autor: Ewelina Krzykała
Najbardziej niedocenione filmy ostatnich lat
W ostatnich latach na srebrnym ekranie zadebiutowało sporo interesujących produkcji, które nie zawsze mogły liczyć na ciepłe przyjęcie ze strony widzów lub krytyków. Trudno jednak przejść obok nich obojętnie, bo mają w sobie „to coś”.
Spis treści
Trudne, wielopłaszczyznowe, alegoryczne – filmy, które zdobywają największe festiwale filmowe, ale wśród widzów wzbudzają mieszane uczucia. Albo… są miażdżone przez krytyków, jednak mogą liczyć na oddanych fanów. Ile gustów, tyle opinii. Jak mówi przysłowie – nie oceniaj książki po okładce. W przypadku naszego zestawienia proponujemy postąpić podobnie: odrzucić stereotypy, otworzyć się na nowe i zakosztować w dobrym, choć w nieco bardziej wymagającym kinie. Znajdzie się coś dla amatorów westernów, horrorów, dramatów, SF i komedii. A najlepiej, jeśli lubisz nieoczywiste połączenia, które wnoszą powiew świeżości do utartych, schematycznych aż po kokardę wątków.
Najbardziej niedocenione filmy ostatnich lat
- Król Artur: legenda miecza (King Arthur: Legend of the Sword)
- Blade Runner 2049
- Atlas chmur (Cloud Atlas)
- Dredd
- Musimy porozmawiać o Kevinie (We Need to Talk About Kevin)
- Tylko Bóg wybacza (Only God Forgives)
- Anihilacja (Annihilation)
- Źle się dzieje w El Royale (Bad Times at the El Royale)
- Nice Guys (równi goście)
- Bracia Sisters (The Sisters Brothers)
- Bone Tomahawk
Król Artur: legenda miecza (King Arthur: Legend of the Sword)
- Reżyser: Guy Ritchie
- Rok produkcji: 2017
- Gdzie obejrzeć: Chili, iTunes Store, Netflix, Rakuten, Player
- MetaCritic: 41
- Rotten Tomatoes: 31%
Guy Ritchie przyzwyczaił nas do pewnego schematu, który doskonale sprawdził się chociażby w Sherlocku Holmesie. Reżyser lubi wzbogacać znane historie o zupełnie oderwane, gryzące się z oryginałem elementy akcji, które jednak zapewniają produkcjom pozytywny odbiór wśród wybrednej widowni. Nie skąpi ich także, snując swoją wersję opowieści o celtyckim władcy Brytów, który musi walczyć nie tylko z niekończącymi się oddziałami wojska, ale przede wszystkim z samym sobą. I to właśnie jest w tej historii najciekawsze.
Król Artur: legenda miecza to kino, które nie doczekało się od krytyków owacji na stojąco. Być może poszło o zbyt dużą przepaść pomiędzy legendami a ułańską fantazją Ritchiego, a może wyłącznie o pewne niedociągnięcia techniczne, takie jak mało wyrazisty drugi plan czy zbyt wydumane efekty specjalne. Nie zdołały one jednak położyć się cieniem na całościowym wydźwięku produkcji. Jedno jest pewne – historia osławionego króla Artura zyskała zupełnie nowy blask, który emanuje ze wspaniałej pracy kamery. Ogromna dynamika scen pozostawia widza w przyjemnym, ekstatycznym wręcz napięciu aż do ostatnich minut rozgrywek.