Drugie życie starego procesora. Nowy procesor do gier?
Spis treści
Drugie życie starego procesora
Przez długie lata (od końcówki 2013) roku korzystałem z tandemu Intel Core i5-4670K + GeForce GTX 770, upakowanego na płycie AsRock Fatal1ty H87 Performance z 8GB pamięci RAM DDR3. Konfiguracja ta z powodzeniem służyła mi do końca roku 2018, a więc około 5 lat. Po tym czasie wymieniłem grafikę na GeForce GTX 1080 OC. Efekt? Zgodny z oczekiwaniami, znaczny (kilkadziesiąt procent) wzrost liczby fps w nowych grach. Byłem zadowolony i chociaż myślałem o wymianie pozostałych podzespołów, nie planowałem tego w najbliższych miesiącach.
Niestety, plany mają to do siebie, że są krzyżowane przez losowe wydarzenia. Spotkało to również mnie. Zaledwie miesiąc po zmianie karty graficznej wysiadła mi płyta główna. Diagnoza w serwisie nie pozostawiała złudzeń – potrzebowałem nowej. I w tym momencie pojawił się kolejny problem. Modele z podstawką LGA 1150 nie były produkowane już od jakiegoś czasu. Wyjściem było więc kupno niepewnej używki i czekanie na nią kilka dni lub… przeprowadzenie większej modyfikacji na miejscu. Postawiłem na to drugie. W ten sposób do mojego GTX-a dołączyły procesor AMD Ryzen 5 2600, płyta główna B450 AORUS ELITE i 16GB pamięci RAM DDR4. Czy przełożyło się to na kolejny wzrost wydajności? I tak i nie.
Pamiętam jak dziś, że byłem mocno zaskoczony, gdy po wymianie pięcioletniego CPU na coś nowszego, ilość klatek na sekundę w Assassin’s Creed Odyssey praktycznie się nie zmieniła. Należy bowiem uznać, że 1-2 fps mieści się w granicach błędu pomiarowego. Po początkowym zdziwieniu szybko uświadomiłem sobie, że ogranicznikiem fpsów nie było CPU, tylko karta graficzna. Krótko mówiąc, Odyseja działała tak samo z GeForce GTX 1080 i Intel Core i5-4670K, jak z tą samą grafiką, ale współpracującą z procesorem AMD Ryzen 5 2600. Na podstawie tego wyniku można dojść do wniosku, że zmiana procesora nie miała sensu. Coś w tym jest, ale jak już wspomniałem, zdecydowałem się na to jedynie w wyniku zaistniałej sytuacji, czyli awarii poprzedniej płyty głównej.
Tylko niektóre gry faktycznie zyskały na wydajności (np. Shadow of the Tomb Raider), chociaż zwykle można było odczuć to jedynie w mocno „procesorowych” miejscach (w omawianym przykładzie ostatniej części przygód Lary Croft była to scena z targiem we wbudowanym benchmarku). W czasie codziennej pracy nie zauważyłem kompletnie żadnej różnicy pomiędzy konfiguracją ze starszym i nowszym procesorem.
Co zrobiłem z Intel Core i5-4670K? Sprzedałem go na allegro bez ustalania ceny minimalnej. Ostatecznie CPU trafiło do nowego właściciela po zapłaceniu przez niego kwoty 400 złotych (bez kosztów wysyłki). W 2013 roku procesor kosztował mnie 879 złotych. Po pięciu latach sprzedałem go więc za blisko 50% początkowej wartości. Myślę, że to całkiem niezły wynik.
Nabywca był bardzo zadowolony ze starego-nowego procesora. W mailu przesłał mi wiadomość o tym, że przy wstępnym OC na 4,2GHz Intel trzyma dobrą temperaturę, a po skalpowaniu udało się osiągnąć wynik 4,5GHz (z bazowego 3,4GHz), ale już przy znacznie zwiększonym napięciu. Nie piszę o tym bez powodu. W wielu przypadkach, gdy gracze uznają, że przyszedł czas na wymianę procesora, wystarczy podkręcić posiadane CPU, o ile istnieje taka możliwość. Po udanym OC może okazać się, że z zakupem nowej jednostki można się jeszcze wstrzymać. Popyt na starsze generacje wśród graczy najlepiej świadczy o wciąż dużej mocy obliczeniowej niektórych starych modeli.
O tym, jak dobra była i wciąż jest 4. generacja Intel Core i5, może świadczyć fakt, że procesor z tej linii poleciłem również swojemu bratankowi. Ostatecznie do konfiguracji stworzonej w 2016 roku trafił nieco tylko słabszy model 4460, który napędza jego komputer do dziś. Po wymianie karty graficznej nie ma większych problemów z graniem w nowe produkcje w rozdzielczości 1080p.