Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 18 października 2024, 15:11

autor: Filip Grabski

27 lat temu był szok, zachwyt i kontrowersje. Dziś Carmageddon to podupadła legenda

Kontrowersje się sprzedają, ale podlegają pewnym trendom, jak wszystko. Dzisiaj zwykła przemoc za kółkiem to już nie to samo. Prawie 30 lat temu w kultową grę Carmageddon zagrywałem się u kolegi - ale czy dziś taka produkcja miałaby rację bytu?

„Kiedyś to były czasy, a teraz już czasów nie ma”. To powiedzonko może zostać użyte również w przypadku kontrowersji w branży gier. Żyjemy w świecie, w którym dostęp do informacji i dezinformacji jest tak powszechny, że istnieją grupy ludzi gotowe oburzać się na niemal wszystko. I niektóre gry z tego korzystają, choć nie tak jak przed laty.

Prawdopodobnie największe i najbardziej „klasyczne” (czytaj: chodziło o seks i przemoc) kontrowersje ostatniej dekady rozwoju wirtualnej rozrywki wywołała zawartość polskich produkcji Hatred i Agony. Inne względnie głośne przypadki dotyczą albo mikropłatności, albo stanu technicznego gier, albo są związane z bardziej wnikliwym analizowaniem ich treści (np. polityczne tło tajwańskiego Devotion, emocjonalna manipulacja w Boyfriend Dungeonie, sugerowana scena gwałtu w Hotline Miami 2 czy rozpalające niektórych do czerwoności trzy litery: D, E oraz I). Dawniej zazwyczaj chodziło po prostu o zabijanie. Misja „No Russian” z pierwszego Modern Warfare 2, przesłuchania z The Punisher, cały Manhunt, seria Postal czy właśnie Carmageddon...

Dziś chcę przypomnieć o samochodowej grze, która pod koniec XX wieku okazała się bohaterką wielu newsów, wiadomości, materiałów i reportaży. Carmageddon to gra skandal.

Darmowa promocja gry

Za nagłówki towarzyszące premierze Carmageddonu dzisiejsi specjaliści od promocji daliby się pokroić. W brytyjskiej prasie pojawiły się artykuły z takimi oto tytułami (w wolnym tłumaczeniu): „Zakazać gry śmierci”, „Zatrzymajcie tę chorą grę”, „Oburzenie samochodową rzezią”. Nic więc dziwnego, że szefowie SCi – wydawcy stworzonej przez Stainless Games produkcji – byli zachwyceni darmową promocją, która zresztą przełożyła się na sukces artystyczny i komercyjny tego tytułu. Firma nawet oferowała mieszkańcom krajów, gdzie rozjeżdżanie ludzi w grze zostało ocenzurowane (np. w Niemczech pod kołami rozpadały się roboty, a w rodzinnym UK – zombie), możliwość otrzymania płyty CD z oryginalnymi, „krwawymi” plikami, wystarczyło napisać wiadomość.

Intro gry Carmageddon, Stainless Games, 1997. - 27 lat temu był szok, zachwyt i kontrowersje. Dziś Carmageddon to podupadła legenda - wiadomość - 2024-10-18
Intro gry Carmageddon, Stainless Games, 1997.

Pierwszą statystyką, która pozwoliła autorom spać spokojnie przed premierą, była ta dotycząca wersji demo. Wyobraźcie sobie, że próbka pełnej gry dostępna na serwerach różnych stron internetowych była pobierana przynajmniej 8000 razy w ciągu każdego tygodnia poprzedzającego ogłoszenie świetnego wyniku. Jaki to dało rezultat? Pół miliona ściągnięć w ciągu dwóch miesięcy. Pytacie, ile wynosiła waga paczki z plikami? Niecałe 17 MB. Dzisiaj brzmi to śmiesznie, wtedy to było naprawdę coś.

Mało tego, amerykański serwer, na którym była postawiona wówczas strona SCi, nie wytrzymał naporu spragnionych graczy, pragnących pobrać demo u źródła. Potrzebne było wsparcie zespołu IT, bowiem w tym samym czasie próbna wersja Carmageddonu została ściągnięta ze strony wydawcy ponad 31 tysięcy razy, co daje 530 gigabajtów lub – jeśli wolicie – półtorej kopii nowego Call of Duty. Pamiętajcie, to był rok 1997, wszyscy łączyli się z internetem za pomocą modemów 56K (jak się domyślacie, maksymalna prędkość pobierania wynosiła na takim urządzeniu 56 kilobitów na sekundę, czyli 0,007 MB/s – na wylądowanie dema „Carmy” na dysku czekało się więc ponad 40 minut). Ale cierpliwi zostali nagrodzeni, a potem tłumnie ruszyli po zakup pudełka z pełną wersją.

Kontrowersja zadziałała

Ja nie znalazłem się w tej grupie z dwóch powodów. Po pierwsze, mój ówczesny komputer był pozbawiony karty dźwiękowej, a ta okazała się do grania niezbędna. Po drugie, grę dostał w prezencie mój dobry kolega, który regularnie zapraszał mnie do siebie na sesje. I muszę przyznać, że Carmageddon zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Animowane intro z muzyką Fear Factory, rewelacyjna fizyka jazdy, kapitalny model zniszczeń, wspaniałe, duże mapy (wtedy taki „otwarty” świat w grach wyścigowych był rzadkością, mimo że po raz pierwszy jeździć po dużej mapie można było już w 1986 roku w Turbo Esprit), no i oczywiście bezkompromisowa przemoc, która 13-latkowi jawiła się jako fantastyczny dodatek do świetnej gry samochodowej. Przeszliśmy całość razem. A później, gdy doczekałem się SoundBlastera, przeszedłem ją sam po raz drugi. (Launchery? Konta na platformach? DRM? Wystarczyło mieć płytę i numer seryjny).

