Przegląd gier niedostrzeżonych i niekochanych - 1-15 maja 2022
Początek maja w krainie małych gier był dość intensywny. W przeglądzie czekają na Was m.in. kosmiczna opowieść budząca skojarzenia z Disco Elysium, obiecujący growy debiut Warszawskiej Szkoły Filmowej, polski mitologiczny soulslike oraz futurystyczny mariaż Firewatch z The Long Dark.
Pierwsza połowa maja była obfita w premiery – nie wysokobudżetowe, ale też wysoko… powiedzmy… kaloryczne. Nie traćmy czasu na wstępy, wgryźmy się od razu w gry.
Aha, gdyby ktoś pytał, gdzie są Trek to Yomi i Songs of Conquest, powiedzcie mu (jej), że oba te tytuły – zwłaszcza drugi – otrzymały już dość uwagi od reszty redakcji „GOL-a” i poradzą sobie bez mojego wstawiennictwa. Inne pozycje potrzebują go bardziej…
Citizen Sleeper
- Platformy: PC, Xbox, Switch (+ Game Pass)
- Polonizacja: brak
Muszę Wam się do czegoś przyznać. Gry kręcą mnie coraz mniej. Pomijając samochodówki, zmieniam się powoli w teoretyka, którego owszem, nowe tytuły interesują, ale bezpośredniego kontaktu z nimi nie łaknie. Mówię o tym, gdyż w pierwszej połowie maja jedna pozycja skutecznie łamała moją niechęć do grania – i był nią właśnie Citizen Sleeper.
Od razu wyczułem w nim naleciałości z Disco Elysium – i intuicja mnie nie zawiodła. Na pozór podobieństw jest mało. Akcja toczy się w kosmosie, rozgrywka skupia się na zarządzaniu czasem i zasobami, nie ma rzutu izometrycznego (ani nawet bezpośredniej kontroli nad postacią czy eksploracji sensu stricto)… Jednak model prowadzenia narracji nasuwa niezbite skojarzenia z dziełem studia ZA/UM.
Obfitość tekstu wyświetlanego w pionowym pasku po prawej stronie ekranu to jedna sprawa. Inną jest to, co tekst sobą reprezentuje. Studio Jump Over The Age może poszczycić się zręcznymi operatorami pióra, którzy potrafią wzbudzać emocje słowem pisanym, kreśląc świat przeszyty łagodnym smutkiem oraz zajmujące opowieści o barwnych indywiduach. Decydowanie o losie tychże indywiduów w toku rozgrywki nasyconej elementami RPG stanowi doświadczenie, które polecam każdemu (tak jak 95% autorów recenzji na Steamie). Zwłaszcza że możecie go zaznać poprzez Game Pass.
Najlepszy miesiąc życia! / Best Month Ever!
- Platformy: PC, PlayStation, Xbox, Switch
- Polonizacja: tak (napisy)
Best Month Ever! to opowieść drogi o relacji syna ze śmiertelnie chorą matką, której został miesiąc życia, osadzona w USA u schyłku lat 60. Jeśli się nie mylę, mówimy tu o pierwszej narracyjnej przygodówce rodem znad Wisły – a jeśli nie pierwszej w ogóle, to przynajmniej pierwszej na takim poziomie. Jeszcze ciekawszy jest fakt, że projekt ten to komercyjny debiut Warszawskiej Szkoły Filmowej w branży gier wideo – co zresztą widać i słychać gołym okiem i uchem.
Mamy tu ładną grafikę z porządnymi animacjami motion capture, przyzwoite aktorstwo głosowe i zręczne scenopisarstwo. Przygoda jest wprawdzie krótka, wystarcza raptem na parę godzin, jednak do przejścia jej więcej niż raz zachęca dziewięć zakończeń – dziewięć wariantów przyszłości wspomnianego chłopca, którą determinujemy wyborami podejmowanymi w trakcie przygody. 88% pozytywnych recenzji na Steamie (51 z 58) dowodzi, że warto pochylić się nad tym tytułem.
