autor: Nowak Jakub
Z wielkim punkiem wiąże się wielka odpowiedzialność. Dlaczego Cyberpunk 2077 potrzebuje solarpunka
Spis treści
Z wielkim punkiem wiąże się wielka odpowiedzialność
Rzeczywiście jest to idealny moment na wydanie takiej gry, a CDPR wydaje się być idealnym studiem, by ją stworzyć. Ludzie pracujący nad nią w Warszawie są punkami branży; nie boją się krytykować wyrachowanych, zimnych i nastawionych na zysk strategii największych studiów deweloperskich, pokazując środkowy palec praktykom, mającym na celu wykorzystanie psychologicznych mechanizmów, z istnienia których większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy. Dzięki szeroko rozpoznawalnej solar/cyberpunkowej grze twórcy mogliby odwrócić Orwellowską wizję świata, edukować zamiast indoktrynować, pozwalając nam jednocześnie na odrobinę szaleństwa ze spluwą w ręku.
Może uznacie to, co mówię, za naciągane, może nawet naiwne – przecież CDPR jest firmą komercyjną; ma udziałowców i zarząd, przygotowuje kwartalne sprawozdania finansowe i audyty, musi pilnować budżetu – musi utrzymać się na powierzchni. Ale musi być jakiś powód, dla którego ma bzika na punkcie niezależności i dobrych relacji z graczami. Również potencjał studia wydaje się rosnąć wykładniczo – porównując oryginalnego Wiedźmina z Dzikim Gonem, można się zdziwić, że jedynie osiem lat dzieli te dwie gry, przy czym pomiędzy nimi był wydany raptem jeden tytuł. Jeśli „Redzi” chcą utrzymać ten impet przy Cyberpunku 2077, gra musi być czymś więcej niż tylko dobrą (czy nawet doskonałą) hybrydą strzelanki i RPG.
Mike Pondsmith nie jest tam od tego, by pilnować, żeby broń była prawidłowo podpisana. Jeśli doceniacie, jak mocny jest przekaz na temat społeczeństwa w oryginalnym, papierowym systemie (nawet jeśli jest on przysłonięty grubą warstwą lore’u i ukryty za fasadą mało prawdopodobnej wizji przyszłości) i że słowo „punk” nie zostało tam umieszczone wyłącznie dla beki – z całą pewnością zgodzicie się, że ojciec uniwersum skorzysta z okazji, aby wzmocnić ten przekaz trzy dekady później.
Brany dosłownie cyberpunk jest po prostu niecodziennym, szalonym światem pełnym ludzi z metalowymi częściami ciała. Jednak w swojej istocie system ten skupia się na kondycji ludzkiej, relacji pomiędzy jednostką a władzą, wyzysku mas przez bezwzględne potęgi tego globu. Stara się pokazać – jako ostrzeżenie – swego rodzaju rozpad społeczny, który mógłby się dokonać za sprawą niekontrolowanej władzy korporacyjnej i dalszej degradacji środowiska.
Za nadzieję
Gry wideo z czasem nauczyły się całkiem nieźle przedstawiać destrukcję otoczenia. Pamiętając o zakładanej debacie między pierwiastkiem „cyber” a „solar”, z niecierpliwością oczekuję momentu, aż gra zaoferuje dwa finalne rezultaty. W pierwszym z nich decyzje gracza doprowadzą do ostatecznej tragedii. Zobaczymy, jak miasto ulega katastrofie ekologicznej i że to my jesteśmy odpowiedzialni za unicestwienie całej populacji. To samo w sobie już byłoby cholernie mocnym przekazem – wizualizacja przyszłości, w której chciwa krótkowzroczność przewozi nas przez Rubikon, choć tak naprawdę jest to Styks. Nie ma już odwrotu, cieplarniana śmierć naszego świata w końcu staje się faktem.
Z drugiej strony zakończenie „solarowe” umożliwiałoby graczom ustanowienie równowagi w świecie gry. Pomijając implikacje polityczne, „dobre” zakończenie pozwoliłoby graczowi zburzyć tyranię korporacji i przekierować ludzkie wysiłki z destrukcji ku harmonii. Brzmi wspaniale? W końcu po co są gry wideo, jeśli nie po to, by umożliwiać czynienie tego, co niemożliwe?
Umieściłem w tym tekście wiele pobożnych życzeń i istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Cyberpunk 2077 będzie czymś zupełnie innym. Mając na uwadze filozofię studia CD Projekt RED oraz fakt, że dba ono nie tylko o dobre relacje z fanami, ale także – od niedawna – stara się poprawić swoje relacje z pracownikami, jak również pamiętając niespodziewany blask słońca, który pojawił się na trailerze z E3 2018, powiedziałbym, że szanse na solarpunkową grę klasy AAA nie są wcale takie małe, jak mogłoby się wydawać.