20 lat budował kokpit F-16 dla gry za 10 dolarów
53-letni Kurt Andersen z Aabybro w Danii zaprezentował światu własnej roboty kokpit samolotu F-16, nad którym pracował przez 20 lat. Wszystko po to, aby grać w grę wartą dziesięć dolarów.
- Duńczyk Kurt Andersen przez 20 lat tworzył realistyczny kokpit samolotu F-16;
- na przestrzeni dwóch dekad projekt doczekał się wielu ulepszeń, w tym metalowego kadłuba, urządzeń wspierających i zaawansowanego sprzętu firmy Thrustmaster;
- całkowity koszt przedsięwzięcia jest trudny do oszacowania, ale z pewnością trzeba go liczyć w dziesiątkach (jeśli nie setkach) tysięcy złotych;
- Kurt wykorzystuje swój kokpit do grania w wydany w 1998 roku symulator lotu Falcon 4.0, który kosztuje ok. 10 dolarów.
Pasja do wirtualnej rozrywki przybiera różne oblicza. Jednym z nich jest budowanie stanowisk do grania, które mają odzwierciedlać realia prawdziwej jazdy samochodem ciężarowym czy lotu samolotem. To ostatnie było marzeniem mieszkającego w duńskim mieście Aabybro Kurta Andersena. 53-latek, pracując przez dwie dekady, stworzył realistyczny kokpit słynnego F-16, który służy mu do przemierzania przestworzy w symulatorze lotu Falcon 4.0. Duńczyk uważa swoją kabinę za najlepszą na świecie i – będąc absolutnie szczerym – trudno mu się dziwić.
Efekt jego dwudziestoletniej pracy możecie zobaczyć na powyższym wideo. Zatrzęsienie przycisków rozsianych na dwóch deskach rozdzielczych, radary, a także trzy gigantyczne projektory HD pozwoliły uzyskać Kurtowi widok, który – dzięki odpowiedniemu rozmieszczeniu wszystkich elementów – doskonale odzwierciedla to, co widzą w swoich kabinach realni piloci F-16.
Porównując swój kokpit do prawdziwego, Kurt nie ma się czego wstydzić. Jego celem od początku było zbliżenie się do tego, co oferuje rzeczywisty samolot, i to zadanie zostało zrealizowane. Maszyna Duńczyka nie tylko wygląda, ale też „myśli” jak F-16, a gdy w słuchawkach rozlega się dźwięk startujących silników, można się poczuć jak pilot z prawdziwego zdarzenia. Andersen wydaje się więcej niż zadowolony ze swojego dzieła, które na 10-stopniowej skali ocenia na 8-9 punktów.
Tak zaawansowany kokpit F-16 nie został, oczywiście, zbudowany z dnia na dzień. Przez lata Kurt nieustannie ulepszał swoją maszynę w celu uzyskania możliwie najbardziej realistycznych wrażeń. Wszystko zaczęło się zaś od joysticka Hotas firmy Thrustmaster, zestawu słuchawkowego JBL i monitora. Potem na biurku powstała nieduża deska rozdzielcza, a dziś Duńczyk może usiąść na wygodnym fotelu i w półleżącej pozycji cieszyć się niezwykle wiarygodną symulacją.
Jak pewnie się domyślacie, zbudowanie takiego kokpitu nie jest tanie. Część elementów Kurt mógł po prostu kupić, np. panel Thrustmaster MFD Cougar (koszt ok. 500 zł) czy składający się z joysticka i przepustnicy zestaw Thrustmaster Hotas Cougar (wart około 2000 zł), wykorzystywany do ćwiczeń m.in. przez pilotów Sił Powietrznych USA. Wiele elementów trzeba było jednak sprowadzić z Niemiec, w tym wszystkie konsole i wycinane laserowo części metalowego kadłuba, który Andersen złożył później już sam. Szczególnie czasochłonne okazało się zmodyfikowanie kosztujących małą fortunę urządzeń wspierających – wysokościomierza, machometru, wskaźników kąta natarcia (AOA), wektorów prędkości i kierunku położenia – tak, aby pokazywały właściwe odczyty, gdyż wymagało to od dążącego do perfekcji Duńczyka dodatkowej, własnoręcznej pracy.
