Premiera rosyjskiej gry Atomic Heart w rocznicę wojny to zły pomysł
Czy premiera rosyjskiej gry niemal w rocznicę inwazji tego kraju na Ukrainę to dobry pomysł? Nie. Nawet biorąc poprawkę na to, że datę wybrał zapewne zachodni wydawca, i tak wyszło słabo. Ale jest jeszcze szansa na wyprostowanie tej sytuacji.
Atomic Heart od kilku lat przykuwa uwagę graczy. Nic dziwnego – w zalewie zachodnich tytułów ten rosyjski BioShock, jak szybko go ochrzczono, kusi retrofuturystyczną sowiecką stylistyką, efektowną oprawą graficzną, ciekawym motywem buntu maszyn i pewnym wschodnioeuropejskim sznytem, który tak w Polsce lubimy.
Grę przygotowują ludzie z krwi i kości – kto wie, może to nawet projekt ich życia? Na pewno w ciągu tych kilku lat przelali litry potu, a praca nad Atomic Heart kosztowała ich wiele wyrzeczeń. Wszystko wydawało się iść doskonale. Twórcy widzieli już metę na horyzoncie (w połowie 2021 roku gra miała być już niemal ukończona), a potencjał tego tytułu dostrzegli nawet giganci branży (produkcja ta w dniu premiery znajdzie się w abonamencie Game Pass). W lutym 2022 roku stojące za projektem studio Mundfish zapowiedziało, że premiera nastąpi jeszcze w tym roku. I wtedy, 24 lutego nad ranem, rosyjskie wojska zaatakowały Ukrainę. Tysiące czołgów, dziesiątki tysięcy pocisków artyleryjskich dziennie, zniszczone miasta – wszystko to widzimy cały czas w wiadomościach. Nie było w Europie takiej wojny od czasu, gdy upadła III Rzesza.
Czy 24 lutego był czarnym dniem w historii studia Mundfish? Nie znamy poglądów twórców Atomic Heart, nie wiemy, co sądzą o agresji ich kraju na słabszego sąsiada. Może, jak wielu Rosjan, ją popierają? A może wkurza ich ta wojna, bo przeszkadza w wydaniu nieźle zapowiadającej się gry? Może wreszcie uważają ją za to, czym jest faktycznie – za zło w czystej postaci? Nie wiemy tego, ponieważ studio Mundfish na kontrowersje związane ze zbliżającą się premierą odpowiedziało ogólnikowymi frazesami, ani słowem nie wspominając o tym, co dzieje się w Ukrainie. Co prawda określa się w przestrzeni internetowej jako międzynarodowy team, w skład którego wchodzą nawet Ukraińcy (takowych pracuje w firmie trzech). Szkoda jedynie, że podobnego komunikatu nie znajdziecie w zakładce „O nas” na rosyjskojęzycznej stronie firmy
Wiemy natomiast co innego. Kto zainwestował w produkcję tej gry, a także do czyjego budżetu trafiają podatki, które płaci – jak każda firma – Mundfish. Tego samego, który w 2023 roku w 33% procentach przeznaczony jest na „bezpieczeństwo wewnętrzne i obronę narodową”, co oznacza po prostu prowadzenie wojny. Budżetu Federacji Rosyjskiej.
Dziwne powiązania
Niestety, w przypadku Atomic Heart jest kilka wątpliwości dotyczących nie tylko kraju pochodzenia twórców, ale i ich powiązań. Zacznijmy od inwestorów Mundfisha. W 2021 roku ogłoszono, że studio zdobyło środki na produkcję gry z kilku źródeł. Znalazły się wśród nich dwie duże firmy z rosyjskimi korzeniami.
Jedną z nich jest Gaijin, twórca znanego wojennego tytułu free-to-play War Thunder. Firma ta, w przeciwieństwie do swojego największego konkurenta, czyli Wargamingu, nie wycofała się (choćby tylko formalnie) z Rosji – zabrakło nawet oświadczenia dystansującego ją od wojny. Jedyne, co usłyszeliśmy, to to, że autorzy nie chcą w grze „politycznych dyskusji”. W efekcie możecie spotkać w niej graczy, którzy dekorują swoje pojazdy niesławnymi literami Z czy V, symbolami rosyjskiej inwazji. Gaijin zdarzyło się też przed wojną współpracować z antyukraińskim kanałem na YT powiązanym z Donbabwe, jak złośliwie określa się tzw. Doniecką Republikę Ludową (czyli obszar Ukrainy kontrolowany przez Rosjan od 2014 roku, a ostatecznie wcielony do Federacji Rosyjskiej 30 września 2022 roku; Rosja tego dnia wcieliła do swojego państwa jeszcze trzy inne ukraińskie obwody). Nie są to oskarżenia ciężkiego kalibru, mamy tu przede wszystkim do czynienia z firmą, która unika zajęcia stanowiska. Szkoda, bo już samo milczenie w takiej spawie wydaje się problematyczne.
