Blizzard wkurzył NetEase, demolkę orka transmitowano na żywo
NetEase nie jest zadowolone z decyzji Blizzarda o zakończeniu współpracy. Chiński deweloper wyraźnie dał do zrozumienia, co myśli o decyzji amerykańskiego studia.
NetEase wyraźnie nie jest zachwycone decyzją Blizzarda o (tymczasowym) opuszczeniu chińskiego rynku. NetEase samo odrzuciło umowę o przedłużenie współpracy o pół roku i ostro odpowiedziało na przedwczorajszy komunikat amerykańskiego dewelopera. Nie tylko pisemnie – firma zlikwidowała nie tylko swoje biura prowadzone z tytułu umowy z Blizzardem, ale też pomnik orka z World of Warcraft.
NetEase demoluje chińskiego orka
Bynajmniej nie była to dyskretna operacja. Wydarzenie było transmitowane w chińskich mediach społecznościowych i – jak donosi serwis Wowhead – obejrzało je około 30 tysięcy internautów.
Jakby tego było mało, uczestnicy dekonstrukcji zostali poczęstowani nowym produktem z oficjalnej kafejki NetEase: zieloną herbatą Blizzarda. To odniesienie do chińskiego wyzwiska, które zyskało popularność w 2013 roku. Green Tea Bitch (luchabiao) oznacza osobę (przeważnie dziewczynę), pozującą na „słodką i niewinną”, ale w rzeczywistości będącą płytką i wyrachowaną (Yabla.com).
Jak widać, NetEase nie kryje się z negatywnymi emocjami wobec Blizzarda. We wcześniejszym oświadczeniu chiński wydawca określił decyzję twórców Warcrafta jako „komercyjnie nielogiczną”, a ich postawę jako „dążenie do rozwodu, lecz pozostanie przywiązanym”.
Natomiast jeszcze w listopadzie Simon Zhu (dyrektor NetEase ds. współpracy) stwierdził z goryczą, że pewnego dnia deweloperzy oraz gracze dowiedzą się, „jak wiele szkód może wyrządzić palant” (co mogło odnosić się do prezesa Blizzarda Bobby’ego Koticka).
Według agencji Reutera kością niezgody były kwestie komercyjne, ale nie zostało to potwierdzone przez Blizzarda.
World of Warcraft w domu
Koniec współpracy Blizzard z NetEase oznacza, że po 23 stycznia większość gier „Zamieci” stanie się niedostępna dla chińskich graczy. Uwzględnia to World of Warcraft, które jednak szybko może doczekać się lokalnych zamienników.
Już na początku stycznia firma Tencent zaprezentowała pierwszy zwiastun własnego MMORPG zatytułowanego Tarisland. Gra od razu wzbudziła skojarzenia z WoW-em, nie tylko z powodu zastosowania nieco kreskówkowego stylu wizualnego zamiast bardziej realistycznej grafiki znanej z wielu chińskich gier MMO.
Trzyminutowy trailer Tarisland prezentuje co nieco z tytułowego świata gry, w tym mieszkańców oraz ich wrogów. Do walki staniemy z demonami oraz smokami, z których jeden wydaje się być inspirowany warcraftowym Deathwingiem.
Do tego część smokowców będzie można ujeżdżać, co na pewno nie jest nawet w najmniejszym stopniu powiązane z mechaniką z ostatniego dodatku do World of Warcraft, która zachwyciła fanów Azeroth.
Tencent zastąpi gry Blizzarda?
Pomijając (niekoniecznie) dyskretnych naśladowców z Azji, Tencent wypełni lukę po grach Blizzarda także w inny sposób. W grudniu chiński rząd zatwierdził – po raz pierwszy od 2021 roku – zachodnie gry do wydania na terenie kraju.
Wśród 44 tytułów, które trafią do Chin, są Valorant oraz Lost Ark. Oba tytuły ukażą nakładem firmy Tencent i być może uda im się zająć niszę zwolnioną przez Overwatcha 2 oraz Diablo III. Zwłaszcza Valorant, który ma dobrze rozwiniętą scenę e-sportową.
Pytanie tylko, o jak wielu graczach jest mowa? Blizzard twierdził, że zarobki z Chin stanowią niewielki odsetek przychodów firmy (3% w trzecim kwartale 2022 roku fiskalnego). Jednakże opuszczenie tamtejszego rynku nadal ma oznaczać dla „Zamieci” stratę ponad miliarda graczy (aczkolwiek nie jest jasne, czy uwzględnia to również społeczność Diablo Immortal, które na razie pozostanie na chińskim rynku).
Wypada też dodać, że według Blizzarda nie tyle opuszcza on Chiny, co zawiesza działalność w tym kraju. Firma rozgląda się już za nowym partnerem, który mógłby wydać jej gry w Kraju Środka.
Może Cię zainteresować:
- Chińscy gracze w końcu sprawdzą „nowe” gry
- Wyczekiwany patch 1.35 do Warcraft 3 Reforged z datą premiery