We Were Here Forever
- Platformy: PC (w przyszłości także PlayStation i Xbox)
- Polonizacja: tak (napisy)
Kwitnący ostatnio nurt gier ściśle kooperacyjnych ma dwa zasadnicze motory napędowe: jednym jest Josef Fares i jego studio Hazelight (podpowiem: twórcy It Takes Two), a drugim, może troszkę mniej wysilonym, seria We Were Here. Czwarta już jej odsłona, Forever, ma podobne założenia co trzy poprzednie: to pierwszoosobowa przygodówka, w której dwójka graczy przemierza tajemnicze lokacje w zimowej scenerii i rozwiązuje szereg zagadek (oczywiście w ścisłej współpracy). Wielu recenzentów ze Steama – z których zadowolonych jest 85% – zgodnie powtarza, że to najlepsza jak dotąd część cyklu.
TELEGRAM
- Eiyuden Chronicle: Rising – (j)RPG akcji w rzucie bocznym 2,5D, które stanowi pożywną przystawkę przed nadchodzącym Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes (duchowym spadkobiercą serii Suikoden) i nastraja optymistycznie wobec tejże gry. W każdym razie 88% recenzentów na Steamie jest tak nastrojonych. Poza PC tytuł ukazał się na PlayStation, Xboxach i Switchu, ponadto można się z nim zapoznać w Game Passie.
- Salt and Sacrifice – kontynuacja udanego Salt and Sanctuary z 2016 roku, czyli kolejna mroczna platformówka w konwencji soulslike. Też udana notabene; średnia jej ocen na Opencritic wynosi 77% (w naszej recenzji dostała notę 8,5/10). Gra jest dostępna na PC (Epic Games Store) i PlayStation.
- Source of Madness – jeszcze jedna mroczna platformówka, tym razem w konwencji roguelite i realiach inspirowanych Lovecraftem (chyba nie ma tygodnia, by na rynek nie trafiła choć jedna gra pieczętująca się takimi inspiracjami). Wyróżnia się przyciągającym oko stylem graficznym i proceduralnie generowanymi maszkarami. Ma 85% pozytywnych recenzji na Steamie i ukazała się również na konsolach (PlayStation, Xbox, Switch).
- Soundfall – jedna z niewielu gier powołanych do życia przy wsparciu odchodzącej w niepamięć crowdfundingowej platformy Fig.co. Barwna rytmiczna strzelanka w locie ptaka, wzbogacona zbieraniem łupów i 4-osobową kooperacją (lokalną lub sieciową). Ma 87% pozytywnych recenzji na Steamie, a oprócz PC została wydana na PlayStation, Xboxach i Switchu.
- Vox Machinae – gra, o której napisałby T_Bone, gdyby nie zrezygnował (niestety) ze swoich przeglądów; pierwszoosobowy symulator mecha z kampanią fabularną i sieciowymi potyczkami, opisywany przez graczy – których recenzje na Steamie są pochlebne w 91% – jako najbardziej immersyjna produkcja tego typu na rynku (głównie dzięki implementacji wsparcia dla gogli VR). Na marginesie: wersja 1.0 Vox Machinae ukazała się w marcu, ale z jakiegoś powodu wyjście z wczesnego dostępu nastąpiło dopiero dwa miesiące później.
- Achilles: Legends Untold (wczesny dostęp) – polska gra, która przez wysoko zawieszoną kamerę i realia greckiej mitologii zwodniczo przypomina Titan Quest, a w istocie jest skierowana do entuzjastów gatunku soulslike. Obecnie ma tylko 67% pozytywnych recenzji na Steamie, ale nawet co bardziej zajadli krytycy wskazują, że w Achillesie tkwi spory potencjał – twórcy muszą tylko wziąć się do roboty i doprowadzić do porządku techniczną stronę swojego dzieła (ze sterowaniem na czele).
