Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 7 lipca 2022, 20:31

Liczyłem na Piratów z Karaibów, dostałem typowy otwarty świat Ubisoftu

Po pięciu latach od zapowiedzi i dziewięciu od rozpoczęcia produkcji Skull and Bones wychodzi na ostatnią prostą przed listopadową premierą. Dostaniemy kolejny sieciowy co-op z piratami w roli głównej, tyle że w bardziej realistycznym wydaniu.

Niczym wyłaniający się z mgły przeklęty statek piracki „Czarna Perła” gra Skull and Bones w końcu też prezentuje się w swoim ostatecznym kształcie, i to nawet z bliską datą premiery. W ciągu bardzo długiego okresu sięgającego 2017 roku, kiedy to po raz pierwszy zapowiedziano tę produkcję, słyszeliśmy o niej mnóstwo różnych niepokojących rzeczy. Wielokrotnie zmieniano koncepcję, czym Skull and Bones tak naprawdę ma być – grą sieciową, strzelanką na wzór Rainbow Six, tylko ze statkami na morzu, pozycją z kampanią fabularną dla singlowego gracza, produkcją bez kampanii, na Karaibach, w fikcyjnej lokacji... Pomysły zmieniały się jak w kalejdoskopie.

A wydawałoby się, że sama wizualizacja fantazji o pirackiej przygodzie to generalnie gotowa recepta na sukces, bez względu na wykorzystane medium. Sprawdza się dosłownie od wieków, zaczynając od książek Stevensona, przez przygody Piotrusia Pana, pamiętną czołówkę programu Morze, Piratów Polańskiego, Piratów Sida Meiera czy wreszcie Piratów z Karaibów. Czym w takim razie ostatecznie będzie Skull and Bones?

Skull and Bones zaoferuje:

  1. zabawę sieciową w otwartym świecie, podczas której wcielimy się w korsarza zaczynającego od zera;
  2. nieco bardziej realistyczną i mroczną wizję piratów z rejonu Oceanu Indyjskiego;
  3. PvP będące opcją na wydzielonych serwerach;
  4. aktywności, którym będzie można oddawać się solo, choć największe korzyści przyniesie gra w co-opie;
  5. duże możliwości personalizowania i ulepszania statków;
  6. nową zawartość dodawaną przez kolejne lata.

Oglądałem nieco wcześniej dzisiejszą prezentację i pierwsze skojarzenie, jakie miałem, to Sea of Thieves z ładniejszą, realistyczną grafiką, czyli kolejna gra sieciowa, która będzie przyjemna głównie w co-opie. Odniosłem też wrażenie, że klimat pirackiej przygody został trochę przykryty znanym szablonem otwartego „ubiświata” – kolorowego, wypełnionego mnóstwem znaczników, z surowcami do zbierania, zwierzętami do upolowania i zadaniami do wykonania. Zabrakło mi określonego celu, do którego można by dążyć, i jakichś wyrazistych bohaterów, choćby pobocznych. Bo jeśli będzie to tylko sieciowe zbieranie „expa” dzięki oddawaniu się tym samym aktywnościom, utrzymanie zainteresowania graczy może okazać się trudniejsze niż samo stworzenie gry.

Liczyłem na Piratów z Karaibów, dostałem typowy otwarty świat Ubisoftu - ilustracja #1

Sea of Thieves spotyka Black Flaga

Zacznijmy jednak od tego, co w Skull and Bones zapowiada się naprawdę nieźle. Pierwszą rzeczą jest z pewnością mechanika żeglowania okrętem oraz staczania bitew morskich. Widać, że pamięta ona jeszcze czasy Assassin’s Creed 4: Black Flaga, ale to przecież właśnie ten element błyszczał tam najbardziej! Już samo pływanie po morzu, stojąc za kołem sterowym i słuchając szant, sprawiało mnóstwo frajdy. Tutaj, oprócz budowania coraz lepszych jednostek, mają dojść jeszcze spore możliwości personalizacji statku oraz wyposażenia go w pancerz i wymyślniejsze uzbrojenie, takie jak np. grecki ogień. Ciekawym pomysłem jest opcja buntu załogi. Uwijające się po pokładzie boty robią o wiele lepsze wrażenie niż pusty stateczek w Sea of Thieves.

Ubisoft wyciągnął też naukę z protestów dotyczących reguł Strefy Mroku w The Division i tym razem mamy mieć wybór pomiędzy serwerami z pełnoprawnym PvP a tymi bez ryzyka bycia upolowanym przez bandy innych graczy – choć zdaje się, że nadal będą mogli ukraść nam łupy i dobytek w razie zgonu. Dobry pomysł – pytanie tylko: jak w tym całym preferowanym co-opie odnajdą się zwolennicy samotnej rozgrywki? Twórcy mówią, że każdą czynność będzie można wykonać solo, ale co z dynamicznymi wydarzeniami lub atakami na forty? Czy poziom trudności będzie się jakoś skalował zależnie od liczby uczestników?

