Krew, wino i brud - o nowym dodatku do Wiedźmina 3 rozmawiamy z twórcą muzyki, Marcinem Przybyłowiczem
W studiu CD Projekt Red praca wre. Deweloperzy dopieszczają aktualnie nowy dodatek do Wiedźmina 3 - Krew i wino - i m.in. o nim postanowiliśmy porozmawiać z Marcinem Przybyłowiczem.
W drugim kwartale bieżącego roku fani Wiedźmina 3 doczekają się wydania drugiego dodatku do ubiegłorocznego hitu. Z racji tego, że do premiery Krwi i wina pozostało zaledwie kilka miesięcy, postanowiliśmy odwiedzić studio CD Projekt Red i porozmawiać m.in. na jego temat z twórcą muzyki do „trójki”, Marcinem Przybyłowiczem. Oprócz tego poruszyliśmy kilka innych ciekawych kwestii, które z pewnością zainteresują tych z Was, którzy uwielbiają oprawę dźwiękową tej produkcji. Mowa tutaj przede wszystkim o nadchodzącym Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie, gdzie z wielką pompą wiedźmińskie rytmy zabrzmią na żywo.
Krystian Smoszna: Ile to już lat Wiedźmin zaprząta głowę Marcinowi Przybyłowiczowi?
Marcin Przybyłowicz: To zależy od tego, jaki określimy punkt startowy. Można powiedzieć, że lat pięć, czyli tyle, ile jestem pracownikiem CD Projektu, przychodzę tutaj codziennie i robię to, co do mnie należy. Albo znacznie dłużej, bo tak naprawdę pierwsze moje doświadczenia z growym Wiedźminem miały miejsce w okresie premiery „jedynki”, gdy brałem udziałem w projekcie „Muzyka inspirowana grą” i na tej płycie wylądował mój utwór. Trzeba też pamiętać, że zanim dołączyłem do zespołu tworzącego Wiedźmina 2, uczestniczyłem jako zewnętrznie zatrudniony sound designer w produkcji jednego z trailerów.
Pytam o to nieprzypadkowo, bo Geralt tak bardzo siedzi Ci w głowie, że nawet na ścieżce dźwiękowej do Hard Westa słychać wiedźmińskie wtręty.
To zabawne, bo spotkałem się w internecie z takimi opiniami, kiedy sprawdzałem, czy ludziom spodobał się Hard West, i rzeczywiście, takie komentarze znalazłem, ale szczerze mówiąc... nie wiem. Z jednej strony, gdybym chciał być dla siebie mniej życzliwy, to mógłbym powiedzieć, że „tak, pan przestał być kreatywny i zaczyna zjadać własny ogon”, ale z drugiej strony, gdybym chciał być dla siebie bardziej wyrozumiały, to powiedziałbym, że „każdy twórca niezależnie od tego, czy rzeźbi, maluje, czy robi muzykę, operuje jakimś językiem artystycznej wypowiedzi”. Im dłużej kultywujesz tę sztukę, którą wykonujesz, tym bardziej określasz ten język. Formułujesz swój styl.
Czy muzyka do Wiedźmina 3 to Twoje magnum opus?
Niekoniecznie magnum opus, bo mam dopiero 30 lat, ale jestem zwolennikiem stwierdzenia, które wpajano mi od dziecka, że jesteś tak dobry, jak twoje ostatnie dzieło. Wiadomo, na szerokie wody w świadomości ludzi udało mi się wypłynąć dzięki Wiedźminowi 3, co oczywiście samo w sobie absolutnie nie jest złą rzeczą, to powód do dumy, ale to bez wątpienia mój największy projekt, najważniejszy dla mnie, jeśli chodzi o kwestie zawodowe i typowo osobiste podejście do sprawy. W przeciwieństwie do całej masy małych gierek czy czasów związanych z Afterfallem, Burżuazją i innymi projektami to dopiero przy Wiedźminie 3 mogę powiedzieć, że jest to całkowicie moja rzecz. Raz, że uczestniczyłem w jego produkcji od początku do końca, a dwa, że jako dyrektor muzyczny w CDP, tak naprawdę nakreśliłem wizję artystyczną tej muzyki. To ode mnie zależało, jak będzie ona brzmieć i z kim ją zrobimy, że wspomnę tu udział Mikołaja Stroińskiego czy zespołu Percival. Patrząc na to przez pryzmat tego wszystkiego, to w tej chwili dla mnie najważniejszy projekt, jaki zrobiłem.