Od 35 lat ta seria szuka drogi do raju. Jedna gra na chwilę ją tam zabrała
Niewiele jest serii, które próbowały dołączyć do największych przez cztery dekady i przy udziale ponad tuzina studiów. Test Drive ścigał się o to od lat, a cel osiągnął, gdy Eden Games stworzyło Unlimited i zabrało graczy do wyścigowego raju.
Historia zapamiętuje zwycięzców, największe i najbardziej charyzmatyczne osobistości. Nawet nie będąc wielkim fanem motorsportu, możemy kojarzyć nazwiska Colina McRae, Sebastiena Loeba, Ayrtona Senny, Stephane’a Peterhansela czy Jeffa Gordona. Wielcy mają to do siebie, że potrafią zająć zaszczytne miejsce w pamięci i sercach kibiców.
Podobnie jest z grami wyścigowymi. Choć towarzyszą nam od dekad i są nierozerwalnie związane z historią branży oraz rozwojem technologicznym sprzętu, lista łatwo rozpoznawalnych gigantów okazuje się stosunkowo krótka. Większość będzie w stanie powiedzieć cokolwiek o markach, które przez lata budowały swoją renomę i gromadziły oddanych fanów – mowa o Gran Turismo, Forzy Motorsport czy Need for Speed. Niektórzy z nostalgią wspomną cykle, takie jak Burnout, Wipeout czy FlatOut, które wspięły się na moment na samiutki szczyt, by potem nagle zniknąć z różnych względów.
Na tych, którzy bili się o sławę i uznanie, ale nigdy nie sięgnęli po laury, czeka pokój zapomnienia. Odwiedzany przez nielicznych, największych maniaków gatunku, połączonych z daną grą ciepłymi wspomnieniami związanymi z dzieciństwem lub konkretnym okresem dorosłego życia. Destruction Derby, RalliSport Challenge, Project Gotham Racing, Midnight Club. W tej grupie mniej lub bardziej udanych produkcji, a niekiedy nawet i serii, jest jedna, której historia wydaje się wyjątkowo ciekawa.
Gdzie jeszcze moglibyśmy bowiem znaleźć markę, która próbowała zostać największą wśród gier wyścigowych przez łącznie cztery dekady i przy udziale ponad tuzina studiów deweloperskich? Oto opowieść o serii Test Drive, która do bram growego raju dobijała się przez długie lata, by ostatecznie odnaleźć go na malowniczej wyspie O’ahu na Hawajach wraz z premierą najsłynniejszej części o podtytule Unlimited.
Droga do raju
Test Drive jest swego rodzaju ewenementem w świecie gier. To bowiem seria, która zadebiutowała w 1987 roku, a na 2023 zapowiedziano jej odsłonę zatytułowaną Solar Crown, w międzyczasie zaś cykl ten zaliczył dziesiątki sporych metamorfoz i trzy okresy dłuższej hibernacji. By w miarę sprawnie przejść do głównego bohatera tej opowieści i wylądować na pięknej wyspie O’ahu, przeskoczmy od razu do końcówki XX wieku, kiedy Test Drive przypuścił ofensywę na gusta i portfele fanów wyścigów.
Front ataku był szeroki i obejmował klasyczne, numerowane części serii, jak również spin-offy, zapraszające w nowe rejony, czyli do rywalizacji off-roadowej. W ciągu trzech lat, od 1997 do 1999 roku, na rynku pojawiły się trzy produkcje w obu odnogach Test Drive’a.
Marka rozpychała się łokciami, próbując utorować sobie drogę w górę stawki najważniejszych reprezentantów gatunku, ale niespecjalnie miała warunki, by rzeczywiście móc walczyć z liderami. Przyjmowane z umiarkowanym entuzjazmem recenzentów produkcje przypominały sportowe samochody, którym wyraźnie brakuje mocy i przyczepności na zakrętach. Brzmi to kuriozalnie w kontekście serii, która kusiła dodge’em viperem z okładek. W każdym projekcie coś zgrzytało. Za dobrym pomysłem często nie podążały dopracowane technikalia, tu kulała animacja, tam dawały się we znaki bugi.
