autor: Michał Pajda
Za takie średniowiecze to ja dziękuję. Ta strategia to zawód
Nie mam problemu z praktykowanym często przez deweloperów odwoływaniem się do sentymentu starszego pokolenia graczy przy produkcji nowych tytułów – o ile oczywiście dzieła powstałe z tą myślą okazują się dobre. Szkoda, że twórcom The Guild 3 zrobić dobrej gry się nie udało.
Bardzo się na The Guild 3 zawiodłem. Nie oczekiwałem hitu – w końcu to pozycja ze średniej, przynajmniej jak na dzisiejsze standardy branżowe, półki cenowej – ale liczyłem na nieco więcej przyjemnej rozgrywki. Tym bardziej że przy drugiej odsłonie serii – jeszcze z 2006 roku – parę nocy zarwałem i romans ten wspominam dziś nad wyraz miło. The Guild 3 boryka się natomiast z kilkoma problemami, których nie da się chyba „załatać” kolejnymi patchami.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to paskudna grafika. Ja wiem, że w tego typu grach wizualia schodzą na drugi plan – i gdyby faktycznie pod względem gameplayu tytuł ten się bronił, to o brzydkiej oprawie wspomniałbym wyłącznie z dziennikarskiego obowiązku. Niestety, The Guild 3 wygląda jak „dwójka” po fanowskich modyfikacjach. Tymczasem od premiery poprzedniej części minęło przecież 16 lat, a twórcy, zamiast przemyśleć styl graficzny, wysilili się na względną realność przedstawionego świata wzorowaną na The Guild 2, co na tle powstających dziś gier wyszło dość groteskowo.
Zawartość gameplayowa też została okrojona lub uproszczona. Chcesz kupić tytuł, by wdrapać się po społecznej drabinie o szczebel wyżej? Wystarczy wcisnąć odpowiedni guzik i... już. W The Guild 2 bohater musiał udać się do urzędu i porozmawiać z NPC, a godność tytularną otrzymywaliśmy po jakimś czasie od złożenia wniosku, czego finalnym potwierdzeniem był immersyjny list gratulacyjny przysłaniający ekran. W The Guild 3 pojawia się proste okienko z informacją, że oto zyskaliśmy nowy tytuł.
W „dwójce” można było też odwiedzać zakłady, którymi się zarządzało – kamera przenosiła się do wnętrza każdego budynku, a my mieliśmy okazję zobaczyć pracujących kowali, piekarzy i krawców. O tego typu atrakcjach zapomnijcie w The Guild 3 – do większości miejsc nie da się zajrzeć (wyjątkiem są m.in. ratusz, więzienie czy dom), a pracownicy wykonują swoje obowiązki zazwyczaj w obejściu. Całość rozgrywki w przypadku naszych biznesów opiera się więc na automatyzacji produkcji w oknach, które pojawiają się po kliknięciu na właściwą budowlę. Naszym zadaniem jest tylko ustalenie listy produktów, jakie mają wytwarzać pracownicy, a także opracowanie trasy dla tragarzy oraz priorytetyzowanie dóbr przez nich transportowanych.
Trzeba nadmienić również, że SI jest idiotyczna. Często udawało mi się pobić i obrobić NPC bez konsekwencji, mimo spacerujących tu i ówdzie strażników. Za to przeciwnicy – nawet jeśli nie zaleźliśmy im za skórę – bez skrupułów okradają naszych bohaterów, włamują się do różnych przybytków i próbują zaszkodzić graczowi ze wszystkich sił tak intensywnie, że z czasem nie zwraca się już uwagi na pojawiające się w związku z tym komunikaty. Jest ich po prostu za dużo, a przy odpowiedniej optymalizacji biznesów straty z tytułu grabieży czy pobicia, a nawet śmierci członka rodziny są i tak nieodczuwalne.
Narzekam i narzekam... a czy jest za co The Guild 3 pochwalić? Trzeba przyznać, że gra potrafi sprawić nieco przyjemności, gdy złoto zaczyna spływać do rodzinnego skarbca – bo jakimś cudem zaprojektowaliśmy bezbłędnie ścieżkę wytwórczo-zakupowo-sprzedażową naszych biznesów. O ile oczywiście SI nie zgłupieje i tragarze wiedzą, jak mają przemieszczać się z punktu do punktu.
Solidnym plusem gry jest też oprawa audio oraz trzynaście różnorodnych map przygotowanych przez twórców. Również menu zostało zaprojektowane w przystępniejszy sposób względem poprzedniej części. Nie oznacza to oczywiście, że jest totalnie intuicyjne, ale po przejściu samouczka nawigowanie bohaterem i korzystanie z poszczególnych opcji nie powinno sprawiać większych problemów.
Można więc grać... tylko po co? Fani tytułów ekonomicznych i politycznych znajdą inne, ciekawsze pozycje na rynku – a jeśli ktoś uprze się na „Crusader Kings w mikroskali”, zawsze może odpalić poprzednie części The Guild, prawda?
Moja opinia o grze The Guild 3
PLUSY:
- aż 13 map do zabawy;
- czytelne, chociaż nie w pełni intuicyjne menu;
- przyjemna oprawa dźwiękowa;
- kiedy wszystko hula tak, jak powinno, miło się patrzy na pęczniejący trzos.
MINUSY:
- głupia SI;
- brzydka oprawa wizualna;
- sporo bugów – także takich uniemożliwiających dalszą rozgrywkę;
- usunięcie fajnych elementów znanych z poprzedniej odsłony cyklu;
- automatyzacja części gameplayu sprawia, że The Guild 3 to samograj niepotrzebujący do szczęścia gracza.
OCENA KOŃCOWA: 5/10