- Ultimate Epic Battle Simulator 2 (wczesny dostęp) – nowa wersja zabawki służącej do generowania widowiskowych (i zwykle kuriozalnych) bitew, względnie narzędzia do palenia pecetów. Zastanówcie się dwa razy, zanim wygenerujecie milion (lub więcej) szczegółowych modeli jednostek naraz. Może jednak zabawa nie jest aż tak ryzykowna, skoro 87% recenzentów na Steamie chwali ten tytuł.
- EchoBlade – pierwszoosobowe RPG akcji, w którym jako niewidomy więzień przedzieramy się przez lochy, wspomagając się echolokacją. W recenzjach graczy (których na Steamie jest raptem 16, z czego jedna negatywna) często przewijają się porównania z serią The Elder Scrolls. Zwracają też uwagę na fakt, że można zabić każdego NPC (i nawet dostać za to osiągnięcie…).
- Crowns and Pawns: Kingdom of Deceit – ładna przygodówka point-and-click w trzech wymiarach, która nasuwa silne skojarzenia z serią Broken Sword (fabułą, konwencją, stylistyką etc.). Ma aż 97% pozytywnych recenzji na Steamie.
Wersje demo
Arctic Awakening
Gdyby sprasować ze sobą The Long Dark oraz Firewatch, owocem tego procesu mogłoby być Arctic Awakening. Dzieło studia GoldFire z tego pierwszego pożycza otoczkę – walkę o przetrwanie w mroźnej głuszy po katastrofie lotniczej – a z drugiego formułę pierwszoosobowej przygodówki kładącej silny nacisk na dialogi (by nie pozostawić wątpliwości: w szczątkowej mechanice rozgrywki nie ma ani krzty elementów survivalowych).
Całe szczęście, że twórcy przytomnie przełożyli już termin debiutu z bieżącego na przyszły rok – w innym razie wyraziłbym troskę, że w Arctic Awakening zmarnuje się potencjał. Na ten moment jest tu sporo błędów, a rozgrywka bywa konfundująca. Z nieco drętwym aktorstwem głosowym protagonisty pewnie już wiele nie da się zrobić – tak jak i zbyt długimi niekiedy sekwencjami rozmów bez opcji interakcji – ale jeśli techniczne bolączki odejdą w niepamięć, GoldFire Studios ma szansę odnieść sukces.
Szczególnie interesujące jest osadzenie akcji na Alasce w 2062 roku – klasyczna opowieść o zmaganiu się z żywiołem zostaje więc doprawiona zmianami klimatu w tle i nutą futuryzmu (objawiającego się głównie inteligentnym dronem jako towarzyszem bohatera). Dodajmy do tego dość zajmującą fabułę, bardzo przyjemną muzykę i już mamy kolejny obiecujący „symulator chodzenia”.
Tape to Tape
Choć elementy roguelike wydają się dziś wszechobecne w grach, wciąż nie wcisnęły się do każdego gatunku – jeszcze do niedawna kategorią wolną od ich wpływów (chyba) były chociażby… symulatory hokeja. Zmieniło się to wraz z Tape to Tape. Mówimy tu o bardziej zręcznościowej (i kreskówkowej) alternatywie dla NHL, w której klasyczną akcję na lodzie uzupełniają mechanizmy rozgrywki z innej bajki – jak wędrowanie po mapie świata, odblokowywanie unikalnych zdolności dla swoich zawodników czy wyposażanie ich w coraz lepszy sprzęt u „miecznika”. Oczywiście mnóstwo elementów jest tu losowo generowanych.
Niestety, demo zawiera tylko typowo sportową część rozgrywki, czyli mecze hokejowe – na wypróbowanie kampanii roguelike jeszcze poczekamy. Tym niemniej warto zapoznać się z tym dość obiecującym i przyjemnym tytułem, zwłaszcza że można pobawić się w cztery osoby z pomocą funkcji Steam Remote Play.