Duża część produkcji spod znaku Test Drive pod koniec XX wieku była dziełem debiutującego na rynku studia Pitbull Syndicate, założonego przez byłych pracowników Reflections, mających na koncie m.in. Drivera. Twórcy ci próbowali podbić serca graczy dziesięciokrotnie w ciągu dwunastu lat swojej działalności. Żaden z ich projektów nie okazał się jednak przełomowy. Nawet budzący niemałe zainteresowanie przed premierą Wheelman skończył ostatecznie w szufladzie z szybko zapomnianymi przeciętniakami.
Na przełomie wieków marka trafia pod skrzydła Infogrames. Wśród fanów serii dominował nastrój wyczekiwania. Wszak nowy wydawca mógł zwiastować nagły wzrost formy i doskok do elity. Mógł też być jedynie kosmetyczną zmianą jednego opiekuna na innego, bez wpływu na pozycję serii w gatunkowym krajobrazie.
Turbulencje przed lądowaniem na rajskiej wyspie
Wcześniejsze nieudane próby nie pozostały niezauważone. Wydawca, widząc problemy z rywalizacją z gigantami gatunku na dotychczas testowanym polu, postawił na różnorodność. Pięć kolejnych gier wydanych pod szyldem Test Drive łączy niewiele. Wygląda to trochę jak strzelanie na ślepo w kierunkach, w których jest szansa na potencjalny zysk lub może kryć się nisza do zagospodarowania.
Fani marki Test Drive, wchodząc w nowe stulecie, musieli otworzyć się na nowe doznania i być gotowi na poszerzanie horyzontów. Na półkach wylądowały tytuły, które stawiały na symulację, oraz pozycje oferujące mocno zręcznościowy model zabawy. W jednych chodziło o zmagania w świecie motorsportu, w innych rządziły nielegalne wyścigi na ulicach miast lub motywem przewodnim była wręcz radosna demolka w kontrolowanych warunkach. Gdyby nie anulowane prace nad wersjami Test Drive’a Cycles na komputery i duże konsole, moglibyśmy nawet pisać dziś o próbach trafienia w gusta fanów samochodów oraz motocykli. Jednoślady ostatecznie zaparkowały jednak tylko na Game Boyu Color.
Cykl nie miał może własnej tożsamości i z pewnością nie był łatwy do jednoznacznego sklasyfikowania, ale mimo wszystko nie poszedł na dno. Angażowane przez Infogrames studia wykazywały się wystarczającą dozą talentu i umiejętności, by realizować swoje wizje na przyzwoitym, docenianym przez recenzentów poziomie. Nie było mowy o detronizacji gatunkowych królów, wywoływaniu masowego szaleństwa na punkcie danej gry czy walce o branżowe wyróżnienia, ale zapewniano solidną rozrywkę dla spragnionych konkretnych doznań.
Test Drive’owi udało się zająć wygodne miejsce w sercach posiadaczy konsoli Sega Dreamcast, gdzie Test Drive: Le Mans, znany również jako Le Mans 24 Hours, dostawał bardzo wysokie noty. Próba przedstawienia zmagań długodystansowych udała się i zachwyciła recenzentów na całym świecie. Melbourne House przy okazji ustawiło wysoko poprzeczkę oprawą graficzną i przywiązaniem do detali. Ze swojego zadania wywiązało się też Angel Studios, które wykorzystało doświadczenia zebrane przy okazji projektowania Smuggler’s Runa, by zaproponować dopasowaną do możliwości obecnych wtedy na rynku konsol wersję zmagań w terenie. Test Drive: Off-Road Wide Open nie zbliżył się do ideału, ale znalazł swoje grono fanów.
Podobnie zresztą było z grą Test Drive: Eve of Destruction, którą można nazywać duchowym spadkobiercą Destruction Derby. Ten ostatni tytuł zresztą najlepiej pokazuje, jak otwarty na nowe idee był wydawca Infogrames, który szukał złotych trafów i z uwagą wysłuchiwał propozycji przychodzących ze studiów. W wywiadzie, przeprowadzonym przez Johna Carswella z Game Chronicles, producent John Schneider z Monster Game podzielił się ciekawą anegdotą na temat historii narodzin Eve of Destruction.
Podczas produkcji i testowania naszej ostatniej gry, NASCAR: Dirt to Daytona, zauważyliśmy, że wiele sesji wieloosobowych kończyło się festiwalami wypadków i zniszczenia. W niektórych przypadkach zwycięzca był jedyną osobą, która pozostawała z poruszającym się samochodem. Pomyśleliśmy: „Czy nie byłoby wspaniale, gdybyśmy stworzyli grę, w której głównym celem byłoby eliminowanie innych aut?”. I to właśnie zrobiliśmy.
