Premiery i renesans Steel Division 2 - Tbone'owy przegląd strategii i symulatorów
W tym odcinku przeglądu strategii i symulatorów - świeże premiery: Field of Glory II: Medieval i War on the Sea. Sprawdziłem też czy Steel Division 2 zmieniło się na lepsze od momentu wydania, w ramach szykowania się na DLC - Burning Baltics.
Najważniejsze informacje:
- Premiera Field of Glory II: Medieval - strategii turowej o średniowieczu;
- Premiera War on the Sea i pierwsze wrażenia;
- Twórcy Ultimate Admiral: Dreadnoughts o planach na 2021 rok;
- Steel Division 2 otrzyma duży dodatek Burning Baltics;
- Gunner, HEAT, PC! z nowym demem.
„Gra to seria interesujących wyborów” - Sid Meier, twórca Wiedźmina 3.
W ten weekend zapraszam was na strategiczne unikanie symulatorów, w przeglądzie dominują bowiem strategie turowe i RTSy. Fani tych pierwszych powinni zainteresować się Field of Glory II: Medieval, a osoby straumatyzowane przez film Midway Ronalda Emmericha mają okazję odreagować przy strategiach morskich. Sprawdziłem również jak rozwijane jest Steel Division 2.
Premiera Field of Glory II: Medieval
Pamiętacie Grunwald? W tej grze go nie znajdziecie, ale jeśli śni wam się po nocach, że Creative Assembly ogłasza Medieval III: Total War, to czekanie może wam umilić Field of Glory II: Medieval, które zadebiutowało 4 lutego.
FoG II: Medieval to turowa strategia przedstawiająca konflikty z lat 1040-1270, oferująca aż 29 nacji (w tym Polskę) i 100 historycznie odwzorowanych jednostek. Gra zawiera cztery kampanie, które składają się z powiązanych ze sobą scenariuszy przerywanych tekstami z wyborami pokroju odwrót lub czekanie na posiłki. Po skonsumowaniu takiej zawartości można grać losowo generowane bitwy lub kampanie sandboksowe tworzone według wytycznych ustalonych przez gracza.
Grę można kupić za około 90 zł w wersji cyfrowej.
Premiera War on the Sea i mieszane opinie
War on the Sea pojawiło się na Steamie równie znienacka co Japończycy nad Pearl Harbour – wiedzieliśmy, że gra nadchodzi, ale nikt nie znał dnia ani godziny. Premiera nastąpiła 2 lutego bez żadnego szumu marketingowego czy informacji w mediach społecznościowych - niezbyt dobry znak. Recenzje użytkowników są w tym momencie „mieszane”, a cena to 142,99 zł.
Nową grę Killerfish Games trapi szereg problemów, które przynajmniej częściowo wydają się świadczyć o pośpiechu twórców. W oczy rzuca się toporny interfejs, który utrudnia tak podstawowe czynności, jak chociażby wybranie leżących blisko siebie grup jednostek czy też wyfiltrowanie klasy okrętu z listy przy zakupie. UI niestety zawsze był piętą achillesową Killerfish.
Nieudolna sztuczna inteligencja połączona z dużą ilością mikrozarządzania to kolejny znaczący problem, prawdopodobnie najtrudniejszy do rozwiązania. Nikt nie lubi tracić okrętów przez pasywnych kapitanów, którzy nie wiedzą, jak zachować się w trakcie ataku, czy strzelać do japońskich krążowników taranujących plażę. Nie każdy chce też samodzielnie kierować bombowcem torpedowym, aby uzyskać jak najlepszy efekt ataku. Moje pierwsze 5 godzin kampanii składało się głównie z polowania na okręty podwodne, po kliknięciu "start" za każdym razem musiałem sam wypatrzeć torpedy wyręczając załogi niszczycieli, z czasem schemat zaczął mnie nużyć. We znaki dała mi się też kompresja czasu, która często jest blokowana, mimo że nie dzieje się nic szczególnego.
Stan gry wydaje się jednak do odratowania, jeśli twórcy doszlifują wspomniane elementy i przebudują ograniczenia związane z wysyłaniem lotnictwa w trakcie bitew. Starcia nawodne to w tym momencie najmocniejsza strona gry, mimo że momentami trudno jest kontrolować. War on the Sea ma znamiona gry tworzonej w trudnym roku 2020, a biorąc pod uwagę, że po Cold Waters część oryginalnej ekipy założyła nowe studio i rozpoczęła pracę nad Sea Power, projekt musiał być wyzwaniem.
Liczę, że Killerfish Games jeszcze nie powiedziało ostatniego słowa i za jakiś czas będę mógł was poinformować o pozytywnej przemianie War on the Sea. Jeśli macie wątpliwości, to pozostaje wam czekać na Task Force: Admiral.
Ultimate Admiral: Dreadnoughts - alfa jest rozwijana, są plany na rok 2021
Projektuj własne okręty, zarządzaj flotą i rozgrywaj bitwy w niezłej grafice 3D - taki koncept stoi za grą Ultimate Admiral: Dreadnoughts od ukraińskiego studia Game-Labs, która od roku znajduje się w alfa testach. Twórcy właśnie ujawnili plany na 2021 rok i w ich centrum znajduje się długo oczekiwany tryb kampanii. Dotychczas w grze można było jedynie budować okręty i toczyć pojedyncze bitwy w ramach ”Akademii morskiej; teraz gra ma zacząć przypominać produkt finalny.
