Skąd te origami?. Wizjoner? Nie, David Cage jest przereklamowany
Spis treści
Skąd te origami?
Heavy Rain, kolejna zrealizowana przez zespół Davida Cage’a gra jego autorstwa, to jak dotąd największy sukces Quantic Dream – zarówno pod względem sprzedaży, jak i branżowych ocen. Przy Fahrenheicie dziwiło mnie, że tak mało osób zauważyło, iż fabuła tej produkcji to bełkot. W przypadku „Ciężkiego deszczu” jest to dla mnie bardziej zrozumiałe.
W tym wypadku oszczędzono nam nagłego zwrotu w stronę absurdu. Produkcja ta od początku do końca stanowiła pełną emocji opowieść kryminalną, zachwycając oprawą wizualną i imponując olbrzymią nieliniowością. Ta ostatnia do dziś zawstydza zresztą konkurencję w rodzaju Life Is Strange czy gier Telltale Games. Dopóki po prostu chłonęliśmy Heavy Rain, nie zastanawiając się nad szczegółami, historia ojca rozpaczliwie próbującego uratować porwanego synka robiła świetne wrażenie. Dopiero rozłożenie opowieści na czynniki pierwsze ujawniało dziury fabularne wielkości księżycowych kraterów.
Przez większość gry Ethan, wspomniany ojciec, poważnie rozważa możliwość, że to on jest zwyrodnialcem, gustującym w zabijaniu małych chłopców. Główne stojące za tą teorią poszlaki to częste utraty świadomości, po których budzi się w dziwnych miejscach i znajduje w swoich dłoniach origami – znak rozpoznawczy mordercy. To faktycznie wystarczające powody, by podejrzewać się o najgorsze. Problem w tym, że w końcu mordercą okazuje się ktoś zupełnie inny, a David Cage nie uznał za konieczne, by wytłumaczyć, skąd u Ethana wzięły się papierowe zwierzątka. Wizja zabójcy śledzącego bohatera przez dwadzieścia cztery godziny na dobę i wciskającego mu do ręki origami za każdym razem, gdy ten przeżywa zanik świadomości, brzmi ciekawie, ale niestety niezbyt przekonująco.
Ethanowi zresztą prawdopodobnie nie były one potrzebne, by dalej wierzyć, że to on sam stoi za zbrodniami. W końcu wciąż brał to pod uwagę, nawet po przejściu próby jaszczurki. W trakcie niej musiał poważnie się okaleczyć... na oczach mordercy, który oglądał całą akcję przez kamerę. A skoro o tym mowa, to warto przypomnieć sobie wyzwanie motyla. Chciałbym widzieć mężczyznę postury Shelby’ego, rozsypującego szkło w ciasnych tunelach wentylacyjnych bez zaklinowania się czy pokaleczenia samego siebie podczas prób wyjścia.
Sporo można powiedzieć też o policjantach, zajmujących się sprawą Origami Killera, ale na pewno nie to, że są oni kompetentni. Kompletnie ignorują zbieranie jakichkolwiek dowodów związanych ze zbrodniami, dzięki czemu Shelby może je bez większych problemów zabierać rodzicom ofiar i kolekcjonować. Do tego ogłaszają publicznie i ze stuprocentową pewnością, że Ethan jest mordercą, opierając się jedynie na zeznaniach jego żony o lukach w pamięci i uzyskanych siłą informacjach od jego psychologa. Niespecjalnie martwią się także tym, że ktoś uwalnia Ethana z aresztu – a Jayden, ich nielubiany kolega z pracy, wyraźnie sugerował, że ma takie zamiary. Zamiast się tym przejąć, wciąż pozwalają mu angażować się w sprawę.
A to ledwie wierzchołek góry lodowej. Pokrótce wspomnę jeszcze o Madison, robiącej wielce przerażoną minę, gdy dowiaduje się, że mordercą tak naprawdę jest nie kto inny, tylko... mężczyzna, którego nigdy nie znała. Heavy Rain takich kwiatków ma na pęczki i o ile przy pierwszym przechodzeniu gry można tego nie zauważyć, tak przy bardziej uważnym się jej przyjrzeniu okazuje się, że fabuła prezentuje, niestety, sprytnie zamaskowany poziom thrillerów klasy C.