autor: Paweł Woźniak
Ta gra pojawiła się znikąd, a może być największym zaskoczeniem 2023 roku
Jeszcze parę tygodniu temu nikt nie wiedział o istnieniu Hi-Fi Rush, a dziś ta gra cieszy się ciepłymi opiniami na całym na świecie. I szczerze mówiąc, rozumiem dlaczego. To produkcja, za którą stoją serce i oryginalna wizja. Prawdziwe zaskoczenie.
Nie będę ściemniał. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem grę Hi-Fi Rush, w ogóle się nią nie zainteresowałem. Uznałem, że to sprytna zagrywka Microsoftu – ot, w ramach miłej niespodzianki na początku roku wydajmy jakikolwiek tytuł, by czymś wypełnić oczekiwanie na większe premiery, a ostatecznie i tak za parę miesięcy o tej produkcji pamiętać będą tylko nieliczni. Już kolejnego dnia przekonałem się jednak, że mogę być w sporym błędzie. Zewsząd zalały mnie pierwsze opinie o Hi-Fi Rushu i ku mojemu zdziwieniu były one nadzwyczaj pozytywne.
Co więcej, znaleźli się i tacy, którzy z miejsca postanowili uznać tę produkcję za kandydata do tegorocznego tytułu gry roku. Do tego typu ocen podchodzę z dość dużym dystansem, ale z racji tego, że Hi-Fi Rush dostępny jest w Game Passie, a do premiery wyczekiwanego przeze mnie Hogwarts Legacy zostało jeszcze trochę czasu, postanowiłem dać mu szansę. No i okazało się, że pozycja ta zapewniła mi znacznie więcej frajdy, niż mogłem w ogóle przypuszczać.
Tu świat „oddycha” muzyką
W Hi-Fi Rushu wcielamy się w Chaia – chłopaka, który chcąc odzyskać sprawność w ręce, zgłasza się do projektu Armstrong. Wskutek niefortunnego wypadku jego serce zostaje połączone z odtwarzaczem muzyki, co sprawia, że percepcja świata przez bohatera ulega znacznej zmianie, a sami zarządzający wspomnianym wyżej projektem zaczynają traktować go jako „defekt” i chcą wyeliminować. Uwielbiający rockową muzykę Chai po wypadku odkrywa, że teraz we wszystkim widzi i czuje rytm, a twórcy mocno postarali się, aby od samego początku rozgrywki było to wyraźnie zaznaczone.
Bohater porusza się i walczy w rytm muzyki, podobnie jak i całe jego otoczenie – wszelkiego rodzaju wrogowie, platformy, sprzęt czy przedmioty wyznaczają takt wykonywania wszystkich działań. Zostało to zrobione w na tyle naturalny sposób, że niemal od początku zabawy moja noga zaczęła wystukiwać ten sam rytm, który narzucała gra, a gdy doszło do pierwszych potyczek, zrozumiałem, że pod względem muzycznego prowadzenia rozgrywki mam tutaj do czynienia z tytułem przemyślanym od samego początku do końca.
Relaks albo hardcore’owe granie – wybór należy do Ciebie
Esencją Hi-Fi Rusha są potyczki z wrogami. Odbywają się w rytm muzyki, a my, wykonując odpowiednie kombinacje, otrzymujemy punkty, które następnie przekładają się na konkretną ocenę za dany etap. Na początku do dyspozycji mamy dwa ataki – lekki (wyprowadzany co każdy takt) oraz ciężki (wyprowadzany co dwa takty). Szybko okazuje się jednak, że dostępnych możliwości atakowania jest cała masa – łącząc odpowiednio ciosy, możemy tworzyć kombinacje o różnych dodatkowych efektach oraz obrażeniach. Z początku wydawało mi się, że dla osoby z bardzo średnim poczuciem rytmu (czyli dla mnie) taka forma pojedynkowania się nie będzie zbyt komfortowa, ale okazało się, że twórcy zastosowali pewien trik, dzięki któremu w grze odnajdą się zarówno gracze casualowi, jak i ci, którym zależy na wykręcaniu jak najwyższych i najbardziej efektownych wyników.
