Ta nowa gra MMO zawiodła mnie swoim trybem multiplayer
Wydana na początku miesiąca pełna wersja gry Temtem, dostępnej wcześniej jedynie w Early Accessie, to sieciowa odpowiedź na kultowe Pokemony. Tyle że zamiast pokemonów mamy tu temtemy, a zamiast solowej przygody – tłum towarzyszy.
Fani Pokemonów mają dość ograniczone możliwości wspólnego grania. Jest oczywiście Pokemon GO, choć jako mobilny tytuł zwykle traktowane jako ten „gorszy brat”; mamy też aplikację Pokemon Home, która pozwala przesyłać stworki z różnych produkcji i się nimi wymieniać. Pojedyncze pozycje wspierają także handel pokemonami online – i to by było na tyle. Oficjalnie nigdy nie dostaliśmy gry o pokemonach, która byłaby całkowicie multiplayerowa. Cała nadzieja w nadchodzących Pokemon Scarlet i Pokemon Violet, reklamujących się wykorzystaniem trybu kooperacji, co stanowi duży krok naprzód, jednak wciąż nie jest przygodą całkowicie online.
Czy multiplayerowe Pokemony są komukolwiek potrzebne? Jeden rabin powie, że tak, inny, że nie. Wielu fanów uwielbia te produkcje w takiej postaci, w jakiej je dostaliśmy, podczas gdy niektórzy widzą w nich sporo niewykorzystanego potencjału. Do tej drugiej grupy zaliczają się twórcy Temtema, którzy z braku multiplayerowej gry o pokemonach... stworzyli własną.
Trudne początki
Temtema zamówiłam w wydaniu pudełkowym. Trochę mnie to zdziwiło – pudełkowe wydania MMO wprawdzie się zdarzają, ale nie jest to częste zjawisko. Pomyślałam wtedy, że twórcy musieli czymś nadrobić wysoką cenę, którą i tak podbijają wewnętrznymi płatnościami, wzruszyłam ramionami i odpaliłam grę. Do pudełeczka dołączony był kod na „Temtem Plus”, ale opis tego, co ów kod oferuje, okazał się tak ogólnikowy, że jego przeznaczenie poznałam dopiero, wpisując hasło w internecie. Okazuje się, że „Temtem Plus” pozwala grać na dwóch osobnych kontach w jednej kopii gry, co jest bardzo wygodną opcją dla rodzin czy współlokatorów, ale z jakiegoś powodu usługa ta wciąż nie jest dostępna na Xboksie. W zamyśleniu podrapałam się po głowie, próbując odnaleźć w tych chaotycznych aspektach jednej produkcji większy sens, ale koniec końców jedynie westchnęłam i pełna entuzjazmu usiadłam do zabawy.
Ta wita nas kreatorem postaci, który pozwala stworzyć unikalnego bohatera, a wszystkie opcje wyglądu utrzymane są w kreskówkowym stylu, spójnym z całością. Żeby postać była ładna, trzeba się trochę nagimnastykować, bo większość dostępnych rysów twarzy nie należy do najkorzystniejszych, ale kiedy już się z tym uporamy, możemy zacząć przygodę.
Fabularnie gra nieszczególnie się wyróżnia. Dialogi są błyskotliwe i pełne humoru, co na pewno zasługuje na pochwałę, jednak cała historia skupia się po prostu na zostaniu najlepszym trenerem temtemów. Tutaj jedziemy gdzieś się szkolić, tam ktoś zaginął i trzeba go odnaleźć, a do tego w każdym mieście musimy pokonać lidera lokalnego dojo, żeby udowodnić swoją wartość jako szkoleniowca. Brzmi znajomo, prawda?
Samouczki zgrabnie przeprowadzają przez proces odkrywania mechanik gry, które bazują na żywiołach temtemów, ich słabościach i wykorzystaniu tego w walce. Mniej wyjaśnień dostajemy na temat dostępnego czatu czy opcji ukrytych w menu. Mamy tam na przykład osiągnięcia (nagrody za nie łatwo pominąć, jeśli nie poszukamy ich manualnie), a także sklepik, w którym możemy dokupić kosmetyczne dodatki (większość z nich oferowana jest w ramach mikropłatności).
Zagłębiając się w meandry menu, przekonałam się, że oprócz usługi „Temtem Plus” istnieje też przepustka sezonowa, po wykupieniu której dostaje się trzykrotnie więcej nagród za postęp w grze. W natłoku tych wszystkich opcji, mając przy boku tylko jednego wybranego na początku temtema, wyruszyłam w drogę, licząc, że jakoś się w tym nie pogubię.
Na multiplayer trzeba zasłużyć
Szykowałam się na MMO od startu; na interakcje z innymi graczami, walki z nimi bądź u ich boku czy też wspólne wypełnianie dodatkowych misji. Niestety, powitała mnie gra dla jednego gracza, w której na mapie widoczne są po prostu postacie z czyimiś ksywkami nad głowami. Dodatkowe cotygodniowe misje istnieją w grze, ale zablokowane są do momentu ukończenia głównej fabuły (co szacuję na około 40–50 godzin). Po podejściu do innych graczy mogę jedynie zeskanować ich temtemy, zapisać informacje na ich temat w moim kompendium i to właściwie tyle.
Starcia ramię w ramię z innymi lub przeciwko nim? Dostałam do nich dostęp mniej więcej wtedy, gdy kończyłam eksplorację pierwszego z pięciu światów i dopiero od tego momentu mogłam mierzyć się z pozostałymi graczami. Nie oznacza to jednak, że gra pozwoliła mi zaczepić kogoś na mapie i przechwalając się tym, jakie to mam silne temtemy, wyzwać go do walki – pojedynki stały się dostępne tylko w wyznaczonym dojo.
