Płatne modyfikacje od Bethesdy? „Nikt Was do niczego nie zmusza”
Pete Hines zajął oficjalne stanowisko w sprawie płatnych modyfikacji, które firma Bethesda rozpowszechnia za pośrednictwem programu Creation Club. Jego słowa można sprowadzić do stwierdzenia, że przecież „nikt do niczego nie zmusza graczy”.
W zeszłym tygodniu informowaliśmy Was o tym, że po nieudanym romansie The Elder Scrolls V: Skyrim z płatnymi modyfikacjami, firma Bethesda postanowiła spróbować po raz kolejny – tym razem padło na Fallouta 4, który doczekał się wersji beta tak zwanego Creation Clubu; w ramach tego programu sprzedawane są mody będące de facto swoistymi DLC. Z uwagi na fakt, że tego typu zagrywki nie podobają się graczom, głos w sprawie po raz kolejny zabrał Pete Hines, czyli wiceprezes Bethesda Softworks.
W rozmowie z Tek Syndicate Hines przekonuje, że choć Bethesda wspiera modderów od 2002 roku, nie przeszkadza jej to w testowaniu nowych rozwiązań – tylko w ten sposób firma przekona się, „co działa, a co nie”. Jedną z rzeczy, która jego zdaniem się nie udała, były właśnie płatne modyfikacje, z których wydawca ostatecznie się wycofał.
Tym jednak, co wyróżnia dzieła dostępne w Creation Club na tle płatnych modów, jest fakt, że mamy do czynienia ze swoistymi DLC, tworzonymi przez graczy, którzy stają się zewnętrznymi deweloperami pracującymi bezpośrednio dla Bethesdy. Zdaniem Hinesa nikt ich nie powstrzymuje przed tworzeniem modów i udostępnianiem zupełnie za darmo, na przykład poprzez platformy Nexus lub Steam Workshop:
Musicie zrozumieć, że jednym z powodów, dla których nie mówimy o płatnych modach, jest fakt, iż tworzą je podwykonawcy. Otrzymują oni pieniądze nie tylko wtedy, kiedy ich dzieła się sprzedają – płacimy im przez cały okres współpracy. (...) Chcą tworzyć mody w wolnym czasie? Nikt im nie zabrania, gdyż praca i tworzenie modów to dwie różne rzeczy.
Dalej Hines przekonuje, że w końcowym rezultacie mody i tak pozostaną darmowe, a modderzy będą mogli robić co tylko zechcą, docierając ze swoimi dziełami do graczy na przykład poprzez Nexusa. Jego kolejne słowa można natomiast sprowadzić do następującego stwierdzenia – jeśli graczom podoba się to, co mogą znaleźć w Creation Clubie, mogą zapłacić i cieszyć się nową zawartością; jeśli nie - cóż, nikt ich do niczego nie zmusza. Wszak nikt nie powiedział, że darmowe mody (dostępne poprzez wyżej wspomniane Steam Workshop lub Nexusa) nie mogą być lepsze od tych płatnych.
Na koniec Hines nie omieszkał zająć stanowiska w sprawie ewentualnego zamknięcia Nexusa przez Bethesdę. Jak sam twierdzi, z podobnymi głosami można było się spotkać na przykład wtedy, kiedy mody miały pojawić się na Bethesda.net:
Czy macie problemy ze znalezieniem modów na Nexusie? Czy jest ich mniej? Nie. Ludzie mogą robić co tylko chcą, bawić się, modować, grać w co tylko chcą, tworzyć co chcą.
W tym momencie warto jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że problem najpewniej by nie istniał, gdyby tylko Bethesda nie próbowała od lat sprzedawać graczom rzeczy pokroju legendarnej już zbroi dla konia. Ludzie najzwyczajniej w świecie boją się, że jeśli plan Bethesdy się powiedzie, to za mody do ewentualnego Fallouta 5 i The Elder Scrolls VI będą musieli zapłacić.
Temat bynajmniej nie został jeszcze wyczerpany – w przyszłym miesiącu swojego Creation Clubu ma się doczekać The Elder Scrolls V: Skyrim - Special Edition. Wiele wskazuje na to, że pomimo słów Hinesa, gracze ponownie nie pozostawią na firmie suchej nitki za udostępnianie „płatnych modyfikacji”.