Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 9 kwietnia 2025, 14:01

Activision widzi, że przez dziwaczne skiny CoD „wygląda głupio”, twierdzi znany insider. Ewentualne zmiany i udany powrót Werdańska mogą pomóc marce

Activision może wstrzymać się z dziwnymi skinami i mikrotransakcjami w Call of Duty. Tymczasem powrót kultowej mapy mógł zapewnić przyszłość CoD: Warzone.

Źródło fot. Activision.
i

Powrót mapy Verdansk (Werdańsk) miał przyciągnąć tłumy graczy do Call of Duty: Warzone, którzy przyjęli tę zmianę z wielkim entuzjazmem.

Trzeci sezon sieciowego CoD-a miał być kluczowym wydarzeniem dla tej darmowej produkcji. Według nieoficjalnych doniesień Acitivision miało bowiem rozważać porzucenie podcyklu Warzone, jeśli powrót kultowej mapy nie przełożyłby się na wzrost liczby graczy. Ta najwyraźniej miała być niesatysfakcjonująca i wydawca uznał, że wydanie Warzone 3 przy następnej odsłonie może nie mieć sensu (via Hope w serwisie X).

Nie bez powodu to Verdansk ma zdecydować o losach CoD: Warzone. Gracze z nostalgią wspominali swoje boje na tej mapie, po części w czasach pandemii koronawirusa i od początku uważali usunięcie tej mapy za błąd (popełniony w grudniu 2021 roku).

Co więcej, część graczy nie była zadowolona ze zmian wprowadzonych do rozgrywki w ostatnich latach, które sprawiły, że esencja battle royale została mocno rozcieńczona – łupy są rozdawane zbyt hojnie, co z kolei sprawiło, że zgon nie ma większych konsekwencji.

„Twoje życie ma wartość”

Właśnie na tej kwestii skupiają się liczne wpisy graczy chwalących powrót „klasycznego” Warzone’a w Werdańsku. Jak wyjaśnia autor szczególnie popularnego wątku w serwisie Reddit, na mapie Verdansk życie postaci gracza jest o wiele bardziej wartościowe, a tym samym każde starcie daje większy zastrzyk adrenaliny.

Na nowszych mapach nietrudno o powrót do akcji, zwłaszcza po dodaniu nowego rodzaju dronów (Redeploy Drones). Te bowiem, zdaniem wielu osób, zakłóciły balans gry, przez co Warzone zmieniło się w grę, w której trup ściele się gęsto, a każdy „frag” lub przetrwana potyczka nie są satysfakcjonujące. Innymi słowy, gra przypominała mniej battle royale, a bardziej klasyczny drużynowy Deatmatch.

Verdansk został nieco zmodyfikowany względem oryginalnej mapy – ale nadal nie ma na nim ani tych dronów, ani łupów rodem z Sezamu. Na co rzekomo mają narzekać „streamerzy”, którzy nie mogą już wykręcać szalonych wyników liczby zabójstw (i „farmić klipy”, jak to ujął jeden z użytkowników serwisu Reddit). W efekcie gra budzi większe emocje, każdy „frag” ma znaczenie, a gracz bardziej ceni swoje życie i czuje większą satysfakcję, gdy uda mu się pozostać żywym po każdym starciu z przeciwnikami.

Napływ graczy spragnionych nostalgii

Podobnych opini jest mnóstwo na samym tylko Reddicie, podobnie jak próśb do twórców, by nie „wzbogacali” mapy Verdansk znienawidzonymi dronami. Jak z rozbawieniem zauważa wielu internautów, fani CoD: Warzone od dawna nie byli tak pozytywnie nastawieni do gry w sieci – i faktycznie, większość zawyczaj wszechobecnej krytyki tonie w morzu entuzjazmu.

Efektem tego jest też ponad 116 tysięcy osób w grze na samym tylko Steamie po starcie 3. sezonu gry. To najwyższy wynik Warzone w tym roku i pierwszy raz od początku stycznia, kiedy w grze przebywało więcej niż 100 tys. użytkowników jednocześnie.

Ponadto Hope donosi, że Activision ma być bardzo zadowolne z wyników 3. sezonu, które znacznie przebiły ich oczekiwania. Na konsolach liczby gry wyszły „poza skalę”, a Black Ops 6 znów zaczęto kupować i pobierać. Na marginesie: oficjalny zwiastun mapy ma 39 milionów wyświetleń po 8 dniach w serwisie YouTube. Nawet premierowy zwiastun Black Ops 6 obejrzano dwukrotnie rzadziej.

CoD na (zbyt) wesoło

Oczywiście nie można nie zauważyć, że oceny gry na platformie firmy Valve nadal są „mieszane”. Fani serii mają też inne uwagi co do Call of Duty, niż tylko rozgrywkę. Na przykład crossovery, przez które CoD zaczyna wyglądać „głupio” – co wydawca chce nieco ograniczyć.

Występy gości z innych marek to oczywiście spora atrakcja – popularność Fortnite’a dobrze to pokazuje. Jednakże to, co w kreskówkowym battle royale firmy Epic Games wygląda dobrze (a przynajmniej nie bije po oczach, zwykle), we względnie realistycznym Call of Duty może psuć imersję. Kolorowe mundury czy dziwne hełmy można przełknąć, ale Wojownicze Żółwie Ninja nie wywołały entuzjazmu graczy (ok, po części dlatego, że fani woleliby ogłoszenie aktualizacji z poprawkami).

Jak donosi Hope, Activision zdaje sobie sprawę z krytyki, a choć crossovery „drukują pieniądze”, to firma ma rozważać przyhamowanie ze „skórkami, mikrotransakcjami, zestawami”.

Część graczy niespecjalnie wierzy w te zapewnienia. Fortnite dobitnie pokazał moc (biznesową) crossoverów, podobnie jak wiele innych gier. W końcu czy już Super Smash Bros. nie odniosło gigantycznego sukcesu po części dlatego, że pozwoliło Steve’owi z Minecrafta walczyć wspólnie z Mario przeciwko Cloudowi z Final Fantasy VII i Solid Snake’owi z Metal Gear Solid?

Niemniej nie wszystkie crossovery muszą psuć imersję. Twórcy Helldivers 2 bynajmniej nie stronią od współpracy z innymi markami, ale dawno podkreślili, że takie wydarzenia nie mogą przemienić gry w coś zupełnie innego. Może właśnie w takim kierunku pójdzie Activision: dobieranie crossoverów tak, by nie burzyły „militarnego” stylu Call of Duty?

Na razie czekamy na wieści na temat tego, co dalej z Call of duty: Warzone po sukcesie Verdanska.

Jakub Błażewicz

Jakub Błażewicz

Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).

więcej