Drugim rosyjskim inwestorem jest GEM Capital. Przedsiębiorstwo to założył wieloletni dyrektor firmy córki Gazpromu (Gazenergoseti) – Anatoly Paliy. Poza inwestycjami w gaming GEM Capital angażuje się też w rosyjską branżę gazową (zakup Volga Gas).
Wreszcie, kończąc temat powiązań, trzeba wspomnieć, że w Rosji, a także w szeregu sąsiednich krajów, Atomic Heart ukaże się na pecetach wyłącznie w ramach platformy VK Play. To gamingowa twarz VK Group, czyli giganta technologicznego znanego najbardziej ze stworzenia rosyjskiego odpowiednika Facebooka. Większość udziałów w tej firmie od grudnia 2021 roku posiada Gazprom i zależne od niego spółki. Sam szef VK Group, Władimir Kirijenko, jest byłym wiceprezydentem utworzonego z ramienia Kremla Rostelecomu (rosyjskie przedsiębiorstwo telekomunikacyjne) i synem blisko powiązanego z Putinem Siergieja Kirijenko, który według medialnych doniesień z czerwca jest nieoficjalnym „zarządcą” anektowanych w Ukrainie terytoriów. 26 lutego, zaledwie dwa dni po inwazji, obaj zostali objęci amerykańskimi sankcjami.
To zresztą nie koniec powiązań z VK Group. Aktualny CEO i Game Director Atomic Heart, Robert Bagratuni (znany niegdyś jako Maxim Zastepin), wcześniej reprezentował VK Play w roli dyrektora kreatywnego. Wspomniana firma funkcjonowała wtedy pod nazwą Mail.ru Group (do rebrandingu doszło w październiku 2021 roku).
Czy to znaczy, że bezpośrednio za Atomic Heart stoi Gazprom bądź ludzie związani z Putinem? Zapewne nie, ale już obok gry takowych znajdziemy. W zawikłanym i gangsterskim świecie rosyjskiego wielkiego biznesu niemal pewne jest, że jakieś zyski z tej produkcji trafią do firm czy osób powiązanych ze skorumpowaną elitą państwa Putina.
Raj na Cyprze
Mundfish informuje na swojej stronie, że główna siedziba firmy znajduje się na Cyprze. To nie jest wyjątkowa praktyka. Wspomniany inwestor, czyli studio Gaijin, od jakiegoś czasu określa się jako węgierska firma z siedzibą w Budapeszcie. Rosyjskie Battlestate Games (od Escape from Tarkov) ma siedzibę w Londynie. A rosyjski Nival (od Blitzkriegu 3) podobno działa na Cyprze. Ta mała wyspa obecnie często pojawia się jako siedziba rosyjskich firm robiących gry wideo (a pewnie także i innych z branży IT).
Czemu tak się dzieje? Powodów jest wiele – przed wojną robiono to np., aby płacić niższe podatki czy ułatwić sobie współpracę z zachodnimi partnerami czy filiami. Obecnie to także jedna z metod, żeby obejść sankcje ekonomiczne czy poprawić swój PR. Rosja się dziś źle kojarzy – lepiej więc odciąć się od niej, przynajmniej na papierze. Czy w praktyce rosyjskie studia przenoszą swoje siedziby i pracowników w te miejsca? Trudno to ocenić, nikt się tym nie chwali. Zazwyczaj info sprowadza się do stopki z adresem czy jednego zdania na stronie firmowej. Faktycznie może to być jeden ze sposobów, by nie zostać powołanym do wojska, czy pretekst, żeby uciec z toksycznej ojczyzny – wiemy, że setki tysięcy Rosjan wyjechało ze swoich domów, chcąc uniknąć częściowej mobilizacji ogłoszonej 21 września 2022 roku. To jednak tylko spekulacje. Nie wiemy też, gdzie lądują zyski ze sprzedaży gier i gdzie są płacone podatki.
