Poradnik do gry - Paryż, rok 1925 | Post Mortem poradnik Post Mortem
Ostatnia aktualizacja: 20 września 2019
Paryż, rok 1925
Piękne kobiety z reguły oznaczają kłopoty... Stara prawda, a jakże wciąż aktualna. Powinienem był o tym pamiętać gdy sięgałem po klamkę, by otworzyć drzwi. Początkowo myślałem, że to najprawdopodobniej do wrót mego studia, w ten paskudny deszczowy wieczór, dobija się dozorca z zamiarem wyciągnięcia ode mnie tych kilku ostatnich franków jakie jeszcze mi zostały w kieszeni. Ale kiedy ją zobaczyłem, stojącą na progu... A zresztą, dla niej gotów byłbym popaść w największe nawet kłopoty...
Powiedziała, iż nazywa się Sophia Blake i potrzebuje mojej pomocy. Przez moment myślałem, że oto doczekałem chwili, gdy przyjdzie mnie, Gusowi MacPhearsonowi, początkującemu jeszcze malarzowi, wykonać portret tej pięknej kobiety, ale szybko zostałem wyprowadzony z błędu. Tłumaczenie, iż już od dawna nie bawię się w detektywa w Agencji Pinkertona i wyszedłem z wprawy, nie na wiele się zdały. Jej argumenty poparte kwotą 500 franków zaliczki spowodowały, że nie mogłem dłużej trwać w swoim uporze i zdecydowałem się, by spróbować rozwiązać tę zagadkę. Jaką? Otóż...
W pewnym znanym paryskim hotelu ktoś popełnił straszliwą zbrodnię. W jednym z pokoi znaleziono dwa ludzkie ciała... bez głów. W wyniku policyjnego dochodzenia szybko zdołano ustalić, iż rzeczone ciała należały niegdyś do pary amerykańskich turystów, państwa Whyte. A tak pechowo się złożyło, iż pani Ruby Whyte była siostrą Sophii Blake. Prowadzący dochodzenie komisarz Lebrun niezbyt sumiennie przykładał się do swoich obowiązków, więc śledztwo raz dwa utknęło w, nomen omen, martwym punkcie. Dlatego też piękna Sophia postanowiła wydać trochę grosza na usługi prywatnego detektywa, który powinien błyskawicznie znaleźć odpowiedź na te oto pytanie: Kto był sprawcą śmierci pani i pana Whyte?
Sophia na odchodnym zostawiła mi swoją wizytówkę z prośbą o częste informowanie jej odnośnie postępów w moim dochodzeniu i wyszła ze studio. A zapach jej perfum jeszcze długo unosił się w powietrzu...
Zostałem sam, a to oznaczało, iż mam wreszcie chwilkę, by zastanowić się nieco, zwłaszcza nad tym w jakie teraz wpakowałem się kłopoty...