Miłość w kosmosie - najlepsze romanse w filmach SF
Chcecie obejrzeć z drugą połówką film na walentynki, ale nie macie ochoty na tanie romanse? Sprawdźcie któryś z podanych przez nas tytułów science fiction z ciekawymi wątkami miłosnymi.
Spis treści
Zastanawialiśmy się nad tym, jaki tekst tematyczny byłby dla Was ciekawy do przeczytania w związku ze zbliżającymi się walentynkami. Przecież wiadomo, że nie każdy z nas jest typowym romantykiem, który lubi płakać do poduszki przy ckliwych melodramatach. Za to trudno zaprzeczyć temu, iż miłość jest czymś bardzo uniwersalnym i zobaczyć ją można w wielu różnych wydaniach w każdym z filmowych gatunków.
Dlaczego by więc nie przyjrzeć się bliżej zakochanym parom w produkcjach science fiction? I to w takich, które odrzucają szarą ziemską rzeczywistość na rzecz przestrzeni kosmicznej albo przynajmniej zamieniają związki ludzkie na romanse w wydaniu futurystycznych robotów bądź obcych. Oto dzieła, w których siła grawitacji ustępuje sile miłości (tak, wiem, zwrot tani, ale dobry).
SPOILERY
Uwaga, jeżeli nie lubicie spoilerów, nawet drobnych, to tutaj parę takowych uświadczycie. Ostrzegam, ale i tak zachęcam do lektury.
Strażnicy Galaktyki (Guardians of the Galaxy) – Star-Lord i Gamora
- Co to: pełen szalonego humoru reprezentant MCU o nadpobudliwych kosmitach
- Rok premiery: 2014
- Reżyseria: James Gunn
- Gdzie obejrzeć: Chili, iTunes Store, Rakuten, Player, vod.pl, Canal+
Nie będę ściemniał, zarówno pierwsza, jak i druga część Strażników Galaktyki to moja osobista czołówka filmów należących do Marvel Cinematic Universe. Uwielbiam sposób, w jaki filmy te bawią się żartami dość niskich lotów i łączą je z epicką historią o ratowaniu świata, nie zapominając przy tym, by pokazać widzom, że fajnie mieć przy sobie kogoś bliskiego na dobre i na złe. Nawet jeśli ten ktoś jest szopem, drzewem albo niestabilnym psychicznie mordercą.
Komiksowi Guardians of the Galaxy to ekipa bardzo różnorodna – pełna wybuchowych charakterów, których ego ledwie mieści się na pokładzie jednego statku kosmicznego. I choć przez cały czas przygody dochodzi do wielu głupawych kłótni, w najważniejszych momentach bohaterowie potrafią okazać sobie wsparcie.
Popatrzmy na takiego Star-Lorda i Gamorę – postacie, które na pierwszy rzut oka kompletnie do siebie nie pasują. Luzacki, olewający wszystko pół-Ziemianin kontra oziębła córka despoty, który niedługo jednym pstryknięciem pozbędzie się połowy ludzkości. I pomimo trudnych pierwszych kontaktów coś po drodze zaiskrzyło.
Bo co jak co, ale Peter Quill zdążył udowodnić swojej ukochanej zielonej kosmitce, że mu na niej zależy. Udał się przecież do Gamory, gdy ta dryfowała nieprzytomna pomiędzy gwiazdami, i oddał jej nawet swój hełm dostarczający tlenu, ryzykując mało przyjemną śmierć. Całą sytuację spuentował oczywiście słabym żartem o heroizmie, ale co z tego...
SPIDER-MAN I MJ
MCU naprawdę „umie w romanse” – wystarczy spojrzeć na relację Czarnej Wdowy z Hulkiem albo aktualny serial WandaVision, aby się o tym przekonać. Mnie jednak najbardziej urzekło proste, nastoletnie uczucie w najnowszych odsłonach Spider-Mana, gdzie nierozgarnięty Peter Parker próbuje znaleźć nić porozumienia z przewspaniale luzacką, choć wewnętrznie introwertyczną MJ, graną przez moją ulubienicę, Zendayę. Jest w tym jakaś młodzieńcza naiwność i szczerość.