Kontekst ma znaczenie
W przypadku Atomic Heart nie chodzi wyłącznie o to, czy za grą stoją ludzie popierający politykę Rosji, czy też nie. Ważny jest również sam kontekst. Wyobraźcie sobie, że we wrześniu 1939 roku polskie wojsko zatrzymuje Wehrmacht na linii Wisły – i walki trwają potem wiele miesięcy. Czy wystawienie wtedy w Łodzi apolitycznej sztuki Goethego, niemieckiego dramatopisarza z XIX wieku, to byłby dobry pomysł? Podchodząc do sprawy na chłodno, można powiedzieć, że tak – w końcu zmarł, zanim Niemcy w ogóle się zjednoczyły, na 40 lat przed powstaniem drugiej Rzeszy, o trzeciej, tej Hitlera, nawet nie wspominając. Zimna logika to jednak nie zawsze dobry doradca – intuicyjnie rozumiemy, że takie przedstawienie byłoby niewłaściwe. Dodajmy do tego fakt, że firma tworząca grę ma inwestorów powiązanych z elitami III Rzeszy i zrobi się nieciekawie.
Podobnie patrzę na Atomic Heart – jest coś niewłaściwego w fetowaniu dzieła rosyjskiej kultury w rocznicę uznania niepodległości separatystycznego Donbasu i Ługańska, stanowiącego preludium do inwazji trzy dni później. Żeby chociaż twórcy odcięli się jednoznacznie od wojny – a da się to zrobić, co udowodnili np. autorzy Pathologic, którzy krótko po rozpoczęciu inwazji skrytykowali ją w publicznym oświadczeniu (i, co znaczące, nie próbują udawać, że są cypryjską firmą). To oczywiście nie oznacza, że ludzie stojący za Atomic Heart są osobiście winni zbrodni, które dokonuje rosyjska armia – w Rosji panuje autorytaryzm, a opozycjonistów od lat się tam po prostu zabija (czasem nawet w urodziny Putina). To jednak nic nie zmienia w tym fatalnym kontekście. Rosyjska armia morduje, a rosyjska gra, jak gdyby nigdy nic, próbuje podbić zachodnie rynki niemal w rocznicę inwazji.
Pewnie w idealnym świecie premiera tej produkcji zostałaby po prostu przesunięta na lepszy czas – optymalnie po porażce rosyjskich wojsk inwazyjnych. Trudno mi jednak sobie wyobrazić, żeby zachodni wydawca, którym jest Focus Entertainment, zdecydował się przełożyć premierę na tak odległy moment – końca wojny na horyzoncie póki co nie widać. Nie wykluczam, że pod wpływem rosnącej krytyki Focus się ugnie i dla spokoju (oraz dobrego PR) przesunie wydanie Atomic Heart o parę miesięcy. I to byłaby właściwa, empatyczna decyzja.
Bolesna rocznica
Obecna data premiery, mijająca się tylko parę dni z rocznicą rosyjskiej napaści na Ukrainę, to wyjątkowo kiepski termin. Nie sądzę, żeby osoba ją wyznaczająca miała złe intencje – zresztą taka decyzja i tak stoi raczej po stronie zachodniego wydawcy, a nie rosyjskich deweloperów. Tak czy inaczej, Focus wykazał się sporym brakiem zrozumienia i wyobraźni.
Rozumiem, że rosyjska inwazja i wszystkie związane z nią konsekwencje denerwują. Drażni wzrost cen, który spowodowała. Męczy nadmiar złych wiadomości. Wkurza, że spory o nią nie omijają nawet gier wideo. Niestety, największy w Europie konflikt zbrojny od czasów drugiej wojny światowej (no, może obok wojen na Bałkanach w latach 90.) za naszą granicą trwa – i nic nie wskazuje na to, by Rosjanie mieli się niedługo wycofać. Ja w każdym razie w Atomic Heart nie zagram. Nie podoba mi się zarówno data premiery jak i konotacje oraz wymowne milczenie firmy Mundfish. Dla mnie to niewielkie wyrzeczenie – nowych gier i tak jest więcej niż czasu, który mi jeszcze pozostał na tym świecie.
A czy granie w Atomic Heart to zła decyzja? Nie wiem. Od dawna jestem przeciwnikiem przerzucania winy za różne rzeczy na konsumentów. Złą decyzją za to na pewno jest obecna data premiery.
O problematyczną datę premiery zapytaliśmy wszystkie zainteresowane firmy (Focus Entertainment, Mundfish oraz Microsoft). Póki co nie otrzymaliśmy odpowiedzi.