Nie był to mityczny Święty Graal, ale wpisał się dobrze w sytuację serii. Test Drive nieustannie zaznaczał swoją obecność na rynku, a nawet w świadomości wielu graczy. Jego pozycja nie uległa jednak zmianie. Nie była to marka, którą podawano jako przykład i o której dyskutowano godzinami. Nie zajmowała czołowych miejsc w rankingach i plebiscytach. Nie wywoływała ekscytacji, kiedy ogłaszany był kolejny tytuł z serii. Funkcjonowała gdzieś tam w tle, zapewniając solidną porcję rozrywki fanom wyścigów, kiedy tego potrzebowali. Niezmiennie od ponad piętnastu lat. Wkrótce jednak miało się to zmienić.
Wszyscy chcą znaleźć się w raju
Ja jestem zachwycony swobodą w tej grze i swoistym kultem tego tytułu dla samego faktu jazdy samochodem. Więc jeśli jesteś maniakiem motoryzacji albo chociaż trochę się tym interesujesz – gra powinna wciągnąć cię niczym czarna dziura.
Źródło: Recenzja gry Test Drive Unlimited na X360
TDU to najbardziej grywalna zręcznościowa ścigałka ostatnich miesięcy. Przemieszczanie się po ogromnej i przepięknej wyspie, wykorzystując do tego zróżnicowane i ładnie wykonane modele samochodów oraz motocykli, sprawia mnóstwo frajdy.
Źródło: Recenzja gry Test Drive Unlimited na PC
Test Drive Unlimited wylądował w 2006 roku na X360 i po licznych przesunięciach premiery z kilkunastomiesięcznym opóźnieniem trafił także na komputery oraz inne konsole. Wydźwięk obu zacytowanych wyżej recenzji oddaje ogólną reakcję branży oraz graczy na dzieło Eden Games. Po długim okresie mniej lub bardziej udanych prób marka wrzuciła wyższy bieg i wskoczyła na poziom, do którego aspirowała przez lata. Wreszcie znalazła się, przynajmniej na tę jedną, krótką chwilę, wśród najlepszych.
Tym razem odwaga, by spróbować czegoś innego i wyjść poza schematy – cechująca ten cykl od tak wielu lat, ale nieprzynosząca do tej pory specjalnych sukcesów – opłaciła się. Test Drive Unlimited wpisał się w oczekiwania i potrzeby graczy z pierwszej dekady XXI wieku. Był grą wyścigową zaprojektowaną i zrealizowaną z myślą o wykorzystaniu możliwości technologicznych, w tym szybko rozwijających się opcji zabawy w sieci na konsolach.
Pięknie odwzorowaną wyspę O’ahu na Hawajach poznawano za kółkiem 90 licencjonowanych samochodów i motocykli, oddając się wielu przeróżnym aktywnościom. Free-roaming doskonale spełniał swoją rolę, pozwalając korzystać z uroków malowniczego obszaru gry. W jej sercu pulsował tryb wieloosobowy w formie nakładki na moduł dla pojedynczego gracza. Kiedy tylko miało się na to ochotę, można było podjąć wyzwanie sieciowe, stanąć do rywalizacji z innymi bądź wyzwać spotkanego użytkownika, migając długimi światłami. Zaprojektowany pomysłowo moduł sprawiał masę frajdy, a przy okazji stanowił doskonałą reklamę promowanych możliwości usługi Xbox Live! Nie tylko w zakresie zmagań w sieci, ale też kontynuowania zabawy długo po zakupie w związku z kolejnymi cyfrowymi dodatkami.
Te cechy nowego Test Drive’a przyciągały uwagę i często stanowiły centralny punkt zainteresowania graczy oraz mediów. Potwierdza to wywiad udzielony przez producenta Ahmeda Boukhelifę redakcji Shacknews na E3 2006, w którym przedstawił on kluczowe elementy projektu.
Redakcja: Opowiedz nam o wieloosobowym aspekcie gry. Jak to działa? Jak mogę wyzwać innego gracza na wyścig? Co jeszcze można robić poza ściganiem się z innymi kierowcami? Opowiedz też trochę o wyspie, na której toczy się gra.