Plan zakłada cztery duże aktualizacje, aczkolwiek nie podano konkretnych terminów realizacji:
- Rdzeń kampanii z zapisami w trakcie bitew, na pierwszy ogień mała idzie mała kampania z Niemcami i Wielką Brytanią. Mapa obejmie na razie tylko region Morza Północnego;
- Dodanie systemu zarządzania załogami i rekrutowania oficerów;
- Rozwój i drzewko technologiczne. Przy okazji tej aktualizacji nastąpi premiera w ramach Steam Early Access;
- Nowe nacje i rozszerzenie mapy.
W kampanii wcielimy się w admirała służącego w marynarce wojennej jednego z mocarstw w okresie 1890-1930+. Mimo braku bezpośredniego wpływu na politykę państwa, będziemy próbować rozwinąć flotę, technologię i utrzymać budżet w rozsądnym stanie. Niecierpliwi mogą nabyć UA: Dreadnoughts na stronie producenta, przy czym trzeba się liczyć z ceną na poziomie 190 zł.
Jeśli cały ten koncept brzmi znajomo, to znaczy, że lubicie gry, których grafika przypomina MS Paint - Dreadnoughts czerpie garściami z gry Rule the Waves, która zrealizowała już opisany powyżej koncept. Niestety RTW nigdy nie wypłynęło poza ograniczone grono fanatyków strategii. Uboga grafika i fakt, że klucz do produktu jest wysyłany mailem przez jednego z twórców mogą mieć z tym coś wspólnego.
Steel Division 2: Burning Baltics DLC
Strategia czasu rzeczywistego Steel Division 2 otrzyma ogromne rozszerzenie zatytułowane Burning Baltics. DLC skupi się na przybliżeniu operacji Doppelkopf, w trakcie której niemieckie formacje próbowały załatać lukę powstałą miedzy Grupą Armii Północ a Grupą Armii Środek, powstałą w skutek letniej ofensywy Armii Czerwonej nieopodal Rygi. Studio Eugen System systematycznie podkreśla skalę tego dodatku, który zaoferuje sporą kampanię z mapą strategiczną w ramach trybu Army General, 8 nowych dywizji, 120 jednostek, Litwinów, Estończyków oraz największą w mapę do trybu rozgrywki 10vs10. Data premiery nie jest w tym momencie znana.
Czy warto zagrać w Steel Division 2 w 2021 roku?
Recenzowałem wszystkie części serii Wargame i pierwsze Steel Division na GryOnline.pl, w przypadku SD2 nie miałem jednak takiej okazji. Pamiętam, że w momencie premiery gry czułem już zmęczenie konwencją serwowaną przez Eugen od 2012 roku. Steel Division 2 ma też o wiele większą skalę niż poprzedniczki, co mnie odrzuciło – możecie się domyślić, ale więcej jednostek oznacza więcej artylerii, a ta bywa frustrująca.
W 2021 SD2 to połatana i mocno rozwinięta gra, a za jej najjaśniejszy punkt uważam kampanie w trybie Army General. O co w nich chodzi? Oprócz zwykłych bitew taktycznych zarządzamy dywizjami, batalionami itp. na mapie strategicznej ograniczonej do danego regionu (np. okolice Warszawy w 1944 roku), co nadaje rozgrywce głębszy kontekst. AI jest na tyle agresywne, że nie można narzekać na nudę - zwracam na to uwagę, bo ciągle mam w pamięci pasywną sztuczną inteligencję z serii Close Combat. Z czasem we znaki dają się powtarzalne mapy bitewne, ale staje się to problemem dopiero po wielu godzinach grania.
Największym sukcesem Eugen w rozwoju gry jest moim zdaniem wprowadzenie systemu „smart orders”, który ma za zadanie zmniejszyć irytujące mikrozarządzanie – chcesz, żeby pluton piechoty zajął w miarę sprawnie wioskę? ”Smart” komenda i powinni dać radę, nawet wysiądą sami z ciężarówek. Artyleria ma strzelać do wszystkiego, co wejdzie w zasięg? Mają kontrować działa przeciwnika? Jeden klik i po sprawie. Tego typu rozkazy nie zawsze się oczywiście sprawdzają, ale przy skali Steel Division 2 jest to naprawdę błogosławieństwo, które nareszcie pozwala czerpać przyjemność z rozgrywki.
Podsumowując mogę powiedzieć, że warto zagrać solo w SD2. Czy multiplayer jest godny uwagi tak, jak to było w Wargame? Przy populacji graczy na poziomie 800 osób wieczorem jest to nieco dyskusyjne. Osobiście mam opory przed wbijaniem do pokoi obstawionych przez wieloletnich weteranów serii, ale niezobowiązujące 10vs10 bywa miłym doświadczeniem.
Darmowe demo Gunner, HEAT, PC!
Wspomniana w poprzednim przeglądzie gra czołgowa Gunner, HEAT, PC! doczekała się nowej wersji darmowego dema, które ma zachęcić do wsparcia twórców. Nie musicie mi wierzyć na słowo, że gra jest obiecująca - wersja testowa waży 1.3 GB, więc możecie się przekonać sami, czy strzelanie i jeżdżenie M-60 lub T-55 jest tutaj fajnie zrobione.
Następnym razem zapraszam fanów symulatorów lotniczych; sprawdzimy czy dzieje się coś ciekawego - Adam „Tbone" Kusiak.