autor: Maciej Stępnikowski
Wzloty i upadki serii Need for Speed
Są takie serie gier, których nie trzeba nikomu przedstawiać. Przez lata swego istnienia wniosły wiele dobrego do gatunku, ale to nie znaczy, że ich twórcom nie zdarzały się także potknięcia.
Aż trudno uwierzyć, ale seria Need for Speed jest już z nami grubo ponad 15 lat. Wspominając kolejne odsłony tego cyklu, wielu graczy zapewne się rozmarzy, gdyż często był to dla nich pierwszy kontakt z grą wyścigową. Produkcjom spod znaku NFS trzeba oddać, że przez ten okres sporo wniosły do gatunku, rozwijając go na wielu płaszczyznach. Nie oznacza to jednak, że po drodze nie przytrafiały im się wpadki, tym boleśniejsze, że uderzające przecież w szanowaną markę.
Prawdopodobnie cztery pierwsze gry z serii Need for Speed wielu skwitowałoby dzisiaj uśmieszkiem politowania. Rzeczywiście – brak im mnóstwa elementów, które obecnie uznajemy za „oczywistą oczywistość”. Jednak to wtedy zrodziły się idee, które przetrwały do dziś.
Wybitnie udanym tytułem był wydany ponad dziesięć lat temu Need For Speed: Porsche 2000. To bez wątpienia jeden z najjaśniejszych reprezentantów słynnej serii. Twórcy wznieśli się wówczas na wyżyny swoich możliwości. Niesamowite było przede wszystkim to, że fakt, iż mieliśmy do dyspozycji auta tylko jednej marki, nie uchodził za wadę, a gra mimo to nie okazała się nudna. Tryb kariery był długi i przekrojowy. Podzielono go na trzy ery, które razem tworzyły całą historię aut stworzonych przez Ferdinanda Porsche. Model jazdy wymagał dużej uwagi, gdyż łatwo można było stracić panowanie nad wozem. Ponadto nie wystarczyło ślepo brnąć przez kolejne zakręty, trzeba było też uważać na uszkodzenia. Do historii przeszedł kurs na kierowcę testowego, składający się z kilkudziesięciu misji, z których prawie nad każdą trzeba było nieźle się napocić. Jednak mało kto już pewnie pamięta, jak wiele mogliśmy zdziałać w kwestii modyfikacji samochodów, włączając w to części – prawdziwe części, a nie późniejsze pakiety hurtowo ulepszające osiągi pojazdów. W zasadzie nigdy potem nie mieliśmy takich możliwości. Jedyną łyżką dziegciu w tej beczce miodu była mała liczba tras, chociaż ten brak nadrabiały one długością oraz otoczeniem i wyglądem.
To zadziwiające, że po tak udanym Porsche rok później wydano Need for Speed: Hot Pursuit 2 jedną z najgorszych produkcji w całym cyklu. Model jazdy powrócił do tego znanego z wcześniejszych części, podobnie tryby rozgrywki. To właśnie wtedy zrezygnowano z widoku z kokpitu (przywrócono go dopiero po wielu latach). Ponadto śmiech wywoływały działania policji – szczególnie zapadł graczom w pamięć śmigłowiec zrzucający beczki, który wlatywał za nami nawet do ciasnego tunelu. To, co jednak należy oddać tej grze, to po raz pierwszy tak długa lista samochodów, na której znalazło się mnóstwo perełek. To właśnie wtedy rozpoczął się trend, który jest jedną z cech każdej produkcji z tej serii – obfitość aut, która zadowoli każdego. Chociaż Hot Pursuit 2 wyglądał naprawdę dobrze, wliczając w to otoczenie, tak naprawdę był krokiem w tył. Brakowało innowacyjności, a inteligencja przeciwników stała na marnym poziomie. Nawet najlepsza grafika i duży wybór aut nie były w stanie tego zrekompensować.