Farthest Frontier to budowanie miasta, jakiego potrzebowałem
Farthest Frontier to jedna z tych gier, w których sieje się grykę i nagle z wczesnego popołudnia robi się druga w nocy. Urocza, choć momentami bezlitosna. W paru miejscach wciąż nieporadna, jednak sprawia masę przyjemności.
W ostatnich latach na rynku pojawiło się całkiem sporo tytułów, w których naszym zadaniem nie jest wznoszenie wielkich metropolii, ale bardzo zwyczajnych, niewielkich wiosek. Co bardziej złośliwi nazywają je „wieś builderami” w kontrze do klasycznych city builderów pokroju Cities: Skylines. Ja jednak cieszę się jak dziecko, gdy uda mi się wybudować kolejną chatę, a niedźwiedź pożre mi tylko część mieszkańców.
W przeciwieństwie do ikonicznego już Banished, które stawiało przede wszystkim na część survivalową, Farthest Frontier pozwala po prostu cieszyć się grą. Zamiast martwić się, że wszyscy umrą z głodu pierwszej zimy, budowałem ogrodzenie, kątem oka obserwując pałaszowaną przez wilki zielarkę. Planowałem układ studni w osadzie, zerkając na uciekającego przed niedźwiedziem górnika. Dzikie zwierzęta to jednak niejedyne zagrożenia, jakie czyhają na mieszkańców naszej osady. Głód, choroby, rabusie i wypadki przy pracy dopełniają obrazu surowego środowiska, w jakim przyszło nam żyć.
Całość wciąga jak markowy odkurzacz. Wszystko za sprawą uroczej grafiki, przywodzącej na myśl fotografie w trybie makro pieczołowicie budowanych makiet. Pomaga tu silne rozmycie tła przy pełnym przybliżeniu. Niby taka głupotka, jednak po jej wyłączeniu w opcjach gra sporo traci.
Początkowo osada jest dość skromna, z drewnianymi chatami i błotnistymi drogami. Niemniej nawet na tym etapie jest ślicznie.Farthest Frontier, Crate Entertainment, 202
Survival buildery warte uwagi
Jeżeli podoba Ci się Farthest Frontier, zerknij też na następujące tytuły:
Banished – gra, która właściwie zdefiniowała ten gatunek. Prawdziwe Soulsy city builderów, w których jest tylko głód, chłód i cierpienie. A jedyna nadzieja w cebuli. Wydana w 2014 roku, nieco się już graficznie zestarzała, oferuje też dość skromny katalog budynków i łańcuchów produkcji, choć mody częściowo rozwiązują ten problem. Wciąż jednak warto w niej trochę pocierpieć.
Manor Lords – gra, która może na nowo zdefiniować gatunek, z premierą planowaną jeszcze na ten rok. Styl i skala siedlisk mają być podobne do tego, co znamy z Farthest Frontier, jednak z dodatkową warstwą dyplomacji i taktycznymi walkami rodem z serii Total War. Tytuł ten wzbudza spore zainteresowanie i pozostaje mieć nadzieję, że Grzegorz Styczeń stojący za tym projektem będzie w stanie sprostać oczekiwaniom graczy.
Patron – nowsze, pogodniejsze, bardziej kolorowe i przystępniejsze Banished. Dużo mocniej rozbudowana pozycja, w której mamy nieco mniej posępnego cierpienia, a więcej radości z budowania. Większa też jest szansa, że uda się wznieść tętniące życiem miasto. Choć muszę wyznać, że zabrakło mi w niej „tego czegoś”.
Wsi spokojna, wsi wesoła
To był chłodny, wczesnowiosenny poranek. Gdzieniegdzie leżał jeszcze niespiesznie topniejący śnieg, a na łąkach nieśmiało wyrastały pierwsze rośliny. Ziemia jednak nie była już zmrożona, można było wrócić do pracy na roli. Grupa mieszkańców pomaszerowała z motykami na teren, który wykarczowała zeszłej jesieni. Na razie wszystko zarastały krzaki, jednak już niedługo miało to być podstawowe miejsce produkcji żywności dla całej osady.
Wielu pewnie widziało już oczyma wyobraźni parującą miskę pożywnej zupy jarzynowej. Optymistycznie zakładało, że zaoranie skrawka ziemi w kilkanaście osób nie będzie stanowiło problemu. Twórcy z Crate Entertainment mieli jednak na ten temat inne zdanie i sprawili, że przygotowanie pola pod uprawę okazuje się tu prawdziwym wyzwaniem, dającym pierwsze plony najczęściej po ponad roku. O ile ktoś do tego momentu dożyje, rzecz jasna.
Wraz z rozbudową nasza osada nabiera cech małego miasteczka. Widok brukowanych ulic i murowanych domów sprawia ogromną satysfakcję.Farthest Frontier, Crate Entertainment, 2023
Pomocne okazują się nieco bardziej pierwotne sposoby pozyskiwania żywności – rybołówstwo, myślistwo i zbieractwo. Jagody, ryby oraz mięso z okolicznych lasów i jezior w pełni wystarczają w początkowym etapie gry, choć nie ma co zwlekać – produkcję żywności cechuje ogromna bezwładność i potrzeba czasu, zanim podjęte kroki przyniosą efekty. Czasu, którego najczęściej nie mamy.
Gdy jednak uda się w końcu zaorać pole, następuje najważniejszy moment – wybór plonów. Rolnicy rozchodzą się do innych zajęć, my natomiast siadamy na miedzy, wyciągamy arkusz kalkulacyjny i zaczynamy sobie wszystko rozpisywać na trzy lata naprzód, najwygodniej rotując z dwoma innymi polami. Ale o tym za chwilę, bo niedźwiedź właśnie dobrał nam się do groszku...
Niedźwiedzie wyjadają groszek, zbóje kradną mydło
Dzikie zwierzęta i rozbójnicy to dwa zagrożenia, które wymagają aktywnej obrony. Pojedynczy wilk nie stanowi większego problemu, zwłaszcza blisko osady, gdzie zawsze znajdzie się ktoś do pomocy, jednak cała sfora, niedźwiedź czy grupa rzezimieszków mogą już nam poważnie zaszkodzić. Osadnicy najczęściej nie mają broni ani pancerza, stają więc do raczej nierównej walki z przeciwnikiem i jedyna nadzieja w ich przewadze liczebnej. Lub w wieżyczkach obronnych.
Gdy w czasie ataku najeźdźców zamknięto przed nim wrota, Olany zrozumiał, dlaczego się tak nazywa.Farthest Frontier, Crate Entertainment, 2023
Zawodowych wojaków trzeba jednak opłacić. Ci pełniący wartę na wieżyczkach są tańsi, jednak nie mamy nad nimi większej kontroli. Oddział stacjonujący w koszarach potrafi z kolei być bardzo kosztowny, za to pozwala kierować sobą w nieco RTS-owym stylu. Choć precyzji w sterowaniu nie ma tu za grosz.
W początkowej fazie zaledwie kilku uzbrojonych obrońców w zupełności wystarczy do ochrony osady, warto jednak już wtedy myśleć strategicznie. Niedźwiedzie z reguły szukają pożywienia, a rabusie kosztowności. Magazyn czy miejsca produkcji cennych wyrobów należy więc stawiać w punktach łatwych do obrony. A przy odrobinie szczęścia niedźwiedź zadowoli się groszkiem w pierwszej napotkanej chacie, zaś zbóje połakomią się na mydło znalezione w którymś domu.
Trójpolówka, głupcze!
Rolnictwo sprawia mi dziką satysfakcję, choć pierwsze zderzenie z nieco szaloną tabelką może nie być łatwe. Masa danych opisujących każdą roślinę, statystyki pola, wahania temperatur i płodozmian w systemie trzyletnim, a do tego ryzyko chorób roślin atakują gracza niczym wilki na leśnej polanie. Dość łatwo jednak te wszystkie krwiożercze liczby oswoić i zrozumieć. Najlepiej metodą prób i błędów, bo system porad jest tu chyba jednym z najmniej czytelnych w historii gier komputerowych.
Liczba wskazówek i okienek może początkowo przerazić. W praktyce jednak zarządzanie polami sprowadza się do prostego dodawania.Farthest Frontier, Crate Entertainment, 2023
Uprawa zboża czy porów okazuje się niezwykle efektywna, jednak bardzo wyjaławia pole, wie to przecież każdy. Z kolei rośliny strączkowe, podobnie jak koniczyna, pomagają w użyźnieniu gleby. I to właściwie wszystko, co należy wiedzieć, żeby w miarę sprawnie radzić sobie z uprawami.
