autor: Paweł Surowiec
Symulator Farmy 2009 kontra John Deere: Symulator Farmy
Marzysz o porzuceniu miejskiego zgiełku i życiu na wsi, w otoczeniu pięknej natury, ciężko pracując przy tym na roli? To właśnie z myślą o Tobie przygotowaliśmy porównanie dwóch symulatorów farm.
Spis treści
W ubiegłym roku na polski rynek trafił Symulator Farmy 2009, który niespodziewanie stał się dużym hitem sprzedażowym. Idąc za ciosem firma TopWare w połowie stycznia 2010 wydała grę John Deere: Symulator Farmy, znaną na zachodzie jako John Deere: Drive Green. Rozebraliśmy je na czynniki pierwsze i porównaliśmy, próbując dociec, która z nich dokładniej oddaje realia kieratu na roli.
Konstrukcja gry i tryby zabawy
Symulator Farmy 2009 serwuje zabawę w nośnej konwencji sandboksa (piaskownicy): gracz jako początkujący rolnik zostaje rzucony na niewielką wyspę, pośrodku której znajduje się jego gospodarstwo rolne. Dostając w tym otwartym świecie całkowicie wolną rękę, pracujemy na polach wokół naszej farmy, a plony naszego znojnego trudu sprzedajemy w miejscach na wyspie do tego przeznaczonych: browarze, młynie i porcie. Oczywiście początkowo dysponujemy niewielkim kapitałem pieniężnym, skromnym i raczej przestarzałym parkiem maszynowym, jednak wraz z postępami w grze i zdobywaniem reputacji pojawia się możliwość sprzedaży w korzystniejszych cenach archaicznego wyposażenia i zakupu w oddziale branżowej firmy lepszych maszyn oraz narzędzi uprawowych. Ten szczątkowy model ekonomiczny uzupełnia konieczność liczenia się z wydatkami na paliwo i ziarno. Tak oto wygląda w tej grze jedyny tryb rozgrywki, mianowicie kariera. W czasie wolnym od tego kieratu możemy bez przeszkód poruszać się po całej wyspie, odwiedzając co bardziej intrygujące lokacje (np. Stonehenge!). Nie należy, rzecz jasna, spodziewać się świata rozległego i bogatego niczym ten znany z serii Grand Theft Auto.
Poza wariantem kariery gra oferuje jeszcze 17 luźnych misji pozwalających zapoznać się z konkretnymi rodzajami maszyn i osprzętu rolniczego, kolejnością prac na roli lub po prostu zwiedzić wyspę.
John Deere: Symulator Farmy prezentuje nieco inne podejście do tematu. Tutaj piaskownicą jest tylko niewielkich rozmiarów farma naszego bohatera – otacza ją kilka hektarów poletek, które możemy sobie uprawiać (w aktualnej odsłonie tej serii zrezygnowano z hodowli zwierząt) w czasie wolnym od wykonywania prac dla innych rolników. Tych zadań podejmujemy się, podchodząc do znajdującej się na naszej farmie „tablicy ogłoszeniowej”, wybierając z niej stosowną ofertę, po czym zostajemy teleportowani na pole sąsiada (prawie – kawałek trzeba podjechać drogą) wraz z całą niezbędną do wykonania zadania maszynerią. Zlecenia nie polegają oczywiście na likwidowaniu z widłami w łapie konkurencji sąsiada, lecz na zasuwaniu cały czas w pocie czoła – tym razem obrabiając jego poletko – jak jakiś chłopek pańszczyźniany. Następną „fuchę” odblokowujemy po wykonaniu poprzedniej pracy – jest ich w sumie 15. Za zarobione dolary możemy kupować kolejne maszyny i narzędzia, by po chwili wypróbować je na własnym kawałku roli.
Wszystko to oczywiście w wariancie zabawy dla pojedynczego gracza – poważnym felerem obu symulatorów jest brak trybu multiplayer.