Callisto Protocol postraszy nas bardziej dzięki Sony
Dowiedzieliśmy się, że w pracach nad animacjami w The Callisto Protocol pomagali eksperci z należącej do firmy Sony grupy Visual Arts Services.
Horror The Callisto Protocol zapowiada się na jedną z ostatnich dużych premier tego roku. Czekających na ten tytuł zainteresować może informacja, że w pracach nad nim pomagały zespoły będące własnością firmy Sony.
- Podczas tworzenia animacji w scenkach przerywnikowych twórcy wykorzystali technologię motion capture, pozwalającą aktorom na odgrywanie całych scen. Przy rejestrowaniu tych sesji pomagała grupa Visual Arts Services, należąca do firmy Sony.
- Twórcy nie tylko wynajęli od tej grupy studio motion capture, ale ludzie z Visual Arts Services aktywnie brali udział w sesjach nagraniowych, pomagając deweloperom osiągnąć najwyższą jakość.
- Grupa najczęściej pracuje przy grach tworzonych przez wewnętrzne zespoły Sony, ale od czasu do czasu pomaga innym deweloperom.
- Wybór Visual Arts Services ma sens. Exclusive’y PlayStation słynną m.in. z wyśmienitych cutscenek tworzonych przy użyciu technologii motion capture. Dla studia Striking Distance The Callisto Protocol jest debiutanckim projektem i bez takiej pomocy twórcy sami raczej nie byliby w stanie przygotować równie dobrych sekwencji filmowych.
Przypomnijmy, że The Callisto Protocol powstaje jako duchowy spadkobierca marki Dead Space i w jego produkcji bierze udział wielu weteranów tego cyklu. Gra zmierza na pecety oraz konsole Xbox One, PlayStation 4, Xbox Series X/S oraz PlayStation 5. Premiera nastąpi 2 grudnia tego roku.
The Callisto Protocol zapowiada się na ucztę graficzną nie tylko dzięki wysokiej jakości cutscenek. Twórcy potwierdzili niedawno, że gra zaoferuje na next-genowych konsolach opcję zabawy w 60 klatkach na sekundę. Niestety to nie jest wcale standard w przypadku produkcji na Xboksach Series X/S i PS5, co pokazały przypadki Gotham Knights oraz A Plague Tale: Requiem.
- Oficjalna strona gry
- Callisto Protocol to po prostu Dead Space 4 – i więcej mi do szczęścia nie trzeba