autor: Piotr Rusewicz
Randkowanie. Te złe gry i ta zła pornografia
Spis treści
Randkowanie
Wspominane Days of Memories w zasadzie nie kwalifikuje się do opisywanego artykułu. To typowy dating sim, gatunek wart osobnego tekstu. Rozgrywka w grze to – ma się rozumieć – podrywanie pięknych i niewinnych niewiast, pochodzących z różnorodnych gier SNK. Tym, co przyciąga, są znane bohaterki w nieznanych, często odważnych sytuacjach, oryginalnych zawodach i skąpych strojach. Seria pojawiła się dotychczas na telefonach komórkowych i Nintendo DS jedynie w Japonii.
Days of Memories pokazuje podejście podobne jak wiele porno tytułów – poznajemy i uwodzimy dziewczyny, jednak do konsumpcji nie dochodzi. To zarazem najjaskrawszy przykład różnic pomiędzy takimi grami na konsolach i pecetach. Oczywiście nie oznacza to, że nie mamy podobnych gier na komputery osobiste – tych jest po prostu ogrom. Podobnie jak tytułów tego typu z seksem, które jednak cechują się głębią fabularną i dobrym smakiem, czego przykładem jest choćby słynne w pewnych kręgach Kana Little Sister.
Dating simy to interesujący odłam gier, które – zdaje się – znalazły złoty środek pomiędzy typową rozgrywką a tytułem o zabarwieniu erotycznym. Ich ilość, różnorodność oraz lista platform, na które się ukazały, zajęłyby grubą książkę, szczególnie że gatunek jest różnorodny (od flirtu do scen hentai) oraz zasymilował się z niektórymi jRPG-ami, quizami czy grami logicznymi. Być może zajmiemy się nimi gdzieś, kiedyś, po coś.
Wirtualne randki stały się szybko godną podstawą dla tworzenia gier hentai. Z czasem powstawało coraz więcej gier łączących w sobie randki oraz seks. Do pewnego momentu takie produkcje nie przeszkadzały wytwórcom większości sprzętów do gier, jednak z czasem okazały się dosyć kłopotliwym czynnikiem wobec budowania wizerunku platform przyjaznych rodzinie, dzieciom czy dorosłym graczom. Gry te zaczęły przeszkadzać wielkim koncernom, które już nie życzą sobie ich na konsolach. Ich racją jest konieczność budowania przyjaznych, otwartych i bezpiecznych platform dla graczy i gier. Platform, które nie zalewają pornografią i spokojnie mogą bawić i dziecko, i dorosłego, poważnego gracza. Pomimo to tytuły o zabarwieniu erotycznym jak najbardziej powstają. Legalnie bądź nie.
Podsumowanie
Wirtualna pornografia to doskonały przykład wielkiego konfliktu interesów. Producenci porno gier chcą sprzedawać swoje produkcje, odbiorcy z nich korzystać, politycy wyjść z twarzą, koncerny konsolowe zachować dobry wizerunek platformy, a dziennikarze znaleźć temat. Popyt na takie pozycje to sprawa, wokół której narosło jednak zbyt wiele mitów i nieścisłości
Wydźwięk porno gier i porno filmów na konsolach i pecetach budzi stale kontrowersje. Niektórzy uważają je za przykład całkowitego zwyrodnienia i spodlenia gier wideo, inni za niegroźny, a być może pożyteczny, odłam prężnego rynku. Obie strony posiadają ogrom argumentów za i przeciw takim pozycjom. Można znaleźć głosy oburzenia na temat gwałtu kobiety na ekranie komputera, jak i te broniące tego typu rozrywki – jako lepszej niż popełnianie prawdziwych zbrodni na tle seksualnym. Faktem jest, że kwestia jest gorąca. Zbaczając lekko z głównego tematu artykułu, należy zaznaczyć, że jedno jest pewne – wciąż nie traktujemy poważnie seksu w grach wideo, popadając ze skrajności w skrajność. Ale o tym być może innym razem.
Gabriel „Lans Tartare” Buk