Liczyłem na Piratów z Karaibów, dostałem typowy otwarty świat Ubisoftu - ilustracja #2

Gra, w której prawie wcieliliśmy się w Jacka Sparrowa, ale...

Sama koncepcja pływania pod piracką banderą ze swoją załogą i robienia tego, na co ma się ochotę, również wydaje się atrakcyjna. Pomimo paru wad otwarte światy Ubisoftu mają przecież i zalety, a powodów, by spędzać w nich wiele godzin, zwykle nie brakuje. Muszę jednak wyznać, że o wiele bardziej przemawiały do mnie poprzednie zwiastuny, w których jakoś mocniej było czuć pirackie klimaty. Twórcy niby twierdzą, że zdecydowali się na zwrot w kierunku bardziej realistycznego i ponurego wizerunku korsarzy, ale jak na razie mnie tym nie kupili.

Liczyłem chyba na komputerową wersję pierwszej części Piratów z Karaibów, możliwość stworzenia własnego Jacka Sparrowa, nieco humoru, barwnych postaci i opcję spotkania na środku oceanu jakichś przerażających statków widmo, a tymczasem zobaczyłem coś w rodzaju młodocianych gangów robiących totalną demolkę w realiach XVII wieku połączonych ze współczesną modą na emotki. Trochę mi się to wszystko ze sobą gryzie i nie jestem pewien, czy wywrze dobre pierwsze wrażenie. Widać też, że gra przeszła pewien downgrade oprawy graficznej w porównaniu z wcześniejszymi materiałami z gameplayem.

Liczyłem na Piratów z Karaibów, dostałem typowy otwarty świat Ubisoftu - ilustracja #3

Potrzebny będzie ocean zawartości na start...

Pozostaje jeszcze kwestia sieciowej rozgrywki w grze z otwartym światem bez wyraźnie określonego celu. Już wielokrotnie przekonywaliśmy się, że gracze potrafią błyskawicznie osiągnąć wszelkie przygotowane limity i wtedy zaczyna się głośne postulowanie o kolejne dodatki. Wystarczy przypomnieć bliźniaczą produkcję Sea of Thieves, chwaloną za mechaniki rozgrywki, ale mocno krytykowaną tuż po premierze za ogólną płytkość i niezwykle ubogą zawartość. Dopiero po licznych darmowych aktualizacjach, łącznie z kampanią fabularną, gra zaczęła zbierać dobre opinie i przyciągać coraz więcej osób. Studio Rare osiągnęło tu tak duży sukces, że nawet mimo dostępności w abonamencie Game Pass produkcja ta świetnie sprzedała się na Steamie.

Twórcy Skull and Bones stoją chyba przed podobnym wyzwaniem zapewnienia intensywnego wsparcia i ciągłego wzbogacania gry o kolejne wyzwania, dodatki i atrakcje. Pozostawienie graczy samym sobie w nawet najlepiej wykreowanym świecie to najgorsze, co można zrobić swojej grze, o czym ciągle przekonują się zwolennicy Red Dead Online. Usłyszeliśmy wprawdzie krótkie zapewnienie o przygotowywanych nowościach w nadchodzących latach, i to bezpłatnych, jednak wspomniano tylko o nowych challenge’ach, eventach, rajdach czy wyposażeniu. Mam nadzieję, że dojdą do tego jeszcze nowe lokacje, ukryte skarby możliwe do odnalezienia po wieloetapowych questach i zagadkach czy jakieś minikampanie.

Liczyłem na Piratów z Karaibów, dostałem typowy otwarty świat Ubisoftu - ilustracja #4

Ta łajba albo wypłynie na szerokie wody, albo zatonie

Skull and Bones rodzi równie dużo obaw, co nadziei. Sprawdzianem będzie zarówno brak kampanii fabularnej i wrzucenie graczy od razu – i to dosłownie – na głęboką wodę otwartego „ubiświata” nastawionego na sieciowy co-op, jak i nieco odmienna wizja piratów. Sukces Sea of Thieves pokazał, że połączenie takiej formuły rozgrywki z korsarską przygodą ma sens, ale wtedy na rynku nie było podobnej produkcji. W obecnych warunkach Skull and Bones będzie musiało w pewnym sensie powalczyć o graczy, i to z produkcją, która miała czas na naprawę błędów i uzupełnienie zawartości.

Autorzy chowają oczywiście parę asów w rękawie, chociażby w postaci bitew morskich z Black Flaga i doświadczenia w budowaniu otwartych światów tętniących życiem. Ale znamy też przesadę Ubisoftu w podejściu do sieciowych produkcji, skłonność do upychania w nich nadmiaru różnych frywolnych detali psujących klimat, przez które już na starcie poległy XDefiant i Hyper Scape. Jeśli uda się zachować umiar i właściwy balans, receptą na dobry start może być umieszczenie gry w abonamencie Xbox Game Pass, podobnie jak było to z Rainbow Six: Extraction. Reszta zależy już od tego, czy twórcy nadążą z dostarczaniem ciekawej zawartości. A ja osobiście będę jeszcze tęsknił za tą pierwszą wizją piratów w Skull and Bones...

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej