Dwie dekady gier Rockstara na obrazku - teraz liczy się tylko GTA i RDR
Rockstar nie rozmienia się na drobne. Wręcz przeciwnie – firma, która była w stanie wyprodukować trzy świetne gry w jednym roku, przez dziewięć ostatnich lat stworzyła zaledwie dwa tytuły: GTA 5 i RDR2. Czy „gwiazdy rocka” stały się ofiarami własnego sukcesu?
15 marca 2022 roku GTA 5 ukazało się na trzecią z kolei generację konsol. Tym samym – nie licząc pieniędzy, które gracze przeznaczają na GTA Online – Rockstar zarobia na tej produkcji po raz trzeci. Firmie najwyraźniej to nie wystarcza, bo zapowiedziała płatną subskrypcję GTA+.
Co się dzieje w międzyczasie? Red Dead Online, czyli sieciowy moduł do wydanego w 2018 roku Red Dead Redemption 2, rozwijany jest w dość wolnym tempie, a GTA 6 powstaje, lecz raczej nie będzie nam dane zagrać w nie prędko. O niczym więcej nie wiemy – nic też nie wskazuje na to, by „gwiazdy rocka” pracowały nad czymś jeszcze (choć chciałoby się wierzyć w plotki o Bully 2).
Pytanie brzmi: dlaczego? Jaki powód stoi za tym, że firma, która w latach 2001–2013 produkowała co najmniej jedną grę rocznie – czasami były to nawet trzy tytuły – niejako spasowała i ograniczyła się tylko do dwóch dużych marek? Czy możemy mówić jedynie o chęci zmaksymalizowania zysków? A może jest to przejaw zmian zachodzących w branży?
Rozwój usług sieciowych sprawił, że premiera gry to nie koniec, a początek pewnej drogi. Deweloperzy zauważyli, iż gracze są skłonni do wydawania pieniędzy na produkcje, które otrzymują dodatkową zawartość – nawet jeśli za dostęp do niej sumarycznie zapłacą więcej niż za samą grę.
Nie mniej istotnym czynnikiem jest ryzyko podejmowane wraz z chęcią stworzenia czegoś zupełnie świeżego. Czy to wina nielubiących zmian graczy? Być może. Fakt jest jednak taki, że łatwiej sprzedać „nowe GTA” niż – dajmy na to – Bully 2 czy Manhunta 3.
Ogromne znaczenie ma również jakość produkowanych przez Rockstar gier. Są one tworzone z dbałością o najmniejsze detale – i nie mam tu na myśli kurczących się pod wpływem zimna końskich jąder (choć to też). Na przykład: John i Arthur mają inną technikę celowania z pistoletu – ten pierwszy mruży jedno oko, a drugi nie – a po grze w pięć palców na dłoni protagonisty można dostrzec blizny od noża.
Takich smaczków można znaleźć znacznie więcej. Jeśli zestawić to z pietyzmem, z jakim tworzone są animacje, czy nagrywana jest ścieżka dźwiękowa (polecam obejrzeć powyższy filmik) bądź dialogi – jadące siodło w siodło postacie mówią do siebie, ale gdy jedna z nich nieco się oddali, nie przerywają dialogu, tylko kontynuują go, krzycząc – nie ma się co dziwić, że tworzenie kolejnych gier zajmuje Rockstarowi coraz więcej czasu.
Firmie zależy w końcu na tym, by przy każdej produkcji podnosić sobie poprzeczkę wyżej. Duży krok względem zwiększenia realizmu było widać już między GTA 5 i RDR2. Czego doświadczymy w GTA 6? Na razie możemy tylko się domyślać. Niemniej warto mieć na uwadze, że tego typu ambicje kosztują – zarówno czas, jak i pieniądze. W przypadku mniej pewnych marek tak duża inwestycja może się zwyczajnie nie zwrócić.
Te, a z pewnością również i inne przyczyny, doprowadziły do tego, że w latach 2001–2012 otrzymaliśmy od Rockstara 20 gier, a w latach 2013–2021 – jedynie dwie. Mogły być trzy, ale prace nad Agentem zostały porzucone. Z pewnością produkcja ta się nie opłacała. Pomimo rozwijania dwóch marek, słupki sprzedażowe zgadzają się w końcu jak nigdy dotąd, co obrazuje poniższa grafika.
Chciałbym móc napisać, że my, gracze, jesteśmy w stanie zmienić ten stan rzeczy, głosując portfelami. Lecz któż nie kupi GTA 6, gdy w końcu się ukaże?
Grafika i artykuł są dostępne również w wersji angielskiej – znajdziecie je tutaj.