Brnę przez fabułę dalej, odkrywam świat za światem, miasto za miastem, a inni gracze wciąż pozostają dla mnie jedynie nazwami na mapie czy krótkimi wiadomościami na czacie. Gra przebiega dokładnie tak, jak przebiegałaby w singleplayerowych Pokemonach z tym, że momentami na mapie nic nie widać, bo zwyczajnie jest tłoczno i jakiegoś ważnego NPC zasłania tłum graczy. Wszyscy wydają mi się mniej żywi niż ten „enpec” – z nim przynajmniej mogę porozmawiać czy powalczyć. Jeśli nastawiacie się na rasowe MMO, to niestety, ale w Temtemie za prędko go nie uświadczycie. Tego typu zabawa zaczyna się dopiero po ukończeniu całej głównej kampanii, która przewidziana jest dla jednego gracza.
Sprawdzona formuła
Pod względem gameplayu nie widziałam tu ryzyka, by cokolwiek mogło pójść źle. Gra czerpie z Pokemonów nawet nazwy ataków, a w tej serii walki są ulepszane i testowane od tylu lat, że nie sposób im cokolwiek zarzucić. Temtem bawi się turową mechaniką pojedynków z potworkami, dodając im np. podwójne żywioły i znacznie rozbudowując wykorzystanie słabości przeciwników. Starcia są zdecydowanie trudniejsze, niż można by się spodziewać, i wbrew kreskówkowej otoczce absolutnie nie nazwałabym Temtema prostą grą, bo ciężko tu zabrnąć szczególnie daleko, po prostu wbijając kolejne poziomy. Zaznajomienie się z tym, jaki żywioł kontruje inny żywioł, oraz z tym, jakie ataki mają nasze temtemy, jest kluczowe, a gra faktycznie wymaga od nas myślenia. Fani zawsze docenią większe wyzwanie.
Od siebie twórcy dodali drobne elementy, takie jak rozmnażanie stworków, które pozwala tworzyć unikalne kombinacje ataków u jednego temtema. Urozmaicili też gameplay wspinaczką czy pływaniem na desce surfingowej, które sprawiają równie dużo frajdy, co jazda na rowerze w Pokemon Brilliant Diamond i Shining Pearl. Pod względem estetycznym widać, że każdy z około stu pięćdziesięciu dostępnych temtemów jest dokładnie przemyślany i dopracowany. Śliczne, wymyślne i graficznie wymuskane stworki kontrastują nieco z postaciami o twarzach wyglądających jak uproszczona, bardziej kanciasta wersja obliczy Mii z konsol Nintendo.
W opcjach gry jest chaos, MMO zaczyna się po długich godzinach spędzonych na rozgrywce i wciąż nie jestem pewna, czy świat potrzebował multiplayerowych Pokemonów pod inną nazwą, ale pomimo tego wszystkiego i tak się wciągnęłam. Wydaje mi się, że to zasługa sprawdzonych schematów znanych z serii, na której bazuje Temtem, bo przykuwają one do ekranu. Nie jestem pewna, czy jest to MMO, w którym spędzę lata, nawiążę nowe znajomości i będę wychwalać je pod niebiosa, jak to zwykle robią gracze ze swoimi ulubionymi multiplayerowymi tytułami, ale na razie bawię się naprawdę nieźle.
Niestety, to raczej kwestia mojego gustu, sympatii do mechanik z Pokemonów i zauroczenia słodkimi stworkami niż zalet samej gry. Jest przyjemna, wygląda ślicznie, a walki stanowią wyzwanie, jednak trudno powiedzieć, by zachwycała, wyróżniała się czymś szczególnym czy też – przede wszystkim – by była stuprocentowym MMO.
Moja opinia o grze Temtem
PLUSY:
- rozbudowanie i urozmaicenie rozgrywki zaczerpniętej z Pokemonów;
- dostępność trybu multiplayer;
- bardzo urokliwy design świata i samych temtemów;
- trudne, złożone pojedynki;
- ogromny potencjał rozwoju przez dłuższy czas po premierze.
MINUSY:
- żeby faktycznie pograć w MMO, trzeba uzbroić się w cierpliwość i długo grać solo;
- bardzo mała unikatowość (bardziej niż grę inspirowaną Pokemonami przypomina ich klona);
- nieprzykuwająca uwagi warstwa fabularna;
- liczne mikropłatności pomimo podstawowej ceny na poziomie niektórych tytułów AAA.
OCENA KOŃCOWA: 6/10
OD AUTORKI
Uwielbiam Pokemony, Digimony i ideę kolekcjonowania potworków ogółem – na myśl, że przede mną zabawa w zbieranie ich wszystkich, w moich oczach dosłownie zapalają się lampki. Przy Temtemie paliły się, niestety, dość bladym światłem i mało miałam w sobie typowej dla mnie ekscytacji. Może to dlatego, że zaufałam obietnicom MMO i nagłą świadomość, iż w rzeczywistości trochę się na nie naczekam, przyjęłam z dużym rozżaleniem? Niezależnie jednak od aspektu multiplayerowego po Temtema warto sięgnąć i ocenić grę samemu, bo zalety, takie jak np. świetna mechanika walk, potrafią wynagrodzić niektóre wady.
Tym, w co w danym momencie gram, co polecam czy jaki niezależny tytuł tym razem odkryłam, chętnie dzielę się też tutaj.