Widziałem Call of Duty: Black Ops 6 i wiem, że zatrze złe wrażenia po Modern Warfare 3, a jego dużym atutem będzie kampania
Call of Duty: Black Ops 6 nie będzie dobrą grą o pierwszej wojnie w Zatoce, ale zapowiada się za to na świetny thriller szpiegowski z lat 90. oraz powrót CoD-a do formy po wpadce z ostatnim Modern Warfare 3.
Zeszłoroczne Call of Duty: Modern Warfare 3 to gra, o której chce się jak najszybciej zapomnieć – aż za bardzo było czuć, że to DLC przerobione na szybko, tak by udawało pełnoprawną odsłonę znanej serii. Nadal odczuwany niesmak ma zatrzeć tegoroczne Call of Duty: Black Ops 6. Zostałem kilka dni temu zaproszony na obszerną prezentację tej gry i miałem okazję posłuchać devów opowiadających o procesie jej powstawania – mogę się więc podzielić moimi odczuciami i przewidywaniami po tym, co zobaczyłem i usłyszałem. Niestety, nie nadarzyła się sposobność, by wypróbować choćby jedną misję z kampanii, nie mówiąc o reszcie zawartości – mogę się więc w swoich przeczuciach nieco mylić, zarówno w tych pozytywnych, jak i negatywnych.
Call of Duty: Black Ops 6 – najciekawsze cechy i nowości:
- przejście na „jednolity” silnik Call of Duty znany z Modern Warfare;
- liczne ulepszenia techniczne: nowy system poruszania się Omnimovement, sprint w każdym kierunku, 9 stref trafień postaci zamiast 4;
- 16 nowych map i 12 nowych typów broni w multiplayerze;
- powrót klasycznego systemu prestiżu i trybu teatralnego;
- zróżnicowane misje w kampanii fabularnej;
- baza wypadowa HQ, różne sposoby wykonywania zadań;
- tryb zombie oparty na rundach, z dwiema nowymi mapami.
Koniec łatania Warzone’em
Uff... Koszmarna decyzja, jaką było wypełnienie zawartości Modern Warfare 3 misjami na terenach pomniejszonej mapy darmowego Warzone’a, nie ma prawa się powtórzyć i Black Ops 6 jest już w każdym calu oparte na nowych, przygotowanych od podstaw fundamentach. Jak zwykle w tej podserii otrzymamy trzy odrębne moduły: kampanię fabularną, multiplayer oraz tryb zombie. Integracja z Warzone’em oczywiście zostanie, tak jak w wielu ostatnich odsłonach cyklu, ale skupi się tylko na wspólnym interfejsie, progresie i odblokowywaniu wyposażenia, elementów broni oraz perków. Nie zabraknie też wielu nowości, również tych technicznych, oraz powrotu paru dawnych udogodnień.
Nie można także nie wspomnieć o największej rewolucji, jaką będzie dostępność gry w Game Passie. Oznacza to, że miłośnicy kampanii fabularnej nie będą musieli inwestować w cały pakiet, aby zapoznać się tylko z singlem. Przynajmniej na to się na razie zapowiada, bowiem wydawca nigdzie oficjalnie nie zaznaczył, że zawartość w subskrypcji zostanie w jakiś sposób ograniczona. A na ile godzin kampanii można się tym razem nastawiać?
Specjalnie zapytałem o to devów Black Ops 6 i usłyszałem... najbardziej dyplomatyczną odpowiedź, jakiej można się było spodziewać.
Możecie oczekiwać standardowej dla cyklu Call of Duty długości kampanii dla pojedynczego gracza.
Co to może oznaczać? Zgaduję, że coś pomiędzy 5 a 8 godzinami, zależnie od wybranego poziomu trudności i stylu grania. Informacje o kampanii wzbudziły we mnie najwięcej mieszanych uczuć – nie brakowało radości i rozczarowań.
Lata 90. w stylu Michaela Baya
Nowa historia łączy postacie oraz wydarzenia z dwóch poprzednich gier. Spotkamy w niej Woodsa już zmagającego się ze swoim kalectwem po zajściach z 1989 roku w Black Ops 2, kiedy to został postrzelony w oba kolana. Istotną rolę w tej części odegra też Adler, powracający nie wiadomo skąd po tym, jak w kanonicznym zakończeniu Black Ops: Cold War zostawiliśmy go na skraju przepaści, mierząc do siebie nawzajem z pistoletów.