A skąd w ogóle wzięła się ta gra? Ekipa Stainless Games była znudzona zwykłymi wyścigami, podczas grania w które członkowie zespołu szukali zaczepki i celowo powodowali wypadki. Postanowili więc zrobić grę, która za cel postawi sobie doprowadzenie do jak największego chaosu na drodze, ale wyprzedzili ich ludzie z Psygnosis, dając światu w 1995 roku słynne Destruction Derby. Celem wyróżnienia się wydawca początkowo planował przylepić do nowo powstającej gry logo Mad Maxa, ale nie udało się wówczas dotrzeć do właściciela praw do tej marki. Pozyskano więc licencję filmu Wyścig śmierci 2000, bowiem planowana była kontynuacja. Do czego oczywiście nie doszło (fani filmu dostali reboot w roku 2008 i sequel dopiero w 2017), ale praca wykonana przez deweloperów okazała na tyle dobra, że szefowie SCi zdecydowali się stworzyć nową markę i tak oto doczekaliśmy się „samochodowego armagedonu”.

Carmageddon, Stainless Games, 1997. - 27 lat temu był szok, zachwyt i kontrowersje. Dziś Carmageddon to podupadła legenda - wiadomość - 2024-10-18
Carmageddon, Stainless Games, 1997.

Pierwszy Carmageddon sprzedał się w liczbie ok. 2 milionów kopii, a gra doczekała się dwóch kontynuacji: Carpocalypse Now w 1998 roku i TDR 2000, które pojawiło się 2 lata później i tytułem nawiązywało do wspomnianej wcześniej licencji. Planowana część czwarta nie ujrzała światła dziennego, a prawa do marki przechodziły z rąk do rąk, by w 2015 powrócić do twórców oryginału – wtedy pojawił się reboot nazwany Carmageddon: Reincarnation (rok później pojawiła się ulepszona wersja z podtytułem Max Damage). Są też wydania mobilne pierwszej gry, które można uznać za zaskakująco udane.

I co teraz?

Obecnie, gdy świat gier zachwyca się pozycjami w rodzaju Black Myth: Wukonga czy Space Marine’a 2, brakuje mi nowego Carmageddonu lub jego odpowiednika. Owszem, chaos na drogach wywoływano w serii Burnout (ale od premiery ostatniej oryginalnej części, spin-offu zatytułowanego Burnout Crash!, minęło już 13 lat, zaś słynny Paradise ma na karku lat 16) czy we FlatOutach. Dzisiaj jedyną rozpoznawalną grą wyścigową pozwalającą czerpać radość ze zniszczeń jest Wreckfest. Twórcy tej produkcji są obecnie właścicielami praw do marki Carmageddon i kilka lat temu dodali do swojej gry zawartość związaną właśnie z tą słynną serią. Kto wie, może temat powróci w zapowiedzianym Wreckfeście 2?

Carmageddon: Max Damage, Stainless Games, 2016. - 27 lat temu był szok, zachwyt i kontrowersje. Dziś Carmageddon to podupadła legenda - wiadomość - 2024-10-18
Carmageddon: Max Damage, Stainless Games, 2016.

Można się jednak zastanowić, czy wyglądająca bardzo realistycznie gra samochodowa o rozjeżdżaniu ludzi miałaby dzisiaj rację bytu? Mocno umowna grafika z 1997 roku pozwalała ukryć to i owo, a piksel wielkości kafelka, który udaje śledzionę, nie był aż takim problemem. Śledziona z ray tracingiem? Ultrarealizm ludzi wykreowanych przy pomocy narzędzia MetaHuman + rag doll + efekty zniszczeń samochodów jak z BeamNG.drive? Tak daleko posunięte symulowanie rzeczywistości zapewne popsułoby prostą frajdę z jeżdżenia. Niektóre środowiska mogłyby oburzyć się równie mocno jak na widok odsłoniętego kobiecego sutka. Nie, kontrowersje oparte na zwykłej przemocy nie są już modne. Nowa odsłona Carmageddonu pewnie dostanie grafiką stylizowaną. Jeśli w ogóle powstanie.

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko) oraz opiekuje się ciekawostkami filmowymi dla Filmomaniaka. Od 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj. Prywatnie ojciec, mąż, podcaster (od 8 lat współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej

TWOIM ZDANIEM

Zagrałbyś/zagrałabyś w grę w stylu Carmageddon z dzisiejszą oprawą graficzną?

Jeszcze jak!
74,8%
Raczej tak, o ile byłaby zrobiona porządnie.
11%
Raczej nie, wyrosłem/wyrosłam z takich gier.
2,9%
Raczej nie, to już nie byłoby to samo co kiedyś.
2,3%
Zupełnie mnie nie interesują takie gry.
9%
Zobacz inne ankiety