W tej grze eksploracja kosmosu istniała i wciągała, w przeciwieństwie do Starfielda
Granie w Starfielda może być przyjemne, jednak w produkcji Bethesdy zdecydowanie brakuje podróżowania w kosmosie. Ten problem przypomniał mi o tytule, któremu swego czasu poświęciłem masę godzin, oddając się przemierzaniu przestrzeni kosmicznej.
Ze Starfieldem spędziłem już prawie dobę i wciąż całkiem nieźle się bawię, poznając kolejne fragmenty galaktyki autorstwa Bethesdy. Niestety, jeden aspekt tej produkcji całkowicie leży – chodzi o podróże kosmiczne, które tak naprawdę tu nie istnieją. Latanie w kosmosie można ograniczyć do ekranów ładowania, a i nawet to da się pominąć, skacząc tylko pomiędzy kolejnymi lądowiskami.
W mojej ocenie to jeden z największych minusów Starfielda, ponieważ podróżowanie w przestrzeni kosmicznej swoim własnym statkiem stanowi jedno z najciekawszych doświadczeń w gamingu. Z tego powodu przypomniałem sobie o pewnej produkcji, w którą już kilkanaście lat temu mocno się zagrywałem. Nie będzie więc to No Man’s Sky lub inna nowsza gra. Chodzi o zdecydowanie bardziej boomerskie klimaty, ponieważ mam na myśli Space Rangers 2 oraz jego Space Rangers HD dostępne na GOG-u lub Steamie.
W Space Rangers wszechświat naprawdę żyje
W tej grze nie ogląda się przestrzeni z perspektywy pierwszej osoby i nie zwiedza własnego statku kosmicznego. To jednak nie zmienia całego doświadczenia. W Space Rangers wszelkie układy planetarne stoją przede nami otworem i gra nie wyznacza nam żadnego zadania. Sami wybieramy, gdzie polecimy i czym będziemy się zajmować. Decyzję tę można podjąć już na etapie kreowania postaci.
Do wyboru jest pięć ras oraz pięć różnych profesji. Co najważniejsze, szczegóły dotyczące tego samego zawodu będą się różnić w zależności od tego, którą kosmiczną nację się wybierze. Może to być inne początkowe uzbrojenie statku, reputacja u pozostałych społeczności oraz oczywiście stan konta, którym dysponujemy. Przykładowo ludzki wojownik raczej klepie biedę, ale posiada całkiem dobry system defensywny, natomiast wojownik Pelengów nie będzie narzekał na brak gotówki, za to z dwiema rasami utrzymuje naprawdę złe stosunki.
Kiepska reputacja oznacza automatyczne ataki, gdy tylko wleci się w przestrzeń kosmiczną danego narodu. Świat reaguje na to, co robimy, a także kontaktuje się z nami. Podczas lotu ktoś może poprosić o pomoc w pokonaniu pirata, ochronę przed nim lub zagrozić nam zniszczeniem, jeśli mu nie zapłacimy. Najbardziej imponujące jest jednak odbijanie systemów z rąk Dominatorów.
Dominatorzy są rasą inteligentnych maszyn, które przejmują kolejne systemy. Oczywiście kosmici nie stoją bezczynnie. Przed atakami mogą się bronić lub odbijać już przejęte układy gwiezdne. I wtedy dopiero się dzieje. Jako gracz nie robię tego sam. Gdy jestem na miejscu, pojawia się mnóstwo różnorodnych statków kierowanych przez komputer, ale dla mnie było to (i wciąż jest) wrażenie niczym z gry sieciowej. Ogromna masa przybywa, żeby wyrwać planety spod kontroli maszyn w wielkiej bitwie. To nie są łatwe starcia, niemniej zdecydowanie warte zachodu, żeby zarobić trochę pieniędzy.
W Space Rangers ciągle coś się dzieje, ktoś lata w tle, ktoś walczy, ktoś próbuje przenieść się w inną część wszechświata, żeby załatwić swoje sprawy. To kompletne przeciwieństwo Starfielda, w którym życie w kosmosie kończy się na orbicie planety. Można polecieć dalej, ale podróż potrwa zbyt długo i za bardzo nie ma sensu. Space Rangers pomimo prostej oprawy graficznej daje mi większe poczucie eksploracji.