Ostatecznego kosztu swojego projektu mężczyzna nie ośmielił się oszacować – wspomniał jedynie, iż pochłonął on olbrzymią ilość pieniędzy. Jednocześnie przyznał, że ze względu na radość, jakiej doświadcza od dwóch dekad, a także na przyjaźnie, które zawarł w tym czasie, nie żałuje ani jednego ore (duński odpowiednik polskiego grosza). Możemy więc tylko zakładać, ile dokładnie mogło kosztować Kurta stworzenie kokpitu F-16 i kolejne jego ulepszenia – trzeba chyba przyjąć, że w sumie wydał on w koronach równowartość dziesiątków (jeśli nie setek) tysięcy złotych.
Zapytacie: po co to wszystko? Do grania, a jakże. Ulubionym tytułem Duńczyka jest wspomniany wcześniej Falcon 4.0. Produkcja studia MicroProse pozwala siąść za sterami F-16 – Kurtowi niemal dosłownie – i wykonywać misje podobne do tych, w jakich ryzykują życiem prawdziwi piloci. Najczęściej polegają one na zestrzeliwaniu samolotów przeciwnika lub bombardowaniu wrogich obszarów. Przed każdą kolejną sesją Duńczyk przywdziewa hełm i maskę tlenową, wsiada na „pokład” swojego statku powietrznego, odpala silniki i patrzy na coraz krótszy pas startowy, aż w końcu wzbija się w powietrze. Andersen stwierdził, że adrenalina i ekscytacja towarzyszące wykonywaniu misji wraz z graczami z całego świata, to dwa najważniejsze elementy, które zachęcają go do dalszego grania. Jednocześnie uważa za przerażające, że ludzie wykonują podobne zadania w rzeczywistości.
Choć projekt Duńczyka zachwyca, to on sam przyznał, iż w pewnym momencie pasja do lotnictwa i kolejne ulepszenia kokpitu F-16 zaczęły zajmować mu tyle czasu, że musiał dokonać trudnego wyboru:
Stanąłem na rozdrożu; nie wiedziałem, czy powinienem zbudować coś większego, czy zadowolić się tym, co już miałem. W końcu zdecydowałem się pójść na całość. (…) Moim marzeniem zawsze było wykonanie wszystkiego we właściwy sposób.
Jeśli macie podobną fantazję i zamierzacie pójść w ślady Kurta, ma on dla Was kilka wskazówek. Przede wszystkim warto zacząć od dobrego symulatora lotu – Duńczyk poleca możliwy do kupienia za niecałe 40 zł (równowartość 10 dolarów) na Steamie i GOG-u Falcon 4.0 (który można ulepszyć, instalując rozwijany od lat mod Falcon BMS, dostępny obecnie w wersji 4.35). Możecie też zdecydować się na nowszą grę, np. Digital Combat Simulator World, której fani również budują kokpity samolotów. Przykładowy prezentuje poniższe wideo.
Kolejnym krokiem powinna być inwestycja w sprzęt. Zdaniem Kurta na początek wystarczy joystick za 600 koron duńskich (ok. 400 zł), dobrej jakości zestaw słuchawkowy, na zakup którego trzeba przeznaczyć jakieś 700-900 koron (czyli 450-600 zł), oraz dowolny monitor. Jeśli jednak zechcenie pójść krok dalej i rozpocząć budowę własnego kokpitu, czeka Was sporo pracy. Będziecie musieli wykonywać dokładne pomiary na odpowiednich samolotach i w oparciu o nie kompletować kolejne części. Konieczne też pewnie okażą się wyjazdy na pokazy statków powietrznych, aby zrobić jak najwięcej zdjęć, które pozwolą Wam oddać realia obsługiwania tych maszyn.
Można więc powiedzieć, że niezbędne są trzy rzeczy: pasja, czas i pieniądze. Tylko i aż tyle. Duńczyk nie pozostawia złudzeń co do stopnia trudności całego przedsięwzięcia i ostrzega potencjalnych śmiałków:
Nim się obejrzysz, zostajesz przez to pochłonięty, a odwrót robi się niemożliwy. Człowiek po prostu dostaje obsesji.