autor: Piotr Stasiak
Złoty Harry - recenzja filmu „Harry Potter i kamień filozoficzny”
Miliony sprzedanych książek, zastępy fanów i fanek w wieku od lat 5 do 105. Mnóstwo gadżetów, strony w internecie, fankluby, gra komputerowa, film w kinie. Kolejne w drodze. Całkiem nieźle jak na nastoletniego czarodzieja. No właśnie – czarodzieja...
Miliony książek sprzedanych na całym świecie. Zastępy fanów i fanek w wieku od lat 5 do 105. Mnóstwo gadżetów, strony w internecie, fankluby, gra komputerowa (rekordowa sprzedaż w Polsce), film w kinie. Kolejne w drodze. Całkiem nieźle jak na nastoletniego czarodzieja. No właśnie – czarodzieja... Zacznijmy od banalnego stwierdzenia, że Harry P. podbija serca i umysły. Ten lekko fajtłapowaty 11-latek skupił w swej drobnej osobie zapotrzebowanie dzisiejszego świata - zimnego, bogatego i zapracowanego - na odrobinę magii i marzycielstwa. Mówiąc krótko – J.K. Rowling, autorka książek o współczesnym Piotrusiu Panu, znalazła się o właściwym czasie we właściwym miejscu. Napisała sprawną baśń dla dzieci, którą nagle pokochał cały świat. Przyznam się szczerze, że nigdy do „potteromaniaków” nie należałem. Moda, jaka wokół Henryka Garncarza narosła, jako żywo przypominała znane sprzed roku-dwóch obrzydliwe zjawiska Tamagottchi, Furby, tudzież Pokemony. No, może trochę mniej, ponieważ Potter to wyrób prawie nasz, to znaczy Angielski, Europejski, a nie marketingowy eksport z kraju Kwitnącej Wiśni i skośnookich piłkarzy. Nie zmienia to faktu, że książek programowo nie przeczytałem, a na ofiary „pottermanii” patrzyłem z politowaniem. Dlatego też na film „Harry Potter i kamień filozoficzny” udałem się bardziej z obowiązku (widzicie Drodzy Czytelnicy, jak się dla Was poświęcam) niż z potrzeby serca. Tym większe było więc moje zdziwienie, gdy okazało się że jest to całkiem przyzwoita produkcja, a ja spędziłem czas miło i hmmm... magicznie. Ale zacznijmy wszystko od początku, czyli od przedstawienia bohatera (czytelnicy książek J.K. Rowling proszeni są o przewinięcie akapitu). Harry to miły chłopiec w okularkach, który wychowuje się w deszczowej i ponurej Anglii. Jest sierotą, jako że jego rodzice zginęli w wypadku gdy Harry był jeszcze niemowlęciem. Wychowuje go wujostwo, jednak młody Potter nie ma u nich zbyt luksusowych warunków. Wuj i ciotka to typowi przedstawiciele angielskiej klasy średniej – śmiertelnie nudnych ciepłych kluchów (zwanych w książce mugolami). Przybrani rodzice faworyzują swego tępawego synalka, a Harry’ego poniżają na każdym kroku, każą mu mieszkać w komórce pod schodami i zatrudniają do prac domowych. Wszystko zmienia się dopiero w dniu 11 urodzin, gdy do miasteczka, wprost ze szkoły czarodziejów Hogwart, przybywa tajemniczy posłaniec. To od niego nasz bohater dowiaduje się, że jest dzieckiem słynnej pary magów, że drzemie w nim nieprzeciętna moc i umiejętności, które musi dalej szkolić w akademii. Nie namyślając się długo Harry postanawia odmienić swój szary i smutny żywot. Wyrusza do Hogwart z londyńskiego Dworca Kolejowego (peron 9 i 3/4). Po kolei oglądamy niezbędne zakupy akcesoriów magicznych na ulicy Pokątnej, przybycie do szkoły, zakwaterowanie, poznanie przyjaciół, profesorów i pierwsze zajęcia (w tym czarowanie, latanie na miotle, zawody sportowe). Film dość szczegółowo opisuje drogę Harry’ego do czarodziejstwa i jeśli wierzyć moim znajomym, którzy książkę J.K. Rowling czytali, robi to w sposób bardzo wierny. Ilość wyciętych wątków jest znikoma i ekranizacja praktycznie w 100% pokrywa się ze swym literackim pierwowzorem. Oczywiście należy jeszcze wspomnieć o złym (a jakże) bohaterze, który pojawia się mniej więcej w połowie filmu. Oto w okazałym gmaszysku szkoły znajduje się tajemnicze trzecie piętro, na które nie wolno zapuszczać się żadnemu z uczniów. Jest tam ukryty kamień filozoficzny – potężny magiczny artefakt, którego pragnie zły czarodziej Voldemort. Z owym czarnym charakterem ma do wyrównania rachunki i nasz bohater. Jak się bowiem okazuje, to właśnie Voldemort stoi za śmiercią rodziców Harry’ego. 11-letni czarodziej wraz z dwójką przyjaciół z „klasy” zaczyna drążyć tajemnicę kamienia filozoficznego, mniej lub bardziej świadomie wplątując się w magiczną aferę, która znajdzie swój koniec w dramatycznym finale. |