Black Ops 6 przeskakuje do roku 1991. Zimna wojna się skończyła, Związek Radziecki upadł, ale wcale nie oznacza to mniejszych kłopotów. Nie dość, że Irak właśnie zaanektował Kuwejt, co spowodowało duże zaangażowanie sił zbrojnych i wywiadu amerykańskiego w tym regionie, to jeszcze tajna organizacja Pantheon zagraża stabilności rządu USA i infiltruje CIA od środka, zmuszając naszych bohaterów do banicji. Ekipa Woodsa, Adlera i paru nowych bohaterów staje się ściganą bandą wrogów publicznych numer jeden, która musi dostosować się do nowych warunków działania, jeśli chce uratować agencję i demokrację przed „złolami”. Żadnego wsparcia rządowego, żadnych ułatwień, ale z drugiej strony – żadnych zasad! Adler i spółka mogą działać, jak tylko im się podoba.
Twórcy poświęcili wiele uwagi detalom wyglądu bohaterów.Call of Duty: Black Ops 6, Activision Blizzard, 2024.
Twórcy obiecują, że otrzymamy „szpiegowski thriller akcji”, spełnienie fantazji o byciu „superszpiegiem” – i to już bardzo dobrze wyszło w Black Ops: Cold War. W poprzedniej odsłonie cyklu spodobały mi się te wszystkie etapy, kiedy nie trzeba było strzelać, wybory moralne, rozmowy, minigra w otwieranie zamków, baza wypadowa i wybór broni przed misją. Kłopot w tym, że zwiastun „szóstki” jest przepełniony sztandarowymi dla Call of Duty scenami w stylu Michaela Baya. Wszystko wybucha, każdy strzela, czym się da, i żeby nie było za łatwo, wszędzie łażą zakuci w zbroje wielkości Transformersa terminatorzy z minigunami.
Podobnie wyglądały urywki jednej z misji, którą nam pokazano. Widać było na niej polityczną galę wyborczą Billa Clintona i ponoć nie brakuje tam „szpiegowania”, różnych opcji dostania się do środka, łącznie z wręczeniem komuś łapówki, ale jedyne, co zobaczyliśmy, to strzały, eksplozje i „celowniczek na szynach”, gdy jesteśmy pasażerami pędzącego motocykla. Z jednej strony to zrozumiałe, że twórcy chcą zachować najlepsze kawałki kampanii w tajemnicy, z drugiej – zważywszy na fakt, że był to zamknięty pokaz dla dziennikarzy – można było zaprezentować coś naprawdę wyjątkowego dla tej serii, a nie wałkowane od ponad 20 lat wybuchy i strzelanie.
To nie będzie gra o Pustynnej burzy
Po ujrzeniu małych fragmentów rozgrywki kompletnie runęły moje nadzieje na klimatyczne misje podczas operacji „Pustynna burza” w 1991 roku. Twórcy jakby zupełnie nie ogarnęli istoty tego konfliktu, używanego wtedy wyposażenia, tego, jak się go nosiło, w czym dodatkowo nie pomaga przestawienie się na fikcyjny wygląd pojazdów. Podczas jednego z etapów mamy współpracować z brytyjskim SAS-em w niszczeniu pocisków SCUD – ma tu być do dyspozycji rozległy teren, opcjonalne cele misji i punkty zainteresowań – tymczasem zobaczyliśmy współcześnie wyglądających komandosów podkradających się ciasnym korytarzem do rakiety, by standardowo rzucić w nią ładunkiem C4 i wysadzić. Cokolwiek dobrego trzymają w zanadrzu autorzy, na razie jest to pilnie strzeżoną tajemnicą.
Bo na moje pytanie, czy wszystkie te nowe mechaniki z Cold War powrócą, odpowiedziano mi, że „tak – w grze ma być sporo wojny szpiegów, a nie tylko żołnierzy”. Znowu będziemy mieć do dyspozycji bazę, w której będzie można rozmawiać z ekipą, ulepszać wyposażenie w stylu MacGyvera, co zostanie wymuszone brakiem dostępu do rządowego arsenału, czy łączyć na tablicy zebrane dowody i ślady. Mają być wybory i linie dialogowe, otwieranie zamków i różne sposoby wykonywania zadań. Pytanie tylko, czy będą to śladowe ilości ginące gdzieś pod hukiem eksplozji i pędzących maszyn, czy proporcje zostaną dobrze wyważone.
Forza Motorsport i „omnimovement” mogą namieszać w multiplayerze
Na prezentacji nie zabrakło wzmianki o multiplayerze, choć warto od razu zaznaczyć, że tryb ten doczeka się osobnego, bardziej szczegółowego przedstawienia w późniejszym terminie. Wiadomo więc, że na premierę otrzymamy szesnaście zupełnie nowych map – żadnego recyclingu z poprzednich części, choć oczywiście nie zabraknie tych wykorzystujących lokacje z kampanii fabularnej. Dwanaście z nich będzie mapami do trybów 6 vs 6, a cztery to małe lokacje. „Dwanaście” to także liczba zupełnie nowych typów broni w serii Call of Duty. Powróci tryb „teatru” do oglądania powtórek oraz klasyczny system zdobywania prestiżu.
