autor: Maciej Makuła
Sama zrobiłam. Czym jest Minecraft?
Spis treści
Sama zrobiłam
Po zagwarantowaniu sobie bezpiecznego bytowania, to znaczy dochodząc do etapu rozwoju, w którym noce nie są dla nas większym zagrożeniem – można przystąpić do aktu tworzenia. Minecraft bazuje tu chyba na najniższym instynkcie „grindowania”, znanym z innych gier RPG, bo sam spędziłem godziny na żmudnym wydobywaniu różnych surowców z najniższych pokładów moich kopalni, by móc z nich skonstruować moją wieżę Babel.
Wieże, posiadłości i inne cuda architektury to jednak tylko jedna z kilku sfer twórczego spełniania się w grze. Nic nie stoi na przeszkodzie oddawania się rolnictwu – sadzić można drzewa czy uprawiać papirus. Z żelaza, powstałego po przetopieniu rudy, wytwarzać tory i wagoniki, posiadające specyficzny system fizyki oraz zwrotnic, a stąd tylko krok dzieli nas od budowy kolejki górskiej czy własnej kolei transsyberyjskiej.

Kolejnym materiałem inicjującym eksplozję kreatywności jest tzw. „redstone”, czyli czerwony proszek, z którego powstają swoiste „kable”. Dzięki nim w połączeniu z przełącznikami i resztą dostępnego w grze oprzyrządowania szybko zaczęły pojawiać się np. automatyczne drzwi i bramki logiczne. Działający wyświetlacz i procesor były tylko kwestią czasu – pomysłowość graczy nie zna granic i łatwo się o tym przekonać, przeszukując dostępne w Internecie filmy.
Quo vadis, Minecrafcie?
Większość powyższych atrakcji można znaleźć w trybie dla wielu graczy, który pomimo istniejących wciąż niedoróbek sprawdza się znakomicie. Nie ma to jak popisać się swoją twórczością na oczach innych, nie mówiąc już o wspólnej zabawie. Produkcja cały czas ewoluuje – niedawno pojawiła się możliwość otwarcia „wrót do piekieł”, które stanowią specjalny, osobny wymiar, zamieszkany przez własną faunę, a sam w sobie będący „nadprzestrzenią” rodem z literatury science fiction (odległość tam przebyta przekłada się na dystans bodajże 16-krotnie większy w „prawdziwym świecie”). A w chwili, gdy piszę te słowa – wszyscy czekają na poprawkę, dopuszczającą do używania w multiplayerze kolej. Gdzie ten cały rozwój dokładnie zmierza – ciężko powiedzieć.

Sam autor wydaje się być niezwykle sympatycznym człowiekiem. Jak pisze na oficjalnej stronie swojego dzieła – w jego projektowaniu pomagają mu tylko dwie listy: jedna z błędami do poprawienia, a druga z rzeczami, który chciałby do gry wcisnąć, a może o nich zapomnieć. Sam Minecraft ma dawać przede wszystkim dużo radości i jeśli któreś z „usprawnień” nie przybliży go do tego celu – zostanie cofnięte. A kopniak finansowy pozwolił autorowi zatrudnić podobno bardzo zdolną ekipę i przyśpieszyć prace.
I jak na razie wszystko to działa. W Minecrafta gra mi się świetnie, a do tego mam poczucie, że pieniądze trafiły do autora, który żywo wchodzi w interakcję ze społecznością, a nie do bezdusznej korporacji, tworzącej „coś” tylko z myślą o wyciągnięciu kasy od „mas”. Dla mnie to z pewnością wydarzenie roku, jeśli chodzi o branżę, a przy okazji bardzo przyjemna historia, w której każdy może wziąć udział – www.minecraft.net.
Maciej „Von Zay” Makuła