Ahmed Boukhelifa: Funkcje multiplayer w grze są naprawdę next-genowe. Gdy jesteś online i jeździsz po wyspie, możesz zlokalizować innych kierowców za pomocą czerwonych kropek na mapie O’ahu. Kropki te oznaczają innych zawodników i ich lokalizację na wyspie. Możesz rzucić wyzwanie lub zostać wyzwanym przez każdego na wyspie, a dodatkowo, jeśli chcesz, możesz ustawić preferencje, aby widzieć tylko samochody/zawodników, którzy pasują do twoich wytycznych.
Jeśli chodzi o wyspę – to O’ahu, skarbie! Uwzględniliśmy w grze wszystko, co mogliśmy: prawdziwe punkty orientacyjne, parki, drogi, budynki itp. Usunęliśmy ślepe zaułki i mniejsze drogi, aby zachować ciągłość gry, ale sceneria na wyspie jest jak najbardziej zbliżona do rzeczywistej i obejmuje ponad 1000 mil dróg, po których można się ścigać.
Test Drive Unlimited miał być next-genowy i wywiązał się z tych obietnic. To planowali od początku prac członkowie Eden Games, ale też bardzo liczył na to wydawca Atari, a także Microsoft, upatrujący w grze mocnej karty w rywalizacji z PlayStation 3. Dla Atari był to być może najważniejszy ówcześnie projekt. W tamtym okresie wydawca mierzył się z dużymi problemami finansowymi i nie miał zbyt dobrej passy na rynku. W pewnym sensie z nową odsłoną serii zagrał va banque, czego zresztą przedstawiciele firmy nie ukrywali w wywiadach.
Oficjalnie przyznali, że proces produkcji Test Drive’a Unlimited rozpoczął się w 2003 roku i pochłonął kwotę pomiędzy 15 a 25 milionami dolarów. Większość firm, zwłaszcza znajdując się w podobnej (niełatwej) sytuacji finansowej, stawiałaby raczej na szybką próbę odzyskania nakładów. Atari zaskoczyło jednak wszystkich, przekładając kilkakrotnie premierę i dając czas oraz środki potrzebne na doszlifowanie gry w wersjach na komputery i starsze konsole.
Wiceprezes ds. sprzedaży i marketingu w Atari tak tłumaczył zmianę polityki w wywiadzie dla „New York Timesa”:
Szczerze mówiąc, zbyt długo byliśmy firmą o słabych wynikach. Zbyt długo nie spełnialiśmy oczekiwań naszych akcjonariuszy, partnerów detalicznych, a przede wszystkim graczy. Mamy nadzieję, że Test Drive naprawdę pomoże przywrócić wiarygodność marce.
Z punktu widzenia jakości produktu trzeba powiedzieć, że opóźnialiśmy tę grę cztery razy [pierwotnie miała ukazać się jednocześnie na wszystkich platformach – przyp. red.]. Stare Atari wydałoby ją w pierwotnym terminie lub w marcu [2007 roku; tytuł został przesunięty o jeszcze kilka miesięcy – przyp. red.], niezależnie od jakości. Nowe Atari z pewnością chciałoby uzyskać ten przychód wcześniej, ale teraz punkt widzenia jest taki, że premiera nastąpi, gdy gra będzie gotowa, a nie wcześniej, jak ma to miejsce w przypadku wszystkich naprawdę świetnych produkcji.
W Unlimited wierzył też Microsoft, który często o nim wspominał, a podczas E3 2006 promował usługę Xbox Live demem tego tytułu. Producent potrzebował gier mogących sprzedać możliwości sieciowe nowej platformy, a Test Drive Eden Games, ze swoim rozbudowanym modułem sieciowym oraz dodatkami dostępnymi do pobrania za darmo lub do kupienia w internecie, stanowił symbol nowej rzeczywistości, w której gracze regularnie korzystają z usługi Xbox Live!
Wspominając Test Drive’a Unlimited, często zapomina się o jego udziale we wprowadzeniu graczy w nową rzeczywistość. W świat, gdzie cyfrowa dystrybucja z każdym kolejnym rokiem odgrywała coraz istotniejszą rolę, a kanapowy multiplayer ustępował miejsca pasjonującym zmaganiom przez sieć. Zmianę, którą zapowiadał i przynosił ten tytuł, widzieli twórcy i wydawca prowadzący swoją dalekowzroczną politykę promocji i sprzedaży gry. Jedną z symbolicznych decyzji w tamtym okresie była ta o zmianie ceny wyjściowej na premierę w Stanach Zjednoczonych, o czym tak pisaliśmy w newsie:
39,95 dolarów – tak prezentuje się oficjalna cena nowej odsłony serii Test Drive. Ustalono ją więc na tym samym poziomie, co cenę innych wersji TDU, tj. PS2, PSP oraz PC. Tym samym „360-tkowa” edycja najnowszej gry wyścigowej firmy Atari będzie jedną z trzech najtańszych produkcji stworzonych przez tzw. deweloperów third-party na najnowszą konsolę Microsoftu (obok Table Tennisa firmy Rockstar oraz Dynasty Warriors 5: Empires Koei).