Cały sęk tkwi w tym, że w momencie, gdy nie trafimy z atakami w rytm, nasz bohater i tak wykona ich animację – jedyną karą będzie mniejsza liczba punktów zdobyta za daną kombinację. To rozwiązanie świetnie sprawdza się w przypadku tych, którzy wieczorową porą mają ochotę na godzinkę lub dwie odprężającej nawalanki. Warto tu nadmienić, że poziom trudności również wydaje się przemyślany – na „normalnym” walki były idealnie zbalansowane, przy potężniejszych przeciwnikach musiałem się nieco bardziej skupić, ale nigdy nie poczułem frustracji związanej z niemożnością przejścia jakiegoś etapu.
Fakt, że bardziej niedzielni gracze będą przy Hi-Fi Rushu dobrze się bawić, wcale nie oznacza tego, że szukający wyzwań nie znajdą tutaj niczego dla siebie. System punktacji został tak skonstruowany, aby wynik nie miał znaczenia podczas przechodzenia gry (sam większość etapów kończyłem na poziomie ocen tylko C–A), aczkolwiek nic nie stoi na przeszkodzie, aby bawić się w śrubowanie zdobywanych punktów (a trzeba przyznać, że narzędzi ku temu dostajemy całkiem sporo). Pomijając podstawowe ataki oraz ich mnogie kombinacje, do wykorzystania mamy jeszcze m.in. ataki specjalne, uniki, parowanie, hak czy też pomoc innych bohaterów. Pozwala to na tworzenie fantastycznych combosów i uzyskiwanie niesamowitych wyników, co internauci zdążyli już zresztą udowodnić.
Nawet twórcy czasem wypadają z rytmu
I chociaż w przypadku systemu walki (który jest główną osią Hi-Fi Rusha) z ręką na sercu nie mam się kompletnie do czego przyczepić, to jednak odbiór całości nieznacznie psuł mi projekt lokacji oraz rozgrywki pomiędzy arenami, na których walczymy z wrogami. Produkcja ta nie miała tutaj nic do zaoferowania oprócz dość nudnawych wstawek fabularnych, etapów zręcznościowo-platformowych i wszelkiej maści zbieractwa surowców czy znajdziek. W głównej mierze idzie się tu po prostu przed siebie i czeka na kolejne potyczki. Momenty te na szczęście przeplatane są dość często walkami, które – jak już wspomniałem – sprawiały mi masę frajdy, dlatego na odczuwaniu irytacji brakiem ciekawej zawartości pomiędzy pojedynkami łapałem się dość rzadko.
Długo zastanawiałem się, jaką ocenę mogę faktycznie wystawić Hi-Fi Rushowi, ale koniec końców doszedłem do wniosku, że produkcję tę poleciłbym każdemu. Jako osoba, która nie ma poczucia rytmu, bawiłem się świetnie, a rozgrywka na normalnym poziomie trudności była dla mnie fantastycznym odprężeniem na kilka wieczorów. Nawet jako muzyczny laik zrozumiałem potencjał wykręcania wyników za pomocą rytmicznych oraz synchronicznych ataków, combosów czy uników i śmiało mogę powiedzieć, że odnajdą się tutaj także fani zabawy w pobijanie liczbowych rekordów.
I chociaż chciałbym, aby korytarzowe etapy były nieco krótsze, a fabuła ciekawsza, to jednak przyznaję, że są to rzeczy, które w naprawdę niewielkim stopniu psuły mi zabawę. Rumieńców temu wszystkiemu dodaje polski dubbing stojący na bardzo wysokim poziomie, a także sposób trafienia gry na rynek – zupełnie bez przedpremierowego marketingu. Twórcom należy się ogromny szacunek za stworzenie produkcji zgodnej z własną wizją i wydanie jej w perfekcyjnym stanie technicznym. Hi-Fi Rush to w pełni gotowy, bardzo dobry tytuł przygotowany z pomysłem i miłością, który na dodatek wypróbować można w ramach Game Passa. Jest to zdecydowany kandydat do miana największego growego zaskoczenia 2023 roku.
Moja opinia o grze Hi-Fi Rush
PLUSY:
- wciągający system walki;
- satysfakcjonujący poziom trudności;
- nie trzeba mieć idealnego poczucia rytmu, aby grało się przyjemnie;
- rozgrywka świetna zarówno do odprężenia się, jak i hardcore’owego wykręcania wyników;
- bardzo dobry polski dubbing;
- zero technicznych problemów.
MINUSY:
- trochę zbyt korytarzowe i nużące lokacje między „arenami”;
- mało angażująca fabuła;
- styl graficzny (dla niektórych).
OCENA: 8,5/10