5 strzelanek dla jednego gracza z mojej listy życzeń Steam, w których pokładam duże nadzieje
Nie zawsze mam ochotę na ogromnego sandboxa, rozbudowanego RPG-a czy strategię 4X. Wtedy dobry FPS dla jednego gracza jest idealnym wyborem. Oto pięć strzelanek ze Steama, na które czekam.
Trzydzieści lat temu strzelanki zawładnęły wyobraźnią graczy i od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Od Wolfensteina 3D i Dooma, przez CoD-a i Far Crya, aż po Cyberpunka 2077 pierwszoosobowe strzelaniny przyciągały i wciąż przyciągają miliony graczy. Trudno się dziwić, FPS-y są dla mnie kwintesencją gier wideo. Skupiają się na rozgrywce, a fabuła, klimat czy oprawa graficzna często stanowią tylko dodatek (czasem bardzo miły) do kluczowej mechaniki, czyli frajdy ze strzelania. Poniżej znajdziecie pięć strzelanin ze Steama, które wzbudziły moje największe zainteresowanie.
RoboCop: Rogue City – glina na sterydach
Data premiery: wrzesień 2023
Twórcy: Teyon (Kraków, Polska)
Teyon to ciekawe studio. Powstało już w 2006 roku, ale głośno zrobiło się o nim dopiero w 2014 przy okazji premiery absolutnie beznadziejnej strzelanki na szynach. Rambo: The Video Game dostało w serwisie Metacritic zawrotną notę 34/100 (oceny wersji konsolowej były nawet niższe), a i my nie byliśmy dla tej gry wyrozumiali.
Krakowianie jednak się nie załamali i po wypuszczeniu kilku mniejszych tytułów wrócili z nową strzelanką na filmowej licencji. W Terminatorze: Resistance żadnych szyn nie ma – to prawdziwa oldskulowa strzelanka dla jednego gracza stworzona z szacunkiem i znajomością materiału źródłowego. Nie dziwi więc, że gra otrzymała niemal dwa razy wyższe noty od pechowego Rambo.
Jesienią tego roku Teyon zaserwuje trzecią dużą strzelankę bazującą na kultowej marce filmowej. Tym razem będzie to RoboCop: Rogue City. Krakowskie studio udowodniło już, że potrafi uczyć się na błędach i doskonale rozumie kino akcji z lat 80., jestem więc bardzo ciekaw, co tym razem przygotuje Teyon.
W Terminatorze nasza postać była słabsza od cyborgów. Wpisywało się to w historię uniwersum i miało też gameplayowy sens, bo dzięki temu gra stanowiła wyzwanie, a pokonanie hordy T-800 zapewniało masę satysfakcji. RoboCop to z kolei podręcznikowa definicja postaci „na cheatach” – wydaje się nieśmiertelny i nadużywa aimbota. Pamiętacie te sceny z filmów, gdy stalowy policjant odbijał tonę pocisków i ośmieszał swoich przeciwników? No właśnie. Ciekawi mnie, jak twórcy przełożą to na atrakcyjną rozgrywkę, która musi przecież rzucać nam jakieś wyzwanie – ale doceniam już sam fakt, że krakowianie podjęli się takiego nietypowego zadania.
Zapewne już jesienią odwiedzimy niebezpieczne ulice dystopicznego Detroit. Mam nadzieję, że nie zabraknie suchych one-linerów („Thank you for your cooperation!”), a może i komentarza społecznego na temat przyczyn rozwarstwienia ekonomicznego i korzeni przestępczości.
Forgive Me Father 2 – boomer Cthulhu
Data premiery: 2024?
Twórcy: Byte Barrel (Gdańsk, Polska)
Odpowiedź na pytanie o moją relację z pierwszym Forgive Me Father brzmi: to skomplikowane. Szalenie podobało mi się połączenie boomer shootera z lovecraftowskim horrorem. Oba te podejścia nieźle się uzupełniały, bo przeciwnicy w formie płaskich obiektów 2D nadawali grze paranoidalny klimat. Niestety, coś było nie tak z poziomem trudności. Gra od początku dawała w kość, a z czasem robiło się tylko gorzej. W efekcie zatrzymałem się gdzieś w połowie.