Najważniejszą informacją jest jednak chyba ta o przejściu na ujednolicony silnik Call of Duty. Przy okazji recenzji Cold War wspominałem, jak bardzo różni się rozgrywka w multi od tej z Modern Warfare, choćby w kontekście poruszania się czy czasu „time to kill”. Wygląda na to, że teraz wszystko będzie przypominać tempo znane z cyklu Infinity Ward, co nie oznacza, że zabraknie nowości technicznych. I wiele wskazuje na to, że motorem do ich wprowadzenia był mariaż z Microsoftem!
Nowy system poruszania się „omnimovement” to jedna z najbardziej reklamowanych nowości BO6.Call of Duty: Black Ops 6, Activision Blizzard, 2024.
Nie bez powodu wspomniałem o motorze, bo sami twórcy powołali się tu na inspirację serią Forza Motorsport i „wspomagaczami” ułatwiającymi tam jazdę – w postaci ABS-u czy kontroli trakcji. W Call of Duty odpowiednikiem tego będzie opracowany od podstaw system poruszania się o nazwie „omnimovement”. Pozwala on na tzw. „inteligentne” przemieszczanie się, gdy na swojej drodze napotkamy jakąś przeszkodę do przeskoczenia lub zanurkowania dołem – teraz nie będzie to wymagało wciskania wielu przycisków. Dostępny będzie także sprint w każdym kierunku (nie tylko do przodu) oraz płynne obracanie się na plecy podczas leżenia na brzuchu.
Cały system poruszania się został generalnie mocno przebudowany i wzbogacony niezliczoną ilością animacji, co wcześniej ograniczały możliwości sprzętu. Dzięki temu zobaczymy znacznie bardziej płynne i naturalne interakcje postaci z otoczeniem. Postać będzie też bardziej autentycznie reagować na zadawane obrażenia, bo liczba stref trafień wzrosła z czterech do dziewięciu. Kiedyś była to tylko głowa, szyja, tułów i dół. W Black Ops 6 możemy liczyć na inną reakcję na postrzał w tułowie, rękę lub nogę, z podziałem na lewą i prawą stronę.
Oczywiście „omnimovement” nie będzie w żaden sposób wymuszony – w opcjach da się dostosować niemal każdy jego element. Podobnie elastyczne ustawienia znajdziemy w dostosowaniu interfejsu ekranowego. Można będzie wybrać, gdzie znajdzie się wskaźnik amunicji, a gdzie minimapa i czy będzie okrągła, czy kwadratowa. Nie zabraknie nowej formy znanych perków, które dostosowano do realiów lat 90. i szpiegowskich klimatów.
Wehikuł czasu do lat 90.
Kolejna dobra wiadomość, to powrót trybu zombie w klasycznym stylu. Zamiast otwartej rozgrywki na mapie Warzone’a, którą wepchnięto do Modern Warfare 3, znowu otrzymamy tryb rund z bardzo mocno zaakcentowaną fabułą i dwie zupełnie nowe, dedykowane mapy. Pierwsza z nich o nazwie Liberty Falls to małe miasteczko w górach, w stanie Virginia, z akcją dziejącą się w dzień, gdzie rozgrywka ma być prostsza, bardziej przystępna dla początkujących. Druga mapa to Terminus – mroczna, złożona, pełna zakamarków, umiejscowiona w starym więzieniu gdzieś na odległej wyspie, gdzie nie będzie już żadnej taryfy ulgowej. Więcej informacji o trybie zombie usłyszmy jednak później.
Jak zawsze w COD-ach, nie zabraknie widowiskowych scen.Call of Duty: Black Ops 6, Activision Blizzard, 2024.
Prezentacja Call of Duty: Black Ops 6 ogólnie trochę ostudziła moje oczekiwania, niemniej wciąż pozostaję dobrej myśli. Zwiastun Cold War też obfitował w wybuchowe, dynamiczne sceny, mądrze skrywając te wszystkie zaskakujące momenty w kampanii, którą – koniec końców – uznałem za jedną z najlepszych w historii CoD-a. Wierzę, że tym razem będzie podobnie i ponownie otrzymamy nie tylko angażującego singla do zaliczenia w Game Passie, ale i pełen pakiet trzech modułów na wysokim poziomie, w którym coś dla siebie znajdą i początkujący, i weterani tej serii. Wisienką na torcie mają być liczne nawiązania do realiów lat 90., których odkrywanie może być rozrywką samą w sobie. Tylko w udane misje w settingu pierwszej wojny w Zatoce przestałem już wierzyć – w tym jednym przypadku chyba nie ma już asa w rękawie. Choć... kto wie?