Aby wygodniej wszystkim zarządzać, zacząłem budować pola trójkami, tak aby każdego roku jedno dawało najcenniejsze plony (np. len czy pszenicę), drugie mniej obciążającą żywność, a trzecie odpoczywało z koniczyną. Trójpolówka pełną gębą.
Perfekcjonistów ostrzegam – z reguły zbiory to jedynie część tego, co zasadzimy. Jeżeli nie ogrodziliśmy pola, do fasoli najpewniej dobiorą się łanie, a rzepa czy por zaczną usychać ze względu na różne choroby. Do tego wszystkiego trzeba dodać jeszcze niesprzyjające warunki pogodowe – wyjątkowo wczesne przymrozki i upalne lata.
Parając się rolnictwem w Farthest Frontier, można odnieść wrażenie, że matka natura jest wyjątkowo zdeterminowana, żeby utrudnić nam życie.
To nie jest gra idealna, ale mało mnie to obchodzi
Za każdym razem, gdy uruchamiam Farthest Frontier, przepadam w tej grze bez reszty i zanim się obejrzę, mija kilka godzin. Nie jest to jednak fascynacja całkowicie bezkrytyczna. Tytuł ten potrafi nieziemsko wciągnąć, ale ma też kilka mankamentów.
Walka zwyczajnie kuleje. Choć deszcz spadających na wrogów strzał i dźwięk zwalnianych cięciw są całkiem satysfakcjonujące, tak już cała reszta nie do końca. Ludzie poruszają się w Farthest Frontier mało zgrabnie i po prostu sztucznie, co najbardziej widoczne jest w trakcie potyczek w zwarciu. Mieszkańcy tego uniwersum jeszcze nie wynaleźli multitaskingu, potrafią więc albo się przemieszczać, albo tłuc przeciwnika. Prowadzi to do dość komicznych pościgów, w których goniący co kilka kroków przystają, by zadać cios. Zanim jednak wezmą zamach, uciekający człowiek lub zwierzę odbiegnie już poza ich zasięg, przez co przerywają oni atak i ruszają w dalszą pogoń.
Huzia na Józia! Pościg za uciekającym przeciwnikiem trwa z reguły dość długo i pozwala zwiedzić sporą część mapy.Farthest Frontier, Crate Entertainment, 2023
Nie do końca rozumiem też ekonomię. Podatki zbieramy poprzez rynek, jednak stanowią one dość skromne źródło dochodu. Prawdziwe pieniądze zarabiamy na handlu. Pojedyncza lniana koszula potrafi opłacić żołd jednego profesjonalnego woja, a sprzedaż naręcza ziół zebranych w pobliskim lesie sfinansowała mi budowę teatru. Dla nowych graczy tak położone akcenty mogą stanowić spore wyzwanie.
Farthest Frontier bardzo boleśnie pokazuje, jak ważna w takich grach jest funkcja leśnika. Pozyskiwanie kłód stanowi pewien problem. Choć drzewa samoczynnie odrastają, dzieje się to bardzo wolno. Jesteśmy więc skazani albo na cykliczne przesuwanie obszaru pracy drwali, albo ręczne zlecanie wykarczowania kawałka lasu, gdy zaczną nam się kończyć zapasy. Obydwa sposoby są dość żmudne, zwłaszcza gdy chcemy zachować przyjemne dla oka tereny leśne, w których zbieracze i myśliwi będą pozyskiwać żywność.
Ostatecznie jednak te niedoskonałości niewiele znaczą. Gra ma w sobie tak ogromny powab, że po prostu je ignoruję i dalej planuję płodozmian, patrzę na pożeranych przez niedźwiedzie mieszkańców i cieszę się jak dziecko z kolejnych brukowanych ulic. Bo właśnie to daje mi Farthest Frontier – dziecięcą radość.
OD AUTORA
Pierwsze przygody z budowaniem i zarządzaniem przeżywałem w SimFarm, a w fotelu burmistrza zasiadłem w SimCity 3000. Tak mi się to spodobało, że ostatecznie z rozwoju miast zrobiłem doktorat. W ostatnich latach coraz większą frajdę sprawia mi jednak nie tyle wznoszenie’ idealnych metropolii w wielkiej skali, co małych i siermiężnych osad. Farthest Frontier bezbłędnie trafił w to, czego potrzebowałem, oferując świetne wyważenie pomiędzy spokojnym budowaniem a wyzwaniem związanym z przetrwaniem.
Gry z tego gatunku często testuję na moim kanale na Twitchu.