Intel Extreme Masters 2014 – pierwszy dzień na „plus”, czekamy na więcej
Wczoraj rozpoczęły się finały Intel Extreme Masters w katowickim Spodku. Fani gier komputerowych mogli na żywo obserwować rywalizację najlepszych zawodowych graczy na świecie w takich tytułach, jak Starcraft II, Counter-Strike: Global Offensive i League of Legends. Szczególnie cieszą sukcesy polskiego teamu Virtus.pro, który awansował już do półfinału turnieju w CS:GO. Publiczność, żywo reagująca na wydarzenia, tworzy świetną atmosferę tego esportowego wydarzenia.
Pierwszy dzień finałów ósmego sezonu Intel Extreme Masters za nami, a katowicki Spodek już pękał w szwach – ogromne kolejki ustawiały się przed halą od samego rana. Dzisiaj – zgodnie z zapowiedzią – prezentujemy Wam filmową relację Heda (powyżej), a także wrażenia Normana Lendy, którzy także i dzisiaj są na miejscu. Tradycyjnie zamieszczamy również krótkie podsumowania wczorajszych meczów, rozpiski następnych starć, a także linki do polskich relacji. Przypomnijmy, że dzisiaj trwają turnieje w takich grach jak Starcraft II, Counter-Strike: Global Offensive i League of Legends. Jutro, w dzień finałowy, odbędą się także mniejsze zawody w Hearthstone: Heroes of Warcraft i popularną produkcję sportową FIFA 14.
OKIEM NORMANA LENDY
Choć do Katowic przybyłem dopiero wieczorem, emocje związane z Intel Extreme Masters wcale nie ostygły w sercach fanów spacerujących w okolicach Spodka. Nadzwyczaj ciepły marcowy wieczór dopełniał magicznej aury tego wyjątkowego miejsca i tylko jedno pytanie chodziło mi po głowie – czy aby pasja do esportu, która wyraźnie płonęła dziś w sercach widzów IEM-u, nie podniosła temperatury o kilka kresek na termometrze? Moje pierwsze wrażenie – Katowice pełne są bilboardów i reklam Intel Extreme Masters. Oprawa imprezy w stolicy Górnego Śląska nie pozostawia większych wątpliwości – w ten weekend IEM to Katowice, a Katowice to IEM.
Piątkowy wieczór niósł ze sobą atmosferę wszechobecnej euforii połączoną ze zmęczeniem po całym dniu rozgrywek. Spotykając na stacji benzynowej przy hotelu zmęczonych zawodników drużyny Fnatic (League of Legends), ostatecznie mogłem się przekonać, że esport to praca wymagająca poświęcenia ogromnych nakładów energii. Chłopaki z Fnatic wyglądali na kompletnie wykończonych. Mimo tego stanu wciąż znaleźli rezerwy energii dla grupki fanów, która – pomimo niekonwencjonalnego miejsca, jakim była stacja benzynowa – uparła się, aby zrobić sobie z nimi zdjęcie.
Boję się pomyśleć o tym, co czeka nas w sobotę, kiedy na turniej przybędą osoby, które w piątek zatrzymała w domach praca czy szkoła. Olbrzymia frekwencja fanów oraz fakt, że ludzie naprawdę przejęli się zeszłoroczną sytuacją, kiedy część widzów musiała pozostać na zewnątrz budynku spowodowały, że całkiem znaczna kolejka uformowała się przed katowickim Spodkiem już o 8 rano. I wierzę, że to dopiero przedsmak tego, co przyniesie nam weekend – choć podejrzewam, że sam piątek dowiódł już organizatorom, iż warto było przenieść finał Intel Extreme Masters do Katowic.