W ten sposób starano się trafić do bardziej rozbudowanej bazy użytkowników Xboksa 360 na kontynencie. Atari, co wówczas było ruchem nowym i ryzykownym, planowało szybko odrobić straty związane z niższą o 1/3 ceną gry za sprawą płatnych dodatków oferowanych osobom z wykupioną usługą Xbox Live Gold.
Next-genowa gra wyścigowa
Test Drive Unlimited zapisał się w annałach branży jako jedna z najlepszych gier wyścigowych pierwszej dekady XXI wieku. W pamięci wielu graczy do dzisiaj pozostały widoki O’ahu i wspomnienia związane ze swobodą oferowaną przez ten tytuł oraz specyficzną atmosferą zmagań na rajskiej hawajskiej wyspie. W swoim czasie produkcja ta odegrała istotną rolę, jednak nie tylko ze względu na prezentowaną jakość.
Był to jeden z pierwszych next-genowych projektów w tym gatunku, który robił tak pomysłowy użytek z dostępnych możliwości technologicznych i szybkiego rozwoju usług sieciowych. Tytuł, który zgrabnie połączył światy single player i multiplayer, a jednocześnie niejako potwierdził producentom i wydawcom, jak ważny w kolejnych latach będzie model dystrybucji uwzględniający dodatki dostępne przez sieć.
Czy taki projekt był skazany na sukces i twórcy po prostu wykonali swoją robotę? Zabrakło niewiele, by historia wyglądała zupełnie inaczej. Zamiast na Hawaje mogliśmy trafić na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, gdzie o podobne wspomnienia byłoby zapewne być trudniej.
Na początku XXI wieku nad kolejnym Test Drive’em pracowało również studio Pitbull Syndicate. Produkcja ta miała być ambitnym podejściem do gatunku gier wyścigowych, oferując między innymi otwarty świat i pozwalając graczowi zwiedzać Los Angeles. W wyniku rozmaitych zawirowań i na skutek problemów finansowych doszło jednak do zmiany wydawcy, a sam projekt po lekkich przeróbkach trafił ostatecznie na rynek jako L.A. Rush. Oceniany nieźle, ale niewybijający się ponad pewien solidny poziom. Momentami bardzo podobny do popularnych w tamtym okresie gier prezentujących świat nielegalnych wyścigów i tuningu. Mający sporo zalet, ale podobnie jak „czwórka”, „piątka” czy „szóstka” niebędący też wolnym od wad.
Z pewnością nie był to projekt next-genowy. Nikt zresztą o nim nie mówił w ten sposób. Trasa wybrana przez Pitbull Syndicate nie okazała się drogą do raju. Tę znalazła za to pomysłowa ekipa Eden Games.
Ahmed Boukhelifa: Naszym celem było stworzenie najlepszej gry wyścigowej na next-geny. Test Drive Unlimited to świetna hybryda obu wspomnianych koncepcji, ponieważ jest to zarówno gra lifestyle’owa/simowa, jak i niesamowita gra wyścigowa. Zaczęliśmy od naszego idealnego miejsca do ścigania się, dodaliśmy naszą idealną konfigurację wyścigów – chcieliśmy stworzyć grę, w której twoja postać jest tak samo żywa jak gracze grający w naszą produkcję. Jesteśmy przekonani, że to, co dostarczamy na rynek, to naprawdę wciągający tytuł, który łączy kilka gatunków i staje się obowiązkowym wyborem dla każdego gracza.
W ten sposób Test Drive na chwilę wspiął się na szczyt i dopisał kilka zdań do historii gier wyścigowych. Czy to ostatni taki sukces tej marki? Czas pokaże. Na pewno nadchodzący Solar Crown powalczy o uwagę graczy, podobnie jak wszystkie poprzednie odsłony cyklu wydane w ciągu kolejnych czterech dekad obecności marki na rynku.