Liczę na to, że Forgive Me Father 2 wykorzysta i ulepszy to, co było najfajniejsze w „jedynce”. A jest z czego czerpać. Klimatyczne, klaustrofobiczne mapki. Ciągły brak amunicji, zmuszający do używania różnych pukawek. Spory wybór broni. Ciekawie opowiedziana historia. Klasyczne singlowe doświadczenie. Różne skille, które odblokowywał nasz bohater. No i gęsta atmosfera miejsca pełnego mackowatych maszkar spoza tego świata i tego czasu.
Liczę na to, że poziom trudności zostanie lepiej zbalansowany czy wręcz inaczej zaprojektowany. Nie żebym miał jakiś problem z trudnymi grami. Tutaj jednak czułem się niesprawiedliwie potraktowany. Niedobory amunicji są super, dzięki nim gra się ostrożniej i częściej testuje nowe strategie czy mniej lubiane typy broni. Problem polegał jednak na tym, że nie dało się unikać trafień wrogów – więc często musiałem powtarzać te same walki, odciągając na bok pojedynczych nieprzyjaciół, co było frustrujące. To nie mój styl zabawy, ja tam wolę grzać ze wszystkich luf ile wlezie. Jeśli twórcom uda się lepiej zbalansować wyzwanie, niech Przedwieczni mają nas w swojej opiece, bo od ekranu trudno będzie się oderwać!
Warhammer 40,000: Boltgun – za Imperatora!
Data premiery: 23 maja 2023
Twórcy: Auroch Digital (Bristol, Wielka Brytania)
Warhammer 40,000 jest ostatnio na fali. W stałym zalewie raczej przeciętnych produkcji spod znaku „wojennego młota” (w wersjach zarówno fantasy, jak i SF) ostatnio ukazała się niezła strzelanka kooperacyjna Darktide. Teraz intryguje Boltgun, typowy boomer shooter, który podbił moje serce jednym trailerem.
Boltgun wygląda jak Doom, w którym Doomguya zastąpił space marine. No dobrze, to jednak produkt współczesny, więc i dynamika starć jest większa, a zwiedzane lokacje – mimo że do bólu pikselowe – powalają rozmachem. Ale w Boltgunie miłość do lat 90. wylewa się z ekranu niczym posoka z heretyków, którzy śmieli rzucić wyzwanie Imperatorowi.
Z Boltgunem była to zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Wysmakowany pixel art, mroczne lokacje z 41 wieku, wrogowie ginący w kaskadach buchającej krwi, no i obowiązkowy miecz łańcuchowy – fani Warhammera 40,000 znajdą tutaj wszystko, czego można by się po takiej strzelance spodziewać. Dodatkowo mam wrażenie, że gra, choć wygląda boomersko, przypomina trochę te nowsze Doomy, które są po postu znacznie lepszymi produkcjami od swoich przodków z lat 90. – trzymam kciuki, by faktycznie tak było.
A co może tu zawieść? Obawiam się trochę monotonii rozgrywki, tej pięty achillesowej wielu boomer shooterów. Siłą rzeczy za dużo odmiennych typów broni tu nie dostaniemy – wcielamy się w kosmicznego marine’a, a ich arsenał nie jest aż tak bogaty. Brak elementów RPG, umiejętności specjalnych czy innych wynalazków XXI wieku ucieszy oldskulowych fanów, ale może oznaczać brak różnorodności.
Road to Vostok – survival na poważnie
Data premiery: 23 maja 2023
Twórcy: Road to Vostok (Finlandia)
Stardew Valley to gra, która udowodniła, że jeden człowiek może stworzyć wielki hit, w który nawet po 7 latach od premiery grają tysiące ludzi. W momencie pisania tego tekstu 44 tysiące osób grało w SV na samym tylko Steamie – niejedna wysokobudżetowa produkcja chciałaby móc pochwalić się takim wynikiem tuż po swoim debiucie (ot, choćby takie The Last of Us na PC zebrało w rekordowym momencie „zaledwie” 34 tysiące grających weń osób).
Za Road to Vostok stoi tajemniczy Fin z przeszłością militarną. Gra inspirowana jest uwielbianymi w Polsce Stalkerami i bardziej realistycznej strzelanki na tej liście nie uświadczycie. To pełną gębą survival dla jednego gracza. Znajdziecie tutaj realistyczne celowniki, konieczność dbania o stan zdrowia naszego bohatera, brak znaczników czy nachalnego interfejsu oraz rozbudowany crafting.
Vostok zabiera nas nad porośniętą ponurymi lasami granicę fińsko-rosyjską, która – tak na marginesie – po wstąpieniu Finlandii do NATO nabrała dodatkowego strategicznego znaczenia. Na filmikach gra wygląda wręcz oszałamiająco, a ambicje twórcy robią wrażenie. W grze zabraknie kampanii fabularnej jako takiej – rozgrywka skupi się na survivalu, a naszym celem będzie dotarcie na wschód, do tytułowego Vostoku. Przetrwanie w dziczy nie okaże się proste. Grę będziemy mogli zapisać jedynie w specjalnych kryjówkach, a na ostatniej mapie (nie będzie otwartego świata, tylko kilka odrębnych obszarów) śmierć postaci ma oznaczać konieczność rozpoczęcia zabawy od początku. A ja zawsze lubiłem gry z takimi hardcore’owymi rozwiązaniami.
Jeśli interesuje Was proces produkcji Road to Vostok, zajrzyjcie na kanał twórcy na YouTubie. Samotny deweloper regularnie publikuje tam filmiki prezentujące powstawanie tej pozycji i jego filozofię designu gry, więc to ciekawe materiały dla graczy zainteresowanych poznaniem swego hobby od kuchni.
Ultrakill – pokaż swój skill
Data premiery: 23 maja 2023
Twórcy: Arsi „Hakita” Patala (Finlandia)
Wygląda na to, że Finowie nie lubią towarzystwa, bo druga gra na tej liście tworzona w zasadzie przez jednego człowieka również powstaje w Finlandii. Ultrakill wyróżnia fakt, że jest to już sprawdzony hit Steama, od 2020 roku dostępny w Early Accessie. 98% pozytywnych not spośród blisko 54 tysięcy recenzji mówi w zasadzie samo za siebie. Jak to celnie napisał jeden z graczy:
Ta gra jest jak kokaina i seks, i DMC, i Quake, i Doom połączone w jedno.
W przeciwieństwie do innych pozycji, na które czekam, Ultrakill nie ma klasycznej kampanii fabularnej. To nastawione na testowanie skilla doświadczenie, w którym rzucani jesteśmy na kolejne areny pełne wrogów. Naszym podstawowym zadaniem jest przeżyć, ale nie tylko o to chodzi. Z czasem uczymy się grać coraz lepiej, dostajemy więc coraz wyższe noty za zaliczanie wyzwań. Jak w serii Devil May Cry otrzymujemy dodatkowe punkty za combosy czy efektowną eliminację przeciwników. I o to właśnie w Ultrakillu chodzi – żeby być coraz lepszym, żeby się uczyć i wyciskać z siebie siódme poty. To najbardziej nastawiona na skilla gra w tym zestawieniu.
Myśleliście, że Doom Eternal jest dynamiczny? W porównaniu z Ultrakillem przypomina grę dla starszych panów. Dodajcie do tego ekstatyczną muzykę elektroniczną i oryginalny turpistyczny pixel art, a wyjdzie z tego szalony FPS, który oferuje dziką satysfakcję.