Starcraft II
Rozgrywana wczoraj faza 1/8 finałów w StarCraft II: Heart of the Swarm obfitowała w kilka niezłych pojedynków, nie zabrakło również kontrowersji. Podobać mogło się szybkie starcie PvP w wykonaniu Sana i MC, które ten ostatni przegrał (można je zobaczyć tutaj). W pierwszym meczu odpadł też ostatni gracz niepochodzący z Korei Południowej, Szwed NaNiwa – szkoda tylko, że w dosyć żenującym stylu (więcej poniżej). Wśród ośmiu graczy, którzy będą dzisiaj walczyć o przejście do półfinałów jest czterech Protossów, trzech Terran i tylko jeden Zerg – na pewno nie osłabi to powszechnego przekonania, że kosmiczna rasa Protossów jest najsilniejszą w grze. Warto podkreślić świetną atmosferę, którą na trybunach stworzyła polska publiczność aktywnie dopingująca koreańskich graczy.
Dzisiaj odbywają się ćwierćfinały i półfinały. A jutro – wielki finał. Poniżej rozpiska.
Counter-Strike: Global Offensive
Zgodnie z oczekiwaniami wszystkich polskich fanów zespół Virtus.pro w pięknym stylu przedarł się do półfinałów. Polacy pewnie pokonali w ćwierćfinale francuski team LDLC.com 2:0 (16:3 i 16:8) – cały mecz można zobaczyć tutaj. Kolejny raz imponowali formą tacy gracze, jak byali czy pasha, ale na pochwałę zasługuje cała piątka. Polacy są zdecydowanie na fali i z niecierpliwością oczekują na kolejnego przeciwnika (LGB eSports lub Fnatic). Szkoda z kolei ambitnego ukraińskiego zespołu HellRaisers, który odpadł wczoraj w starciu z duńskim Team Dignitas.
Dzisiaj znowu będziemy trzymali kciuki za Polaków, którym został już tylko jeden krok do wielkiego finału i szansy wygrania 100 tys. dolarów.
League of Legends
Największą publiczność w Spodku, ale także na steamach (w pewnym momencie na samym Twitchu było ponad 300 tys. osób), zebrała popularna „Liga Legend”. Bliski awansu wydawał się francuski zespół Millenium z polskim graczem w składzie. Po pierwszej porażce z Koreańczykami z KT Rolster Bullets, Millenium starło się w meczu o wszystko z teamem Fnatic. Francuski zespół konsekwentnie budował w czasie ponad godzinnego meczu swoją przewagę, niestety nie potrafił przekuć jej w zwycięstwo. Nieudana próba zaskoczenia graczy Fnatic spowodowała śmierć dwóch graczy Millenium i doprowadziła do szybkiej porażki. Potwierdziło się tylko znane sportowe przysłowie, że niewykorzystane okazje się mszczą. No i się zemściły.
Poniżej prezentujemy rozpiskę z wynikami, a także dzisiaj zaplanowanymi meczami.
Wybrany gracz
NaNiwa (właść. Johan Lucchesi) to zawodowy gracz w Starcrafta. Młody Szwed, grający na co dzień Protossami, znany jest ze swojego niekonwencjonalnego, by nie powiedzieć niegrzecznego, zachowania – np. często odmawia podania ręki swoim przeciwnikom. W 2010 roku został usunięty z udziału w europejskich zawodach piątego sezonu Intel Extreme Masters z powodu zebrania dużej ilości punktów karnych. Niestety, w czasie katowickiego finału IEM 2014 NaNiwa zaprezentował się z gorszej strony – po nieudanej próbie zaskoczenia swojego przeciwnika poddał pierwszą grę, aby po chwili oddać walkowerem cały mecz (stąd wynik tylko 1:0) – całe starcie zobaczycie tutaj. Zrobił tak rzekomo z powodu problemów z dźwiękiem, ale wyglądało to po prostu na brak chęci (tym bardziej, że już wcześniej miał „chwalić się”, że do turnieju w ogóle się nie przygotowywał). Podobnie odebrała zachowanie NaNiwy publiczność, która go po prostu wygwizdała. Przykro patrzyło się na zblazowanego Szweda, świetnego przecież swego czasu zawodnika.