Po jedne z ciekawszych historii ze świata Star Wars należy udać się w nieoczywiste miejsce. SWTOR zapewniało doznania, jakich trudno znaleźć gdzie indziej
Gwiezdne wojny wcale nie muszą być proste i naiwne. Stare gry z tego uniwersum zapewniają sporo mroku, a także wiele dylematów moralnych. Współczesne produkcje mogłyby się od nich uczyć, ale chyba nikt nie oczekiwał, że w tej grupie króluje MMORPG!
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, gry poświęcone Gwiezdnym wojnom wcale nie wypadały tak naiwnie. Budziły powszechny zachwyt oraz zadowolenie, chociaż nie brakowało w nich błędów czy niedoróbek. Niemniej Moc była z nimi (tak jej jasna, jak i ciemna strona)! Bez obaw jednak, to nie kolejna opowieść o tym, że „kiedyś to było, a teraz to nie ma”. To bardziej przypomnienie, że uniwersum Star Wars stać na naprawdę dużo.
Nie potknijcie się o spoilery!
Uwaga, natura tego tekstu sprawia, że mogą w nim wystąpić elementy powszechnie uznawane za spoilerujące rozgrywkę. Całość skroiłem tak, aby nie zdradzać wydarzeń z głównych kampanii fabularnych, bo w końcu chciałbym Was zachęcić do zagrania w Star Wars: The Old Republic lub ponownego zaliczenia serii Knights of the Old Republic czy Force Unleashed. Napomknąłem jednak o kilku niespodziankach kryjących się w zadaniach pobocznych. Niemniej zapewniam, że nie ujawniłem ich wszystkich, więc nadal będziecie mieli co odkrywać.
Rób. Albo nie rób. Nie ma próbowania
Disney jaki jest, każdy widzi. Trochę eksploruje mniej uczęszczane i mroczniejsze ścieżki Star Warsów, ale nie czyni tego zbyt często – a i w grach potencjał pokazania tej ciemniejszej strony Mocy bywa niewykorzystywany. Cofnijmy się jednak w przeszłość, by zobaczyć, jak to kiedyś wyglądało. Zakładam, że większość z Was zagrała w serię Star Wars: Knights of the Old Republic i dobrze pamięta to RPG. Czy było nieco zbyt naiwne, niczym filmy George’a Lucasa? Może przelukrowane jak najnowsza trylogia? Nie, ponieważ nie brakowało w nim dylematów moralnych, a także całkiem sporej dawki posępnej atmosfery.
TEKST PREMIUM
Treści premium wymagają więcej czasu i wysiłku i mogą powstawać głównie dzięki Waszemu wsparciu jako czytelników GRYOnline.pl. Jeśli chcecie czytać podobnego rodzaju treści, rozważcie kupno abonamentu!
Wykup Abonament Premium GRYOnline.pl
Mnogość możliwości oraz swoboda podejmowania decyzji dotyczyły nie tylko głównej kampanii fabularnej z kilkoma zakończeniami, lecz także zadań pobocznych. Zabawa w łowcę głów na Taris to pozornie proste polowanie na złodziejaszków, chociaż w rzeczywistości decydujemy o tym, kto naszym zdaniem jest dobry, a kto zły. Chyba że nie mamy żadnych skrupułów i wtedy eliminujemy każdego, bo w końcu najważniejsza jest nagroda.
Na Korriban z kolei znajdziecie trójkątny pojemnik, którego nie powinniście otwierać. Niemniej gra pozwala to zrobić, ale wtedy musicie się liczyć z niespodziewanymi konsekwencjami. Natomiast podczas zwiedzania Dantooine możecie pobawić się w detektywa, próbując odkryć, kto jest mordercą. Przesłuchiwanie świadków to ciekawe zajęcie, jednak najlepszy moment stanowi wskazanie zabójcy, mając z tyłu głowy, że można popełnić nieodwracalny błąd.
Nie mogę również zapomnieć o Mandalorianinie, który utkwił na moście na księżycu Dxun, oraz o związanych z tym następstwach, jak np. dalsza walka na arenie. Do tego całość uzupełnia cudowny „towarzysz” G0-T0, uwikłany w wydarzenia na Nar Shaddaa. Kto by pomyślał, że droid od planowania infrastruktury może pozbawić kogoś ramienia? Jednak kiedy ktoś przeszkadza mu w knowaniach... Cóż, BioWare zadbało, aby gracze nie nudzili się przy serii KotOR.
#wspominamy – Paweł Musiolik o serii KotOR
Jakkolwiek to nie zabrzmi, Star Warsy nigdy nie były dla mnie marką, po której mogłem się spodziewać poważnych, angażujących historii. Choć oryginalna trylogia miała kilka poważniejszych momentów, w umyśle młodego człowieka zostało to zastąpione dwiema odsłonami nowej trylogii (wiecie, tej z Jar Jarem, nie z Rey). Jako konsolowy gnojek nie miałem dostępu do tych lepszych gier, więc zagrywałem się w Jedi Power Battles i egranizację Mrocznego widma.
Moje podejście do growych Star Warsów zmieniło się, gdy doczekałem się pierwszego peceta i udało mi się wejść w posiadanie Knights of the Old Republic. Nie powiem, że stałem się fanem od pierwszego wejrzenia. Gra była dla mnie dość skomplikowana i zajęło mi trochę czasu, zanim zacząłem ją doceniać. Im bardziej jednak wgryzałem się w historię, tym w większym byłem zachwycie. TEN moment w grze sprawił, że KotOR momentalnie wskoczył do topki gier, które dane mi było przejść. Gdy w dzisiejszych czasach obserwuję średnio udane próby kreacji żeńskiej użytkowniczki Mocy, zerkam na Bastilę Shan, by przypomnieć sobie, że można. Szkoda, że zapowiadany parę lat temu remake prawdopodobnie nie ujrzy światła dziennego, bo byłem ciekawy, jak wypadnie uwspółcześniona wersja tej fantastycznej historii.
Zostało jeszcze 77% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie