Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Opinie

Opinie 7 maja 2019, 14:55

...wiecznie dobro czyni. Dlaczego popkultura wciąż boi się szatana?

Spis treści

...wiecznie dobro czyni

O ile Mefistofeles ze starego, dobrego Fausta Goethego „czynił dobro” niejako przy okazji, w obrębie wielkiego planu ustalonego przez Stwórcę, o tyle popkultura wykształciła specyficzny typ antybohatera. Diabła stróża. To zazwyczaj demoniczna postać, która staje po stronie słabszych i pokrzywdzonych, a przynajmniej nie stara się doprowadzić do potępienia ludzkości, i dba o własne sprawy.

Niektórzy publicyści wskazują, że pierwszym antybohaterem był Szatan w poemacie epickim Raj utracony Johna Miltona. Diabeł przebył tam drogę podobną do tej, jaka czekała kilkaset lat później Waltera White’a czy Tony’ego Soprano i był kimś więcej niż tylko kusicielem – to postać niemal tragiczna.

I takie dwuznaczne moralnie sylwetki powoli zaczęły przejmować masową wyobraźnię. Co ciekawe, najbardziej prominentni antyherosi o diabelskiej proweniencji pochodzą z kart komiksów. Szturm nastąpił w latach 70., a więc w czasach, kiedy po okresie cenzorskich obostrzeń to medium odzyskiwało charakter i pazur. Pochód rozpoczął demoniczny Ghost Rider, który mieszał western i opowieść drogi o kaskaderze z horrorem. Johnny Blaze zawarł bowiem pakt z diabłem i w efekcie zyskał moc upadłego anioła zemsty – oraz gustowną, płonącą czachę. W kolczastych, pazurzastych latach 90. dostaliśmy aż dwóch bohaterów tego typu. Bohaterów, bez których popkultura wyglądałaby odrobinę ubożej. Mowa o Spawnie i Hellboyu.

A karą za twe grzechy będzie film Ghost Rider: Spirit of Vengeance. - 2019-05-09
A karą za twe grzechy będzie film Ghost Rider: Spirit of Vengeance.

Tego pierwszego stworzyła gwiazda komiksów z lat 90., Todd McFarlane. Jego najsłynniejsze dzieło pazurami, kłami i przy erupcji piekielnej mocy wydrapało sobie drogę na szczyt popularności (żeby potem zamknąć się w niszy). Komiks opowiadał o zdradzonym żołnierzu, który – podobnie jak w Ghost Riderze – zawarł pakt z diabłem, by po śmierci wrócić na ziemię. A że mały druczek stanowił, iż wróci jako demoniczny nieumarły naładowany pod korek mocą...

Może to kwestia rysunków, może natury mocy Spawna – ale obcowanie z tym komiksem zawsze pozostawiało z pewnym uczuciem niepokoju. Czy Al Simmons wreszcie przejdzie na ciemną stronę całkowicie, czy też przezwycięży naturę swoją i żywego kostiumu? Drapieżne rysunki, które wyglądały, jakby coś miało wyskoczyć z kadru i nas zjeść, potęgowały wrażenie, że obcujemy z nieprzewidywalnym dziełem. A jednak ta upiorna istota stała po naszej stronie. Na przekór piekłu, niebu i wszystkim innym siłom, które traktują ludzkość jako surowiec w wojnie ostatecznej.

Najsympatyczniejszy w tej gromadce wydaje się Hellboy powołany do życia przez Mike’a Mignolę. To dopakowane półdiablę przez długi czas nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Z ramienia agencji B.P.R.D. polowało na nadnaturalne istoty zagrażające człowiekowi. Niczym policjant czy łowca nagród. Przez długi czas na tym skupiały się jego przygody, aż bohater musiał stawić czoła swemu demonicznemu przeznaczeniu – ale nawet wtedy pozostawał bardziej człowiekiem w diablej skórze niż piekielną istotą. Inaczej ma się sprawa z Gaimanowskim Lucyferem, upadłym aniołem, który po wydarzeniach z kultowego komiksu Sandman opuszcza piekło i stara się działać na własny rachunek – to seria, która śmiało porusza kwestie buntu i wolnej woli.

EKRANIZACJE, EKRANIZACJE...

Lucyfer doczekał się całkiem popularnego, ale niezbyt wiernego oryginałowi serialu. Hellboy dostał dwie ekranizacje z Ronem Pearlmanem – oraz tę ostatnią, w reżyserii Neila Marshalla. Spawna zekranizował swego czasu Mark A. Z. Dippe... i im mniej napiszemy o tym filmie, tym lepiej. Ten sam bohater doczekał się jednak naprawdę udanego serialu animowanego dzięki stacji HBO, niestety – nieukończonego. Natomiast w produkcji znajduje się nowy film samego Todda McFarlane’a. Tym razem będzie to horror, a nie origin story superbohatera.

Seriale czy gry wideo też chętnie korzystają z sylwetki diabła stróża. Zwłaszcza te ostatnie, w których nieraz prowadziliśmy do boju demoniczną kreaturę, a ta – jeśli nie walczyła o ocalenie świata, to chociaż własne. Takich antyherosów jest od groma. Dante z Devil May Cry, jeźdźcy Apokalipsy z Darksiders (w pewnym sensie), Raziel z Legacy of Kain, Ilidian z Warcrafta.

Tęskniliście? - 2019-05-09
Tęskniliście?

Ci wszyscy bohaterowie o demonicznym wizerunku i trudnym charakterze przyciągają nas do kart komiksów, przed ekrany komputerów i telewizorów. Często bardziej niż stricte pozytywni herosi – wiemy, czego się po tych ostatnich spodziewać. Będą nas bronić. Czasem im się uda, czasem zejdą na złą drogę, ale zazwyczaj naprawiają swój błąd i świat działa dalej. Są pewną stałą, ubrudzoną bardziej na pokaz. Natomiast ktoś, kogo natura wiąże z ucieleśnieniem zła... tu sprawy mają się inaczej.

Odbiorców magnetyzuje sam fakt obcowania z niebezpieczeństwem. Popkultura oswoiła wiele kreatur, ale diabły i demony wciąż pozostają nieprzewidywalne i dzikie. Nigdy nie jesteśmy pewni, czy za ściągnięciem kotka z drzewa nie stoją ukryte intencje, które sprowadzą na ten świat apokalipsę, nim grzesznicy zdążą odkupić swe uczynki. Dlatego z większym zainteresowaniem śledzimy ich zmagania – z własną naturą, z wrogami i z otoczeniem, które nie do końca im wierzy.

Za sprawą takiego układu stają się postaciami szalenie romantycznymi, straceńcami wręcz. Skonfliktowanymi i rozdartymi. Przecież kochamy wyrzutków, kibicujemy każdemu przetrąconemu protagoniście, jeśli tylko jest odpowiednio kompetentny lub sympatyczny. A jednocześnie wciąż nie mamy pewności. To swego rodzaju hazard, zakład, o jaki idziemy z fikcją. I zawsze liczymy, że jednak pozostaną po „dobrej” stronie. Jeśli im się uda – to nam też.

Ten pan był twarzą... ekhm... maską zmian zachodzących w komiksach w latach 90. - 2019-05-09
Ten pan był twarzą... ekhm... maską zmian zachodzących w komiksach w latach 90.

Za tą tendencją stoi przekonanie, że oswojenie, uczłowieczenie to coś dobrego. Coś, co powinno się stać z każdą żywą istotą, nie tylko szopem uzbrojonym w działa jonowe. To – i wiara, że raz oswojone zwierzątko już zawsze będzie po naszej stronie, że niczym pies nie opuści nas aż do końca. To taki zbieracki pęd i pokusa, która często sprawia, że zbyt długo pokazywany, intrygujący złoczyńca musi koniec końców przejść na dobrą stronę (pamiętacie Vegetę z Dragon Balla?). Skoro jest intrygujący, to przyciąga widzów. A jak już go pokonają, to możemy mu dopisać piękną historię o odkupieniu. Może nawet pokierujemy losami takiego demona – jeśli mówimy o grach. Pieniądze się zgadzają, odbiorca czuje się szczęśliwy i bezpieczny – bo kolejnego odwiecznego kulturowego adwersarza udało się zaszufladkować i przeciągnąć na naszą stronę.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Do 2023 roku szef działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Boisz się filmów o opętaniu?

Tak
24,5%
Nie bardziej niż innych horrorów
23,6%
Nie, w ogóle
51,8%
Zobacz inne ankiety
Słowiański wiedźmin i niesłowiańskie potwory, czyli monstrów opisanie
Słowiański wiedźmin i niesłowiańskie potwory, czyli monstrów opisanie

Wiedźmińskie uniwersum zamieszkane jest przez dziesiątki krwiożerczych stworzeń i wbrew obiegowej opinii wcale nie są to jedynie bestie ze słowiańskich wierzeń. W tym artykule dowiecie się co nieco na temat genezy potworów, z którymi mierzył się Geralt.

Monstrum, czyli orka opisanie. Jak gry odmieniły tolkienowskiego potwora
Monstrum, czyli orka opisanie. Jak gry odmieniły tolkienowskiego potwora

Ork, jaki jest, każdy widzi. Zielona lub czarna skóra, wielki miecz w ręku, kły i cuchnący oddech. Tak było, gdy popkultura wzorowała się na orku z książek Tolkiena. Ale na przestrzeni lat istoty te przeszły naprawdę znaczącą ewolucję.