Żadnych narzuconych zadań. Sam wyznaczam sobie cele
W Space Rangers 2 nie ma wątku głównego, w którym trzeba uratować wszechświat lub odkryć prawdę dotyczącą ostatecznej tajemnicy stworzenia. Po przejściu opcjonalnego samouczka nie istnieją już żadne wytyczne. Wylatuję na orbitę i dosłownie lecę, gdzie chcę. Podstawą zarobku są oczywiście różnorodne zlecenia, z których większość jest ograniczona czasowo i nigdy nie ma się zawalonego dziennika. Może to być dostawa jakiegoś towaru z jednej planety na drugą albo ochrona systemu przed piratami.
W obu przypadkach trzeba to zrobić w określonych ramach czasowych. Na przykład leki należy przewieźć w ciągu maksymalnie 90 dni, a w danym układzie zniszczyć każdego pirata, jaki się pojawi, w trakcie 50 dni czasu gry. Większość zleceń jest ściśle związana z bezpieczeństwem, handlem lub polityką i pomimo elementu science fiction Space Rangers okazuje się w tym aspekcie bardzo przyziemną grą. Warto także pamiętać, że nie trzeba się ograniczać do wykonywania wyłącznie tych pomniejszych zadań.
Chwilę wcześniej wspomniałem, że nie ma w tej grze wątku głównego i to prawda. Jeśli ktoś jednak szuka celu, za którym powinien podążać, to będzie nim ranking Space Rangerów. Pokonywanie Dominatorów, piratów, ratowanie systemów – to wszystko daje punkty, pozwalające piąć się coraz wyżej w statystykach. Można to uznać za główny kierunek przygody, jeśli ktoś potrzebuje takowego do czerpania satysfakcji z gry.
Dobrym sposobem na zarobek jest handel lub przemyt. W jednym systemie coś jest sprzedawane bardzo tanio, a w kolejnym władze planety kupią przykładowo leki za naprawdę wysoką cenę. Przemytu raczej nie trzeba tłumaczyć i wpadnięcie może poskutkować trafieniem do więzienia. Obie metody jednak pomagają w dość szybki sposób rozwinąć swoją postać. Zarabianie wirtualnej gotówki umożliwia kupowanie coraz lepszych statków i lepszych podzespołów do nich. Wtedy naprawdę czuć postęp oraz to, że się idzie, a raczej leci, w dobrym kierunku.
Dziękuję Toddowi Howardowi za przypomnienie mi o tej grze
W Space Rangers nie grałem już naprawdę wiele lat. Na szczęście brak jakichkolwiek podróży w kosmosie w Starfieldzie przypomniał mi o tej produkcji, z którą w przeszłości spędziłem ogromną liczbę godzin. Latanie pomiędzy planetami, polowanie na piratów, a nawet handel lub transport kompletnie mi się nie znudziły. Przy takiej grze można naprawdę się zrelaksować i jednocześnie eksplorować przestrzeń kosmiczną, w której próbuje się w jakiś sposób żyć w zgodzie i pokoju.
Jeśli ktoś kiedykolwiek grał w Space Rangers, pewnie zwrócił uwagę, że nie wspomniałem nic o walkach na powierzchni planety. Ten prosty tryb RTS mnie osobiście kompletnie nie rusza i starałem się unikać jak ognia misji, które wymagałyby udziału w podobnych starciach. Wolę już szukać piratów lub pohandlować, ponieważ sprawia mi to zdecydowanie więcej frajdy niż mozolne składanie robotów do kupy i pokonywanie wrogich jednostek.
Poza tym jednym aspektem polecam sprawdzenie Space Rangers HD: A War Apart. Gra zawsze trafia na wszelkie wyprzedaże i działa na współczesnych systemach operacyjnych. Początek może być trudny, jeśli nie jest się przyzwyczajonym do takiego sandboksowego trybu zabawy, ale naprawdę warto. To dobrze i relaksująco spędzony czas.