Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 13 września 2024, 14:15

Twórcy gier po wielkich zwolnieniach. „Serce mi pęka, gdy widzę, jak to medium jest rozkradane przez ludzi, którzy widzą tylko symbol dolara”

Nie wszyscy zwolnieni deweloperzy szukają pracy w branży. Część osób dotkniętych „restrukturyzacją” nie chce wracać do tworzenia gier i „niewyobrażalnie toksycznej kultury pracy”.

Źródło fot. Halo / Microsoft.
i

Od ponad roku słyszymy o kolejnych zwolnieniach, których nie uniknęło wielu wielkich wydawców (nie mówiąc o zamkniętych małych studiach). Redakcja serwisu Aftermath postanowiła sprawdzić, jak radzą sobie pracownicy, którzy stali się ofiarą jeden z licznych „restrukturyzacji” u jednego z wielu deweloperów lub wydawców.

Sporo zwolnień, za mało miejsc pracy

W teorii sprawa powinna być prosta: zwolnieni deweloperzy powinni szukać pracy w innym studiu tworzącym gry. Tyle że tym razem wcale nie jest to łatwe. Owszem, część studiów lub nawet wydawców rekrutuje, ale w tle przewijają się dalsze zwolnienia.

Wystarczy rzucić okiem na doniesienia z pierwszej połowy września : Microsoft własnie ogłosił kolejne spore zwolnienia, a po sieci krążą plotki o „restrukturyzacji” w studiu Rocksteady. A to tylko czubek góry lodowej, jaką jest stale rosnąca lista zwolnionych twórców i zamkniętych studiów.

W tej sytuacji trudno oczekiwać, by tysiące poszkodowanych osób zdołało znaleźć pracę w branży. Po prostu nie ma miejsca na rynku dla nich wszystkich, czy nawet dla większości z nich (zwłaszcza w kontekście konkurencji ze strony osób poszukujących pierwszej pracy w ”gamedevie”).

Wszystko, byle nie gry

Trudno się więc dziwić, że niemało byłych deweloperów szuka się innego zajęcia, a część woli nawet to od powrotu do tworzenia gier.

Jak już pisaliśmy, po wielkich zwolnieniach w ostatnim roku wiele osób pracujących w branży wskazywało, że praca w branży gier stanowczo nie jest „stabilna”. Nawet pomijając dyskusyjne strategie i decyzje wydawców szukających hitów za wszelką ceną (których efektem zwykle były właśnie zwolnienia pracowników lub zamknięcia całych zespołów), gry wideo są po prostu ryzykownym przedsięwzięciem, które można by tworzyć bez końca – a i tak może się okazać, że produkcja poradzi sobie gorzej, niż zakładali twórcy.

Dlatego część osób, które dotychczas pracowały w dużych i małych studiach, szuka zajęcia poza branżą. Nawet jeśli inspiracją ich nowego zainteresowania były gry wideo. Na przykład w postaci moralnie wątpliwej, ale genialnej postaci, która zachęciła pewną deweloperkę do poświęcenia czasu botanice. Albo zachwytu nad interaktywną narracją prowadzącego do inwestycji w filmografię.

Branża gier „widzi tylko znaki dolara”

Inni twórcy wspominają też o absurdalnych żądaniach i decyzjach przełożonych (oraz „nieprofesjonalnym” podejściu), które najwyraźniej nie są niczym nietypowym przy produkcji gier. Jeden z rozmówców serwisu Aftermath miał przyznać, że dwóch jego terapeutów było „zszokowanych” jego relacjami z pracy w studiu gamingowym.

Takich narzekań na „niewyobrażalnie toksyczną kulturę pracy” jest więcej. Anna Willoughby postanowiła opuścić nie tylko rynek gier, ale branżę technologiczną w ogóle po latach pracy w Blizzard Entertainment. Dotychczasowe doświadczenia zraziły ją tak bardzo, że została… kucharką.

Branża gier to po prostu jeden wielki bałagan. Jest o wiele za dużo entuzjazmu wokół generatywnej sztucznej inteligencji i ogólnie oszukańczych pomysłów od kierownictwa tych firm. Twórcy i deweloperzy są po prostu wykorzystywani na prawo i lewo. Społeczność jest niesamowita, ale sposób zarządzania jest okropny.

Interaktywny element fabularny gier zawsze mnie przyciągał, ale serce mi pęka, gdy widzę, jak to medium jest rozkradane przez ludzi, którzy widzą tylko znaki dolara. Branża gier nie będzie lepsza, dopóki nie zjednoczymy się, na co mam nadzieję (i w co wątpię), lecz do tego czasu muszę dbać o siebie – wtóruje jej Frank.

Niemniej jest ona jednym ze zwolnionych twórców, którzy chcieliby wrócić do tworzenia gier – pod warunkiem, że praca w branży zostanie uregulowana, a związki zawodowe broniące praw szeregowych pracowników zyskają na popularności i znaczeniu. Bo, zacytujemy, „w grach pracuje wielu wspaniałych ludzi”, ale „rynek jest tak paskudny, jak wydaje się z zewnątrz”.

Niełatwa zmiana branży

Nie wszystkim też łatwo przychodzi przebranżowienie. Wiele zawodów związanych z produkcją gier jest bardzo specyficznych i w zasadzie nie daje kwalifikacji do wykonywania żadnej innej pracy. Nawet zajęcia, w których zdolności projektantów poziomów czy rozgrywki mogłyby znaleźć zastosowanie, wymagają zupełnie innego zestawu umiejętności (czytaj: lat szkoleń, kursów etc.).

W efekcie niektórzy twórcy gier nie mają wyboru i muszą szukać zatrudnienia w branży. Co, jak już wspomnieliśmy, w obecnej sytuacji na rynku jest bardzo trudne. Nie mówiąc o tym, że w kontekście opisywanych „toksycznych” trendów w branży nawet tak wyspecjalizowane osoby mogą czuć niechęć do poworotu do produkcji gier wideo.

  1. Zwolnienia w branży gier. Aktualizowana lista studiów dotkniętych redukcjami w 2024 roku

Jakub Błażewicz

Jakub Błażewicz

Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).

więcej