My, gracze. To najlepszy czas, by być graczem
Spis treści
My, gracze
Chciałbym na koniec tego wywodu zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, być może najważniejszą. Przez lata zmieniła się nie tylko sama branża gier komputerowych, ale również jej odbiór przez społeczeństwo. Dawno minęły czasy, gdy siedzenie przed komputerem bądź konsolą spotykało się z dezaprobatą ze strony znajomych czy osób starszych. Dziś może jeszcze nie grają wszyscy, ale nasza gamingowa brać jest już na tyle duża, że przed nikim się swojego hobby wstydzić nie musimy.
Ta zmiana zauważalna jest nie tylko w naszym otoczeniu, ale także w popkulturze. Nawiązania do gier i bohaterów spędzających czas właśnie na interaktywnej rozrywce regularnie znajdujemy w książkach, komiksach, serialach i filmach. O grach powstają popularne piosenki, tworzone są też wysokobudżetowe obrazy kinowe bazujące właśnie na sentymencie do klasycznych gier komputerowych, jak chociażby niedawny Ready Player One.
Nasze niszowe hobby dawno przestało być niszowe i stało się mainstreamem. Co z kolei jest źródłem części z wymienionych na samym początku tekstu problemów trapiących tę branżę – otwarcie się na masowego odbiorcę wymagało pewnych kompromisów, które dotknęły zwłaszcza gry wysokobudżetowe. Ale jeśli dzięki temu dzisiejsze dzieciaki nie muszą wysłuchiwać na okrągło, jak to marnują sobie życie przy głupich gierkach, to jest to warte tej ceny. Zwłaszcza że – jak wspomniałem – alternatywa dla segmentu AAA jest gigantyczna i wystarczą chęci, by znaleźć coś dla siebie.
Złoty wiek
Mamy więc największe budżety, najwięcej gier, w pewnym sensie najtańsze gry, a do tego jako gracze jesteśmy w końcu normalnie postrzegani przez społeczeństwo. Wątpliwości wielu z Was zapewne budzi to, czy mamy teraz także najlepsze gry – ale warto zwrócić uwagę na fakt, że odpowiedź na to pytanie często bywa zniekształcona przez sentyment. Pierwsze zetknięcie z danym rozwiązaniem zawsze zrobi większe wrażenie niż drugie, trzecie i setne, nawet jeśli to setne będzie, obiektywnie rzecz biorąc, lepiej wykonane. Dlatego większość z nas z taką miłością wspomina Warcrafta, Gothica czy pierwsze Unreal Tournament, mimo że w zasadzie każdy z tych hitów doczekał się lepszych następców. Nie wierzycie? To posadźcie młodszego, pozbawionego sentymentów i uprzedzeń gracza przed którymś z reprezentantów klasyki oraz przed nowszym hitem z tego samego gatunku i spytajcie, co mu się bardziej spodobało.
Dlatego – choć ciężko mi stwierdzić, czy dzisiejsze gry są lepsze od tych dawnych (hej, i mnie dopadają sentymenty...) – pewny jestem jednego: zdecydowanie nie jest pod tym względem gorzej. Sam fakt ogromnej liczby debiutujących współcześnie tytułów wystarcza, by wśród tysięcy propozycji pojawiało się więcej prawdziwych perełek niż kiedyś dobrych gier w ogóle.
I z tego względu, zamiast wiecznie marudzić i narzekać na to, jak to drzewiej trawa była zieleńsza, oranżada słodsza, a gry lepsze, warto od czasu do czasu przystanąć i docenić, jaką ta branża przeszła drogę. Nie wszystko jest we współczesnych produkcjach idealne i nigdy nie będzie. Ale jest to cena, którą płacimy za to, że gałąź rozrywki będąca naszym hobby dojrzała, stała się większa i bardziej popularna niż kiedykolwiek wcześniej. I za to, że dziś być graczem jest łatwiej i lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.