Wojny zbyt prawdziwe – dlaczego deweloperzy boją się współczesnych konfliktów?
W grach odwiedzaliśmy już fronty wojen zarówno przeszłych, jak i przyszłych. Ale tytułów bazujących na współczesnych konfliktach w zasadzie brak. Dlaczego deweloperzy nie podejmują tak ciężkich tematów?
Wbrew temu, co sugerowałby skrajnie pesymistyczny ton niemal każdego serwisu informacyjnego, żyjemy w jednej z najbezpieczniejszych epok w historii ludzkości. Przeciętny obywatel bardziej rozwiniętych państw nie musi bać się epidemii, grabieżczych najazdów z sąsiedniego kraju czy szalejącej przestępczości. Nie wszędzie jest jednak tak różowo. Na Ziemi toczy się obecnie kilkadziesiąt konfliktów: zarówno tych na szeroką skalę, pochłaniających tysiące ofiar, jak trwająca już od pięciu lat i skutkująca katastrofą humanitarną wojna domowa w Syrii, jak i pomniejszych, regionalnych potyczek z partyzantami w Angoli, Demokratycznej Republice Konga czy Iranie. Ale o ile literatura, kino czy telewizja starają się poruszać te kwestie, o tyle twórcy gier wideo niezbyt chętnie sięgają po tematykę współczesnych starć.
Spójrzmy na inne media. Książek, szczególnie reportaży, o dzisiejszym Iraku, Afganistanie czy Syrii w księgarniach znajdziemy aż nadto. Z kolei na srebrnym ekranie w ostatnich latach mogliśmy zobaczyć zarówno rozgrywające się współcześnie zwykłe „akcyjniaki”, jak np. Ocalony, jak i inteligentne polityczne dramaty, w których wyspecjalizowała się Kathryn Bigelow. Wśród seriali nagrody zbiera kontrowersyjny Homeland, w planach jest również Black Flags – ekranizacja bestsellera opowiadającego o powstawaniu i wzroście potęgi tzw. Państwa Islamskiego. Tymczasem gry wideo stoją jakby w rozkroku pomiędzy futurystycznymi produkcjami w fikcyjnych realiach a nieustającym zamiłowaniem do tematyki II wojny światowej. Od czasu do czasu w interaktywnej rozrywce pojawia się interwencja militarna Stanów Zjednoczonych w Wietnamie, za sprawą kolejnego Battlefielda przeniesiemy się też na pola bitew I wojny światowej – a współczesnych konfliktów nadal brakuje. Co nie oznacza, że nie znaleźli się deweloperzy, którzy by tego podejścia nie spróbowali. Niestety, zazwyczaj przedsięwzięcia te kończyły się marnie.
Wspomnijmy chociażby Medal of Honor z 2010 roku – tytuł, który pozwalał graczowi przeżyć operacje oparte na prawdziwych wydarzeniach z inwazji na Afganistan. O ile pod względem samej rozgrywki dzieło studia Danger Close okazało się całkiem solidnym FPS-em, tak tuż po premierze zdecydowanie głośniej niż o samej grze zrobiło się o kontrowersjach wokół niej. Wzbudziła je głównie możliwość wcielenia się w talibów w trybie multiplayer. Sami twórcy stwierdzili, że wymagały tego realia: „Tak jak w dziecięcych zabawach ktoś musi być policjantem, a ktoś złodziejem, w Medal of Honor niektórzy gracze wcielą się w terrorystów”.