiem, czy ten engine nadaje się już tylko do kosza, czy programiści i graficy CI koncertowo skopali sprawę, lecz nie da się ukryć, że coś tu jest nie tak. Ogrom błędów graficznych załamuje. Przenikanie obiektów, katastrofalne odbicia w wodzie czy żałośnie wyglądające niektóre bitmapy rażą. Co ciekawe, roślinność oraz część tekstur (ta druga część) wygląda dosyć ładnie.
Ale to nic... Gdy zabijemy kilku przeciwników, przestaniemy zwracać uwagę na jakieś tam błędy graficzne i zaczniemy się zastanawiać, czy w świecie trzeciego Mortyra istnieje jakakolwiek fizyka. To, co dzieje się po śmierci z ciałami wrogów, przechodzi ludzkie pojęcie. Nie to, żeby animacje żyjących zachwycały...
Efekty dźwiękowe są w porządku. Ich jakość nie powala, ale wystrzały z broni czy pokrzykiwania nazistów brzmią dobrze. Również na plus należy zaliczyć motyw muzyczny przygrywający w menu. Wpada w ucho.
Mortyr 3 trzyma poziom. I choć poziom ten nie jest zbyt wysoki, śmiało można nazwać tę gierkę najlepszym tytułem od City Interactive. Być może po lekturze recenzji nieco się zdziwicie na widok takiej a nie innej oceny. Przypominam jednak, że to jedna z wielu budżetowych produkcji. Stąd starałem się spojrzeć na tę grę przede wszystkim pod kątem opłacalności. Według mnie warto przeznaczyć niespełna dwadzieścia złociszy na Mortyra 3 (tym bardziej że w polskim wydaniu znajdziemy również pierwszą część Mortyra, Pacific Heroes, soundtrack wyjęty z Akcji Dywersyjnych oraz parę miłych drobnostek zawartych na płycie DVD). Choć uprzedzam – cudów nie oczekujcie.
Szymon „SirGoldi” Błaszczyk
PLUSY:
- gra się całkiem przyjemnie;
- zaskakująco dobra mechanika rozgrywki;
- dynamiczna akcja;
- elementy „celowniczka” są miłym dodatkiem;
- zróżnicowane misje;
- niska cena;
- ładne i bogate wydanie;
- fajna muzyka w menu.
MINUSY:
- sporo błędów technicznych;
- mało ruchliwi wrogowie;
- beznadziejna fizyka;
- skrypty potrafią zirytować;
- przeciętna grafika;
- pociski (jak czasem) przenikają przez ściany;
- nienajlepsze animacje;
- krótka;
- brakuje (szczególnie na początku) wojennego klimatu.